Czy nasi rodzice, wychowując nas, mniej się bali?

Z rozmowy z 12-latką:

Uważaj! Powoli! Nie czytaj, jak idziesz, bo upadniesz! Nie mów z pełnymi ustami, możesz się zachłysnąć! Zawiąż buta, bo się przewrócisz.

 I jeszcze wiele, wiele podobnych komunikatów, których rozmową nazwać nie sposób. Wierzymy, że nasze gadanie, przewidywanie groźnych sytuacji, uprzedzanie faktów uchroni dzieci przed czyhającymi na nie niebezpieczeństwami. A niebezpieczeństw jest bez liku. Codzienną pożywkę dla rodziców i nauczycieli stanowią oczywiście media, które donoszą o wypadkach oraz nieszczęśliwych zdarzeniach, niejednokrotnie mających fatalny finał. Kiedy świat dzięki nowym technologiom rozszerzył się do niewiarygodnych rozmiarów, zawsze i wszędzie dotrą do nas informacje o nieszczęściach, które dzieją się nie tylko w najdalszym zakątku świata, ale także tuż za naszą miedzą.

 Czy nasi rodzice, wychowując nas, mniej się bali, bo mniej wiedzieli? Czy bardziej nam ufali? Kto nie pamięta latania po podwórku z kluczem na szyi? Eksplorowania piwnic, włażenia na dachy, robienia akrobacji na trzepakach?

Kiedy byłam dzieckiem musiałam przestrzegać dwóch zasad: nie gadać z nieznajomymi oraz punktualnie wracać z podwórka.

Dzieci w moim wieku głównie bały się czarnej wołgi*. Czarna wołga uosabiała wszelkie niebezpieczeństwa, jakie mogły nas spotkać. Dlatego przede wszystkim nie rozmawiało się z nieznajomymi i wszystko robiło się razem. W grupie zawsze raźniej i bezpieczniej. Grupa cię obroni.

 Żeby odwiedzić kogoś z podwórka, wystarczyło zapukać do drzwi i zapytać jego mamę, czy można się razem pobawić. Teraz mamy umawiają się na zabawy. Dzieci są dowożone i nadzorowane w czasie zabawy.

A z tym wiąże się stała obserwacja, bycie w zasięgu oraz kontrola. Dzieci coraz rzadziej rozwiązują konflikty we własnym gronie. No, bo skoro mama jest blisko, to czemu nie skorzystać. Czemu nie odwołać się do instancji wyższej, która zapewne będzie trzymać naszą stronę.

 Trudno mi rozstrzygnąć, czy współcześnie mamy mniejsze zaufanie do dzieci, czy może paraliżuje nas wiedza na temat ewentualnych zagrożeń.

Wiem natomiast, że odpowiedź 12-latki dała mi dużo do myślenia.

„Proszę Pani, jak ja bym na wszystko tak uważała, to nic nie mogłabym robić.”

Czarna wołga – miejska legenda rozpowszechniana w Polsce, mówiąca o kursującej po mieście czarnej limuzynie marki GAZ-21 Wołga (później GAZ-24), którą rzekomo porywano dzieci. Samochód miał krążyć po drogach po zmroku a jego kierowca porywał dzieci i spuszczał im krew jako lekarstwo dla bogatych Niemców umierających na białaczkę.

Dodaj komentarz