Nauczyciel nie będzie zadowolony…

Coraz więcej ostatnio dyskusji, artykułów, wpisach na blogach czy forach parentingowych o pracach domowych. Czy to dzieci, rodzice, czy nawet nauczyciele, wszyscy dochodzą do wspólnego wniosku – jest ich za dużo. Dzieci nie mają czasu na swoje pasje, dodatkowe zajęcia, zabawę, czy po prostu nudzenie się. Wiemy, że to niestety efekt niezbyt udanej ostatniej reformy edukacji… Ale ja nie o tym chciałam…
Wydaje mi się, że z tego natłoku szkolnej nauki trzeba coś wybrać. Nie jest możliwe, aby nasze dzieci były ze wszystkiego równie wspaniałe. Czasem może wystarczy, że będę zwyczajnie dobre. Najważniejsze, żeby były bardzo dobre w tym, co je naprawdę interesuje. Kiedy w końcu będą miały czas na realizowanie swoich pasji jak nie teraz? Kiedy pójdą do pracy i zaczną spłacać kredyty?
Po drugie, nie róbmy zadań za dzieci. Wiem, że to wynika z dobrych chęci, że już czasem serce nas ściska, kiedy patrzymy, jak nasze dziecko kolejną godzinę siedzi nad książkami. A tu jeszcze do zrobienia czeka jakaś praca plastyczna. Rodzic z własnej, nieprzymuszonej dobrej woli włącza się i ślęczy nad np. plakatem. Potem w szkole okazuje się, że plakat jest rewelacyjny. Brawo! Cieszą się wszyscy – i dziecko i nauczyciel, i rodzic, że tak sprytnie obszedł system.
Pomyślmy przez chwilę, co by się stało, gdyby dziecko jednak zrobiło ów plakat samo. Może nie tak doskonale, bo na ostatnia chwilę, ale samodzielnie. Może szczera rozmowa przed oddaniem pracy najpierw z rodzicem, a potem z nauczycielem by pomogła?
Rodzic mógłby zasugerować dziecku, że bez sensu jest siedzieć kolejną godzinę, żeby „dopieścić” plakat, lepiej iść spać i obudzić się w dobrym humorze, a plakat… cóż… następnym razem może będzie czasu i wyjdzie lepiej.
A jeśli nauczyciel nie będzie zadowolony z efektów, to może dziecko powinno szczerze przyznać, że akurat tym razem nie miało dużo czasu na wykonanie pracy. Musiało nauczyć się na sprawdzian, napisać wypracowanie i zrobić zadania z matematyki. Dobrze zaznaczyć, że następnym razem lepiej się postara i wydajniej zaplanuje swój czas. Oczywiście dziecko na przeprowadzenie takiej rozmowy z nauczycielem samo nie wpadnie. Ważna jest tu rola rodzica, który musi je na to przygotować. Umiejętnie podsunąć takie rozwiązanie.
Przecież dzieci dopiero uczą się, jak planować sobie czas, jak wybraniać się z zadaniami. Jedna czy dwie wpadki się przydadzą, bo wiadomo, że na błędach uczymy się najlepiej.
Poza tym oszczędzimy dzieciom wpadania w pułapkę perfekcjonizmu, który może mieć bardzo zgubne skutki w przyszłości. Perfekcjonizm męczy, bo wykonana praca nigdy nie zadowala i w związku z tym nigdy nie daje spokoju.
Dobrze jest też dotrzymywać słowa. Kiedy dziecko obieca, że przy okazji następnego projektu plastycznego lepiej się postara, rolą rodzica jest przypilnowanie, żeby tak było. Cóż, znów może być tak, że odbędzie się to kosztem jakiegoś innego przedmiotu…
Życie – sztuka kompromisu. Banał, ale jednak prawdziwy 🙂   

Dodaj komentarz