MERRY CHRISTMAS W LISTOPADZIE!

mlyn919l

 

Kiedy zaczyna się w naszym kraju okres przedświąteczny? Zaraz po Zaduszkach… Jeszcze nie zgasną cmentarne ogarki, a już centra handlowe obwieszone są bombkami. Zdezorientowani maszerujemy w rytm kolęd i z niedowierzaniem oglądamy piętrzące się pod przystrojonymi choinkami prezenty… Do tego Święty Mikołaj wymachuje nam przed nosem dzwonkiem, radośnie wykrzykując ho! ho! ho! Jak nic, można zwariować…

 

Wczoraj na rynku w naszym mieście zaroiło się od drewnianych bud, żłobików, karuzel i różnej maści kramów z dobrami doczesnymi. To tradycyjny, wyczekany przez wszystkich Jarmark Bożonarodzeniowy. Sama nawet bardzo cieszę się, że już jest. Cały rok na te budy czekałam, bo tylko tam kupić można słój prawdziwego, gryczanego miodu. No i jest. Leje się już grzane wino, bydełko porykuje, kiełbasa skwierczy na grillu, można kupić nie tylko świąteczne drzewko, ale właściwie przysłowiowe mydło i powidło. Lud raduje się i tłumnie oblega bożonarodzeniowe targowisko.

         − Pani kupi karteczki świąteczne! Teraz za połowę ceny, a za chwilę już dwa razy drożej! − pan sprzedawca zna zasady marketingu i dobrze wie, co działa na ludzi…

W drodze do galerii handlowej, moja młodsza córka zdążyła naciągnąć mnie na bożonarodzeniowe pieczone jabłko, lukrowane serce z piernika i opaskę do włosów z flauszowymi rogami renifera.  Sama uległam kompletowi światełek do dekorowania okna i haftowanej serwecie na wigilijny stół. Oprócz miodu gryczanego, w mojej torbie wylądowały jeszcze słój miodu lipowego (bo dobry na grypę, a wszak wiadomo, że teraz pandemia…) oraz flaszka nalewki malinowej (o właściwościach równie leczniczych, jak rzeczony miód…). Objuczona jak betlejemski osiołek i zmęczona świąteczną atmosferą rynku, z córką przyczepioną do płaszcza doczłapałam do galerii handlowej. Po buty dla małej. Taka przynajmniej była pierwotna idea tej wyprawy…

         − Mamo, a dlaczego tu jest tyle świętych mikołajów, skoro Święty Mikołaj jest tylko jeden? − zapytała nagle moja córka.

I bądź tu mądry… No dlaczego? Nic sensownego nie przyszło mi do głowy. Na szczęście z głośników właśnie zadudnił świąteczny przebój Georga Michaela. Moment i już obie śpiewałyśmy, że „last Christmas I give you my heart… but the very next day, you gave it away…”

W obuwniczym przywitała nas pani w stroju seksownej śnieżynki. Rozdawała świąteczne kupony rabatowe: „Tylko dziś! Nie czekaj do pierwszej gwiazdki! Od ceny każdej kupionej pary butów – 15%”. Pomyślałam, że to fantastycznie. Może nawet trzeba skorzystać z tej niebywałej okazji i już dziś kupić nie tylko jedną, ale ze trzy, albo i cztery pary butów? Do tego wrócić do rynku i dokupić karpia, choinkę w doniczce i mak do kutii? Po co czekać jeszcze cały miesiąc?

         − Mamusiu, zróbmy Święta już od dziś, dobrze? − poprosiła mała, a ja uświadomiłam sobie, że moje wywody o tym, jakim Boże Narodzenie jest wyjątkowym czasem, mogę wsadzić między bajki. W tym wszystkim najbardziej zdezorientowane są dzieci i jeśli dorośli nic z tym nie zrobią – wychowamy sobie pokolenie Amerykanów, u których „Święta” zaczynają się już w październiku i kojarzą się wyłącznie z szaleństwem kupowania prezentów i jedzenia… Merry Christmas everyone!

 

Dodaj komentarz