Angielski humor

Kontynuując wcześniejszy wątek o dzieciach, które są słodkim ciężarem, jeszcze jedno znalezisko z sieci, zatytułowane „Rzeczy do przemyślenia”. Kolejna dawka angielskiego humoru, miejscami drastyczna:-)
1. Przez pierwsze dwa lata życia dziecka uczymy je chodzić i mówić. Natomiast przez kolejne szesnaście mówimy mu, żeby siedziało spokojnie i przestało tyle gadać.
2. Wnuki są nagrodą od Boga za to, że nie zabiło się swoich własnych dzieci.
3. Matki nastolatków już teraz wiedzą, dlaczego niektóre zwierzęta zjadają swoje młode.
4. Dzieci rzadko błędnie powtarzają to, co do nich mówimy. Właściwie one zwykle powtarzają słowo w słowo to, czego nie powinniśmy byli mówić.
5. Główny powód, dla którego warto organizować przyjęcia urodzinowe dla dzieci, to by przypomnieć sobie, że istnieją dzieci bardziej niegrzeczne niż Twoje własne.
6. Chronimy swoje domy przed dziećmi (np. na najwyższej półce trzymamy lekarstwa na których widnieje ostrzeżenie: „chronić przed dziećmi”), ale one wciąż się do nich dostają.
Rada na dziś: Bądź miły dla swoich dzieci, w końcu pewnego dnia to one wybiorą dla Ciebie dom opieki.
I na koniec. Jeśli odczuwasz duże napięcie nerwowe i masz ból głowy, zrób to, co mówi napis na etykiecie aspiryny: Weź dwie tabletki i „KEEP AWAY FROM CHILDREN”!
A teraz szybko wyślij to do 10 osób w ciągu najbliższych pięciu minut. Nic Ci się nie stanie, jeśli tego nie zrobisz, ale jeśli wyślesz, 10 ludzi będzie się śmiać.

5 komentarzy

  1. Dobry wieczór,
    mam 19 lat i wybieram się na studia. Ponieważ moją mocną stroną jest nauka języków obcych, a od małego dziecka uczyłam się języka angielskiego, postanowiłam więc jego naukę zgłębić. Jestem osobą, która lubi planować swoją przyszłość, dlatego też zaczęłam interesować się możliwościami podjęcia pracy po tych studiach. Wiem, że w trakcie ich trwania zdobędę doświadczenie w pracy, jako nauczyciel, gdyż będą mnie czekały praktyki, a po ukończeniu edukacji zdobędę prawo wykonywania zawodu nauczyciela. Jednak moim marzeniem jest praca z małymi dziećmi i wspieranie ich w dążeniu do opanowania języka. Ja niestety nie miałam tej możliwości, dlatego chciałabym wspierać tych, którzy tę możliwość mają. Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale chciałam mniej więcej sprecyzować Pani moją historię, aby nie była Pani zdziwiona bezczelnością mojego pytania. Z góry bardzo przepraszam, ale nie zagłębiałam się zbytnio w Pani bloga (przeczytałam trzy notki) i natknęłam się na interesujące mnie zdanie, mianowicie, że uczy Pani dzieci. Przeczytałam kilka stron na temat Helen Doron i specyfice jej nauczania, w przyszłości chciałabym zgłębić ten temat, jako swoją pracę licencjacką i magisterską, ale chciałabym również po ukończeniu studiów podjąć pracę w jednym z centrów Early English. I tu pojawia się moje pytanie, ponieważ szukałam informacji na różnych stronach, w jaki sposób zostać jednym z nauczycieli, wyczytałam jedynie mało konkretną informację, mianowicie, aby udać się do najbliższego miejsca, w którym naucza się już tą metodą i tam zasięgnąć dalszych informacji. Chciałabym jednak dowiedzieć się czegoś konkretniejszego na ten temat już teraz, kiedy ani nie jestem jeszcze studentką anglistyki, ani wykwalifikowanym nauczycielem – czy rzeczywiście po udaniu się do tego centrum od razu zostanę skierowana na kurs, gdzie otrzymam dyplom? I czy po otrzymaniu dyplomu ma się od razu zagwarantowaną posadę, czy trzeba szukać szczęścia, wolnego miejsca? Wiem, że to z mojej strony może i naiwne pytania, ale liczę na wyrozumiałość z Pani strony oraz szczerą odpowiedź.
    Pozdrawiam ciepło,
    Joanna

  2. Witamy na blogu:-)))
    Jest dokładnie tak, jak piszesz, żeby dostać pracę w szkole HD trzeba pójść, zapytać, czy kogoś potrzebują, pogadać (po angielsku też), pokazać dyplomy, certyfikaty językowe, etc.
    Trzeba też zobaczyć, jak wygląda lekcja, bo moim zdaniem prowadzenie takich zajęć nie jest dla każdego. Do każdej lekcji trzeba się przygotować, mieć ciekawe gry i zabawy, a oprócz tego jeszcze należy umieć sobie radzić z grupą dzieci, a to nie bywa łatwe:-)
    Pamiętam, że pierwszy rok mojej pracy w HD był dość ciężki. Oprócz grup w szkole językowej, uczyłam też dzieci w przedszkolu, a tam z dyscypliną i spokojnym siedzeniem jest wyjątkowo trudno:-) Wśród 3-latków miałam chłopczyka, który bardzo przeszkadzał, cały czas się wygłupiał i skupiał na sobie uwagę dzieci. Nic na niego nie działało, żaden mój sposób.
    W drugim roku nauki przeżyłam szok i łzy stanęły mi w oczach, kiedy ów chłopiec na pierwszych zajęć widząc pokazywane przeze mnie obrazki sam po angielsku zaczął recytować rymowankę. Sądziłam, że w zeszłym roku mało, co się nauczył, bo najbardziej był skupiony na brykaniu.
    Jeśli w swojej przyszłej pracy chcesz przeżywać takie chwile, tak to jest praca dla Ciebie.
    Jeśli masz jeszcze jakieś pytania, pisz, chętnie odpowiem.

  3. Dziękuję bardzo za szybką i wyczerpującą odpowiedź. Dziękuję również za podzielenie się ze mną swoimi doświadczeniami i muszę przyznać, że zrobiły one na mnie ogromne wrażenie. Po tym, co Pani napisała, czuję, że ta praca byłaby dla mnie ogromnie satysfakcjonującym wyzwaniem, kiedy mogłabym obserwować postępy podopiecznych. W środowisku, w którym żyję nie ma za dużo małych dzieci, gdzie mogłabym się sprawdzić, jako ich opiekun, czy organizator zabaw, dlatego martwię się, że nie byłabym w stanie sprostać każdym wyzwaniom tej pracy, nie wiem, czy mam do niej predyspozycje. Czy ma Pani może, jakieś rady, sposoby, dzięki którym mogłabym się przekonać, czy nadaję się do pracy z grupą małych dzieci?

  4. hm… rady, sposoby…
    po kilku latach pracy doszłam do bardzo prostego wniosku, że dziecko to też człowiek:-) w sensie człowiek już gotowy, uformowany, a nie glina czy biała karta, którą dopiero trzeba wyrzeźbić, zapisać.
    oczywiście edukacja dziecka wymaga jednak trochę pracy, ale najważniejsze jest to, żeby je brać takim, jakie jest:-) i nie starać się zmieniać na siłę.
    cóż, na początku w każdej pracy jest ciężko. jeśli czujesz, że chciałabyś spróbować, bo praca z dzieci Cię kręci, to już jest solidna podstawa i warto zaryzykować:-)
    im więcej doświadczenia, tym więcej wprawy.
    a z takich praktycznych wskazówek to zdradzę, że mnie dużo nauczyło nvc, czyli nonviolent communication, po polsku mówi się też na ten sposób kontaktu z drugim człowiekiem – język żyrafy. w necie jest pełno stron na ten temat. na blogu też chciałabym o tym kiedyś napisać.
    pozdrawiam

  5. Bardzo dziękuję za Pani ogromną życzliwość i porady. Jeśli nasunie mi się jeszcze jakieś pytanie, to ośmielę się skierować od razu tutaj. Tymczasem będę śledzić bloga dalej i życzę powodzenia! 🙂

Dodaj komentarz