Pierwszy dzień w przedszkolu

To zabawne, ale zniosłam go gorzej, niż moja trzyletnia córka. Pamiętam, że już od rana byłam w strasznym stresie: oto nadszedł ten dzień, kiedy wysyłam moje maleństwo w świat, myślałam… Wyobrażałam sobie, że mała będzie siedzieć samotnie w kącie, płacząc z tęsknoty za mamą i domem. I kiedy już zamknęłam drzwi za moim małym przedszkolakiem – czułam, że za chwilę spalę się ze wstydu przed innymi matkami, bo łzy same napłynęły mi do oczu. Oczywiście okazało się, że moje wyobrażenia były mocno przesadzone, bo mała po mniej więcej dwóch tygodniach zaklimatyzowała się w nowym miejscu. Szybko też nawiązała kontakt z rówieśnikami: z wypiekami opowiadała w domu o nowych koleżankach tak, że sama nie nadążałam z zapamiętywaniem kolejnych imion… Z dnia na dzień przybywało nowo nauczonych zabaw, wierszyków i piosenek, którymi radośnie dzieliła się z nami w domu. Cóż… to prawda, że czas pójścia do przedszkola kończy pewien – cudowny – etap. Zarówno dla rodziców, jak i dla dzieci. Ale przedszkole to etap niezwykle ważny. Uczy samodzielności i niezależności, otwiera dziecku oczy na świat. Jakże inny od tego, który do tej pory pokazywali mu jedynie mama i tato. Nam, rodzicom uświadamia zaś, że – jak mówi mądre powiedzenie – nie mamy dzieci tylko dla siebie. A o tym, że przedszkole jest naprawdę dobrym rozwiązaniem przekonałam się, kiedy któregoś dnia po powrocie do domu mała rzekła z przekorą: „How are you mum?”. Wniosek: nie takie przedszkole straszne, jak je malują – a angielski tak obcy, jak się wydaje 🙂

Dodaj komentarz