Jest za głośno!

– Dlaczego jest tak głośno?
– Problem z utrzymaniem dyscypliny?
– Czemu dzieci tak dużo mówią po polsku?
– Dlaczego nie siedzą i nie słuchają tego, co mówi lektor/lektorka?
Skarżą się rodzice. Najpierw się przejęłam i próbowałam „wprowadzać dyscyplinę”. Zwracałam uwagę, uciszałam. Chciałam mieć do nauki „warunki laboratoryjne”. Tak, ja to dawniej bywało. Dzieci cicho siedziały w ławkach i powtarzały za nauczycielem.
Szybko poległam. Nie te czasy. Ani dzieci cicho już siedzieć nie będą, bo są wychowywane w inny sposób, mniej autorytarnie, a bardziej po partnersku. Ani nasza metoda na tym nie polega. Ucząc się metodą Helen Doron dzieci powinny jak najwięcej doświadczać, badać, przeżywać. A jak przeżywać siedząc prosto i tylko powtarzając? Wykluczone!
Rozumiem też rodziców. Chcą, żeby ich dzieci jak najwięcej wyniosły z zajęć. I nie mam tu na myśli, ani kredek, ani propsów lektorki 😉 Rodzice są przekonani, że ich dzieci najwięcej się nauczą w ciszy, spokoju i skupieniu. Ba! Też myślałam podobnie. Mnie tak uczono języków i ich również. Siedzieliśmy w ławkach, robiliśmy zadania gramatyczne. Czasem padło jakieś pytania i ten, kto chodził gdzieś jeszcze dodatkowo na angielski, odpowiadał. Ale przecież w nauce nie o to chodzi. Język to żywa struktura. Owszem trzeba zapamiętać słówka i nauczyć się praw nim rządzących. To właśnie pokrótce struktura. A dlaczego żywa? Bo kiedy mówimy w obcym języku nigdy nie mamy „warunków laboratoryjnych”.
Komunikujemy się na zatłoczonej ulicy, w pełnej klientów kafejce, na południowej plaży, gdzie szumią fale. Wciąż coś nam przeszkadza. Słyszymy innych, otacza nas gwar rozmów, klaksony samochodów, warkot silników. I my w tym wszystkim musimy się skupić i wyprodukować w miarę sensowną wypowiedź. Jeśli język ćwiczyliśmy tylko w cichej klasie, gdzie nie było żadnych „przeszkadzajek” będzie nam bardzo ciężko… Kto próbował, te wie.
Dlatego na lekcji, zwłaszcza kiedy uczy się dzieci, zawsze będzie głośno i gwarno. Ale są to też naturalne warunki do nauki języka. Tak się właśnie uczymy języka ojczystego. Nikt przecież nie mówi do niemowlaka „a teraz będziemy się uczyć, więc cicho sza! I koniecznie się skup. Nie może Ci się chcieć pić, ani biegać, bo teraz to my się uczymy!”. Absurd.
Podobnie jest na naszych zajęciach. Dzieci się wiercą, gadają, chcą pić, chcą do toalety. Przeszkadza to lektorowi, bo to on musi się skupić, żeby panować nad zajęciami. No i co tu dużo mówić, dla lektora cisza jest idealna J Może sobie w spokoju realizować plan, a nie „walczyć”. Ale dla uczących się to są warunki, których nigdy w prawdziwym życiu się nie powtórzą.
Dlatego odpuśćmy sobie trochę… Ja też się postaram 🙂

Dodaj komentarz