Obserwacja – pierwszy krok

Przez weekend brałam udział w szkoleniu poświęconym zagadnieniu, jak być skutecznym nauczycielem. Wspominaliśmy naszych najlepszych i najgorszych nauczycieli, próbowaliśmy wyciągnąć wnioski i spojrzeć z dystansem, z odrobiną krytycyzmu i poczuciem humoru. Starałyśmy się zdefiniować, czym są tzw. „stare buty”, czyli nasze typowe, najczęstsze zachowania, ale też i komunikaty kierowane do innych, a nawet sposób prowadzenia rozmowy, które zwykle utrudniają nam życie i prowadzą do nieporozumień.
Krokiem pierwszym jest obserwacja. Niby każdy to wie. Z dziećmi trzeba konkretnie, z ich rodzicami też. Nauczyciel, czy rodzic, idzie jednak na skróty. Po lekcji mówi do rodziców: grupa była dziś niegrzeczna. Albo rodzice od razu pytają: czy dzieci były grzeczne na lekcji?
Co wynika z naszych potwierdzeń lub zaprzeczeń? Właściwie nic. Bo co to takiego znaczy „być grzecznym” lub „być niegrzecznym”. Często tego nie wiedzą same dzieci. Te słowa powtarzane wciąż i wciąż tracą znaczenie, zanim nawet udało się je porządnie zdefiniować i określić, jakie zachowania uważamy za grzeczne czy niegrzeczne.
Dlatego potrzebna jest obserwacja, ale bez etykietowania, czyli bez oceniania zachowania, dzielenia, co jest dobre, a co złe. Dobrze byłby się wyzwolić z tego dwubiegunowego podziału, a skupić na przykład na tym, co przeszkadza nauczycielowi w prowadzeniu lekcji, a uczniom w skupieniu się. Jednym słowem konkret. Czasem o niego bardzo trudno, bo po pierwsze trzeba zauważyć, co jest nie tak, a po drugie zapamiętać, żeby potem móc to zachowanie nazwać.
Przejdźmy do przykładów, czyli do konkretów. Pierwsza lekcja po szkoleniu w grupie 8-latków. Ciężko mi się uczy w tej grupie. Dzieci mówią dużo po polsku i nie wynika to z tego, że nie wiedzą, o co chodzi. Po prostu lubią się i chcą sobie pogadać, bo widują się raz w tygodniu. Mamy pierwszą obserwację: mówią po polsku, a jest to lekcja angielskiego.
Druga obserwacja, jeśli miały być zgodna z tym, co było na szkoleniu, to powinna brzmieć tak: dzieci dotykają sąsiada siedzącego obok (wiem, jak to brzmi!) ręką lub długopisem, kiedy chcą coś do niego powiedzieć. To brzmi dość sztucznie, ale ma być opisem zachowania. Kiedy poprosiłam jednego z uczniów, żeby opisał tacie, co dziś robił na zajęciach, powiedział: zaczepiałem kolegów. I właśnie o to chodzi. On to powiedział, nie ja. Uff… 😉
Obserwacja trzecia: uczeń bierze do ręki długopis i udaje, że z niego strzela, wydając przy tym odgłos karabinu maszynowego. Przekładając to na „stare buty”, czyli zwykły język nauczycieli, który jest oceniający, uczeń przeszkadza w prowadzeniu lekcji.
Zebrałam swoje obserwacje na koniec lekcji i poszłam do rodziców. Komunikat brzmiał: Syn mówił dziś na zajęciach po polsku. Szturchał inne dzieci. Trzymał długopis w sposób, w jaki się trzyma broń i wydawał odgłosy strzelającego karabinu. W sumie nie wiem, czy to jest taki zupełnie czysty opis bez wartościowania i oceny zachowania… Zapytam na drugiej części szkolenia.
Opisywanie sytuacji jest dość trudne, kiedy odetniemy wszystkie te wyrażenia związane z oceną… Spróbujcie sami!

Dodaj komentarz