Krwawa jatka w przedszkolu

Oglądam z dziećmi w przedszkolu jeden z epizodów bajki o przygodach Didi. „Didi, the dragon” to przedszkolny kurs Helen Doron.
Dzieci siedzą na krzesełkach. Wszystkie poza Jasiem siedzą ładnie, nie wiercą się, nie huśtają. Jasiu huśta się w przód i tył.
Mówię mu:
– Jasiu, nie wolno się huśtać!
Jasiu na chwilę przestaje, po czym wraca do huśtania.
A ja znów swoje.
– Jasiu, nie wolno się huśtać!
Po chwili… tak, Jasiu znów się huśta.
Zatrzymuję bajkę i postanawiam wytłumaczyć Jasiowo, dlaczego huśtanie się na krześle jest niebezpieczne.
– Jasiu – zaczynam poważnie – jeśli będziesz się tak huśtał, możesz się przewrócić i uderzyć w głowę. A to będzie bardzo boleć.
– I może nawet polecieć ci krew! – dopowiada Maciek siedzący obok Jasia.
– I przyjedzie pogotowie!
– I pojedziesz do szpitala!
– I nawet może być widać mięso z twojej głowy!
– I krew będzie ci tak mocno lecieć, że nie będziesz nic widział.
– I…
Dość już mam tych mrożących krew w żyłach opisów, z jakimi śpieszą uświadomić Jasia inne dzieci. Przerywam krwawą wyliczankę. I wracam do oglądania filmu.
Jasiu z przestraszoną miną, siedzi prosto na krześle i ani myśli o huśtaniu.

Dodaj komentarz