"Metoda Helen Doron sprawia, że jesteśmy lepszymi ludźmi"

Na czym polega praca trenera metody Helen Doron? Co daje uczenie tą metodą? Dlaczego uczenie dzieci i młodzieży było ważniejsze niż akademicka kariera? – na te i inne pytania odpowiada Justyna Frankiewicz-Popiołek, jedna z 23 trenerów metody Helen Doron English na świecie.

JustynaJustyna szkoli przyszłych lektorów metody Helen Doron, tworzy nowe materiały dydaktyczne, prowadzi własne centrum Helen Doron i uczy dzieci oraz młodzież.
Ostatnio znalazła także czas, by odpowiedzieć na kilka pytań i wyjawić arkany uczenia nie tylko małych studentów Helen Doron, ale również szkolenia przyszłych nauczycieli.

Jak zostałaś trenerką HD?

Nieoczekiwanie. Moja MF (Master Franchisor –szkoły Helen Doron English działają na zasadzie franczyzy) widziała moje zajęcia w moim Centrum i zaproponowała spotkanie z Helen w tym celu. A ja jako, że lubię wyzwania, zgodziłam się. Od paru lat pracowałam wtedy, jako nauczyciel akademicki na Anglistyce UMCS ucząc studentów m. in fonetyki i fonologii, i potrzebowałam odmiany. Nie przypuszczałam, że będzie to moment zwrotny w moim życiu i ze prawie 10 lat później odejdę z uczelni, by poświęcić się całkowicie przygodzie życia, jaką jest dla mnie praca w Helen Doron Educational Group – jako nauczyciel, właściciel Learning Centre, trener i współautor materiałów edukacyjnych (Pedagogic Development Team).

Ile lat uczysz metodą HD? Od ilu lat jesteś trenerką?

Uczę 13 lat, szkolę od 11.

Czy trenowani przez Ciebie nauczyciele są w stanie czymś Cię zaskoczyć? Jakimś pomysłem na props, wykonaniem pomocy naukowej, etc.
Oczywiście. Wyjątkowość tej pracy polega między innymi na tym, że uczymy się zawsze od siebie nawzajem. My pokazujemy, przez pryzmat naszego doświadczenia, jak wiele więcej można wyciągnąć z każdego pomysłu, jak ważna jest nasza nauczycielska elastyczność względem dzieci i jak wiele można się od nich nauczyć. Pomagamy przewartościować podejście, że nauczyciel to główny element lekcji, gwiazda -na takie, że jesteśmy przede wszystkim narzędziem, które ma otwierać dzieciom drzwi do świata zrozumienia nowej, anglojęzycznej rzeczywistości, że to dzieci są najważniejszym komponentem naszych zajęć.

My, trenerzy, za każdym razem uczymy się od nowa, jak różne spojrzenia na tę samą rzeczywistość mogą mieć różni ludzie, jak niewiele czasem potrzeba by uszczęśliwić dziecko (szczególnie, jak ma się na wykonanie propsa ułamek wieczoru pomiędzy zwalającymi z nóg dniami szkoleniowymi) ale też jak krucha potrafi być wiara we własne możliwości i jak ważne jest pozytywne wzmocnienie na każdym szczeblu, również dla dorosłych adeptów nowej, trudnej wiedzy.

Z jaką najdziwniejszą pomocą do nauczania angielskiego miałaś do czynienia? Co to było i czy się sprawdziło w nauczaniu?
Do głowy przychodzi mi w tej chwili Megan (Australijka z pochodzenia, mieszkająca w Czechach z czeskim mężem i synkiem), która na seminarium MEFAC w Opavie przywiozła …..prawdziwą wełnę owczą (jej zadaniem było przygotować fragment lekcji z piosenkami „Baa Baa black sheep” oraz „Mary Had a Little Lamb”). Megan z rodziną mieszkają w sąsiedztwie farmy. Nie byłoby w tym „propsie” być może nic aż tak wartego zapamiętania (choć prezentacje Megan zawsze były najlepsze z najlepszych), gdyby nie to, że nie dało się wytrzymać …smrodu wełny. Do tamtego momentu nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo śmierdzą owce.

IMG_5586Czy masz swój ulubiony kurs? Jeśli tak, to który.
„Baby’s Best Start”. Od zawsze. Może dlatego, że pojawił się na rynku właściwie razem z narodzinami mojej córeczki Gabrysi. Ona zresztą była moją trzymiesięczną ‘lalką’ na pierwszym seminarium BBS które prowadziłam w Budapeszcie. Również dlatego, że dzięki wprowadzonym w kursie znakom migowym dla dzieci zakochałam się w ‘Migusiach’ i zostały one naszym nowym sposobem komunikacji do czasu kiedy obie córki, Gabi i Emi, nauczyły się mówić. Każda znała i używała 60 znaków migowych, tak też porozumiewały się między sobą gdy Emi, młodsza, jeszcze nie mówiła a Gabi, starsza, już tak.

Na pewno też dlatego, że jestem mamą trójki wspaniałych dzieci, z których każde wymagało rehabilitacji we wczesnym dzieciństwie z uwagi na okołoporodowe uszkodzenia i kurs ten był kiedyś dla mnie skarbnicą wiedzy i inspiracją, by ją pogłębiać i jak najlepiej rozwijać moje dzieci. Dzisiaj oddaje innym to, co wzięłam kiedyś dla siebie. Napisałam nowy Teacher Guide, gdzie znajdzie się dużo ćwiczeń stymulujących rozwój intelektualny, emocjonalny i językowy dzieci, które wykorzystywałam codziennie w rehabilitacji moich córek i syna. A jak wiemy- tego typu ćwiczenia jeszcze lepiej stymulują rozwój dzieci zdrowych. Uczę grupy BBS co roku-i co roku na nowo odkrywam jak wszechstronny, wyjątkowy i radosny jest to program.

IMG_5617Czy coś się zmieniło w Twoim życiu, od kiedy jesteś lektorką/trenerką?
Zawsze powtarzam moim nauczycielom na szkoleniach, że metoda Helen Doron sprawia nie tylko , że jesteśmy innymi, lepszymi nauczycielami, ale przede wszystkim – lepszymi ludźmi. W moim życiu zmieniło się wszystko. Zostałam trenerką w przeddzień rozwodu. Leciałam na szkolenie w czasie wojny, która w każdej chwili mogła objąć Izrael, gdzie szkolenie się odbywało. Wszyscy odradzali wyjazd. Mnie coś pchało pomimo obaw, fatalnego nastroju i okoliczności. Dziś wiem, że tak właśnie miało być, bo nic nie dzieje się bez przyczyny.

Otworzyłam nową, barwną, zabawną, pełną wyzwań kartę w księdze mojego życia i nie żałowałam tego nigdy. Od 13 lat ciągle się uśmiecham. Na każdym szkoleniu i na każdych zajęciach z dziećmi od nowa skaczę z radości, że jestem częścią tej wymagającej i wiecznie zaskakującej układanki. Jestem lepszą mamą i żoną i zawsze powtarzam, że dzięki HD zdałam sobie sprawę, że bez względu na moją karierę i osiągnięcia (a jest ich wiele), największą wartością i wyzwaniem były, są i będą zawsze moje wspaniałe dzieci. Dzieci, które pokonały długą drogę by być zdrowe, inteligentne i otwarte na świat. W ogromnej mierze ich sukces to właśnie dorastanie z metodą Helen Doron.

Kocham to, co robię i zdaję sobie sprawę, jak ogromne to szczęście móc zarabiać na tym, co się kocha i w co się wierzy bezgranicznie. I tylko wtedy można to robić dobrze. Czy robię? Codziennie oceniają to moi nauczyciele na całym świecie i moi uczniowie, więc ich należy zapytać. Ale wiem jedno, jeśli z jakiegoś powodu obudzę się pewnego dnia i nie będzie mi się chciało pójść na zajęcia albo wyruszyć na lotnisko, by w kolejnym miejscu zarażać miłością do metody Helen Doron, następnego dnia złożę rezygnację. Moje życie musi mieć pasję. Od 13 lat jest nią ciągle i niezmiennie moja praca i moja rodzina, która w tej pracy mnie wspiera każdego dnia i jest dumna z moich sukcesów.

Czym się interesujesz?
Czytam namiętnie, podróżuję jeszcze namiętniej i ciągam po świecie dzieci. Ostatnio ciągnie mnie coraz bardziej zdrowe odżywianie (zobaczymy, co z tego wyniknie). Mam strasznie mało czasy dla siebie i co roku obiecuję sobie, że znajdę go więcej by zgłębiać nowe sfery, jeszcze dla mnie niedostępne. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

Dodaj komentarz