Nauczycielka – czarodziejka

Witam w sezonie ogórkowym. Dzieci wyuczone,  wyprawione na wakacje, nauczyciele odpoczywają. A ja postanowiłam chwycić za pióro (dziś raczej za klawiaturę), by opisać nasz nauczycielski „trud”:-)  Praca z dziećmi to niejednokrotnie przygoda, wyzwanie, przyjemność, czasem zaś orka na ugorze, który jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki staje się żyzny. „Pani jest chyba jakąś czarodziejką!” – usłyszałam na koniec roku szkolnego od ojca jednego z uczniów.
Praca z dziećmi sprawia mi dużo satysfakcji i dostarcza porządnej dawki dobrego humoru i śmiechu. O tym wszystkim właśnie będzie ten blog.
Od czterech lat uczę dzieci języka angielskiego metodą Helen Doron, a od dziś będę kontynuowała dla Was pisanie blog.helendoron.pl. Zapraszam.
A że są wakacje, to zacznę od podróży.
Każda lekcja w niemalże każdym centrum Helen Doron w Polsce zaczyna się od tego, że lecimy samolotem. Siadamy na podłodze, na poduszkach, zapinamy wyimaginowane pasy („Pani mówi tak, jak te panie z samolotu” – zauważyło jedno z dzieci na lekcji pokazowej), rozpościeramy skrzydła i odlatujemy do kraju, jaki tylko sobie dzieci wymarzą.
Najczęściej oczywiście latamy do Anglii, ale też i do Australii, odwiedzić kangury, bo kangurzyca Kangi to nasza szkolna maskotka.
Przed i po sezonie urlopowym kierunki lotów stają się coraz ciekawsze: Egipt, Turcja, Majorka, Włochy, Hiszpania, Portugalia, Ameryka Południowa, Chiny, Japonia.
Ale fruwamy też do buta, do domu, do nosa, do Polski, na ślizgawkę, na basen, do parku, żeby odwiedzić ulubionego bohatera z bajki lub spotkać postać z gry komputerowej. Dziecięcej wyobraźni nic nie ogranicza. Tego dzieciom zazdroszczę i dlatego lubię z nimi pracować.

Dodaj komentarz