Czy kurs jest dostosowany do umiejętności mojego dziecka?

Ostatnio coraz częściej przychodzi mi rozmawiać z rodzicami o tym, czy kurs nie jest za łatwy lub za trudny dla ich dziecka. Po lekcji pokazowej cześć osób stwierdza, że ich pociecha jest na wyższym poziomie, a część uważa, że jednak się nie nadaje, bo to dla niej za trudne. Rodziców martwi to, że z ich punktu widzenia, poziom może być za łatwy lub zbyt skomplikowany. Za łatwy, bo moje dziecko już liczy do 10, zna zwierzątka i kolory. Po co ma to jeszcze raz powtarzać? Będzie się nudziło i nic nie skorzysta.
Ale kiedy zapytać rodziców, czy dziecko potrafi zbudować zdanie po angielsku, wykorzystując słówka, które już zna, odpowiedź jest najczęściej negatywna. Tego zwykle nie zauważają rodzice podczas lekcji pokazowej. Naszym celem jest przecież mówienie zdaniami, komunikowanie się, dyskutowanie, a nie tylko nazywanie poszczególnych elementów. Rodzice moim zdaniem mylnie podchodzą do tematu. W ich przekonaniu dziecko już dużo wie, bo zna mnóstwo słówek. Ale co z tego, kiedy nie potrafi poprowadzić rozmowy lub odpowiedzieć na zadane mu pytanie. Dziecko wie, co to „dog”, „cat”, „rabbit” i „one, two, three”, ale kiedy próbuje te słowa połączyć, najczęściej wychodzi mu błędna odpowiedź „two cat” zamiast „two cats”. W takiej sytuacji pierwszym krokiem na zajęciach jest skorygowanie tego błędu, a potem przejście do poziomu zdania.
Drugą stronę medalu stanowią rodzice, którzy nie ufają w zdolności dziecka. Obserwują na lekcji pokazowej, że maluch w nic się nie angażuje, nic nie powtarza, nie chce klaskać, ani skakać. Porównują go do innych dzieci, bardziej aktywnych, i są załamani. O umiejętnościach dziecka przesądzają po jednych zajęciach. W dodatku pokazowych, które zawsze są stresujące. Dla wszystkich. Dla dziecka, bo to zupełnie nowa sytuacja. Dla rodzica, bo wchodzi w rolę oceniającego obserwatora. I oczywiście dla lektora, który jest podwójnie obserwowany, bo i przez dzieci i przez rodziców. Dzieci bardziej wrażliwe czują napięcie, a to może powodować, że się zamykają. I w efekcie potrzebują chwili, żeby się odblokować i aktywnie brać udział w zajęciach.
Dlatego chciałabym, żeby rodzice tak jak to dawniej bywało, znów ufali nauczycielom. Lektor zna bardzo dobrze kursy, potrafi ocenić ich trudność i odpowiednio dopasować do umiejętności i wieku dziecka. Chciałabym też, żeby rodzice zaufali swoim dzieciom. One naprawdę dadzą radę! Nauczyły się w końcu już jednego języka, swojego ojczystego. Dlaczego zatem nie miałyby poznać z dużą łatwością kolejnego. Jednym przyjdzie to szybciej, innym wolniej. Trochę zaufania na początek, a efekt końcowy z pewnością będzie udany.

3 komentarze

  1. Kurs wydaje się łatwy ale taki nie jest. Tak jak napisane w artykule kurs to nie same słówka ale i całe zdania i rozumienie pytań. Córka ma 7 lat i jest na kursie Jump with Joey, ma też pisanie więc łatwo nie jest mimo że bajki wydają się proste.

  2. dziękuję za ten głos 🙂 cieszę się, że są rodzice, którzy nie oceniają kursu jedynie po lekcji pokazowej. wiadomo, że na pokazówce chcemy, żeby dzieci mówiły, bo dzięki temu pewnie się poczują w nowym miejscu z nowym nauczycielem.
    no, a pisanie to niewątpliwie wyzwanie. ale moim zdaniem im szybciej, tym lepiej 🙂 7 lat to dobry czas, żeby zacząć i po angielsku.

Dodaj komentarz