Nas zabraknie, one zostaną…

Bardzo spodobał mi się list tygodnia zamieszczony w ostatnich Wysokich Obcasach (wyd. z 27.05.2017r.). Dzielę z jego autorką wspólne obserwacje dotyczące współczesnych relacji dziecko-rodzic.
Autorka – Magda z Bytomia – była na urodzinowym party 3-latki. Impreza tylko z założenia była dla dzieci. Do wszystkiego wtrącali się rodzice. Od małych kłótni, poprzez obserwowanie zabawy i dawanie dzieciom tzw. „dobrych rad”, aż po etykietowanie ich.
Żadnego konfliktu dzieci nie miały szansy rozwiązać same. Rodzice-helikoptery, jak się ich nazywa w USA, krążyli wokół swoich pociech i czuwali nad ich rozmowami, sprzeczkami i zabawą. Też przeżywam to na co dzień, bo kiedy rodziców nie ma w pobliżu, dzieci od razu przychodzą do nauczyciela. Nie próbują same dojść do porozumienia. A co ciekawe, opisując sytuację, siebie najczęściej przedstawiają jako ofiarę.
Przeczytałam gdzieś, że w takiej sytuacji, trzeba dzieci zapytać, „co mam według Ciebie zrobić?” To ma ich skłonić do zastanowienia się i przemyślenia całej sprzeczki. Ma włączać w nich tryb myślenia. A przede wszystkim samodzielności. A także brania odpowiedzialności za własne czyny. Jeśli przyzwyczaimy dziecko, że za każdym razem jesteśmy w stanie mu pomóc, to po pierwsze będzie do nas przybiegało z każdą pierdołą, a po drugie będzie przekonane, że cokolwiek zrobi, rodzic zawsze się włączy i rozstrzygnie.
Może zabrzmi to szablonowo, ale czasem warto przypomnieć sobie o tym, że wychowujemy dzieci nie dla siebie, ale dla innych ludzi. Przede wszystkim do życia w społeczeństwie, czyli do bycia dobrym kolegą, przyjacielem, partnerem, pracownikiem i obywatelem.
Odpuśćmy więc. Nie angażujmy się w każdy spór, każdą sprzeczkę, czy nieporozumienie. Dajmy dzieciom oddychać. Zobaczyć, jak to jest, kiedy się liczy tylko na siebie. To dobra lekcja przed wejściem w dorosłość i wspaniałe przygotowanie do życia w społeczeństwie.
Nas zabraknie, one zostaną. Oby dobrze wyposażone w samodzielność i chęć współpracy.

Dodaj komentarz