PRZEDSZKOLE CZYNNE CAŁĄ DOBĘ

 

W całodobowym przedszkolu można zostawić dziecko (lub „przechować” – jak mówią przeciwnicy pomysłu) do wieczora, a nawet do następnego dnia. Oczywiście pod okiem fachowej, przedszkolnej kadry. Pedagodzy biją na alarm, tymczasem pomysł bardzo podoba się rodzicom. Nie wszystkim, oczywiście.

 

– Zostawiłabyś swojego najmłodszego na noc w takim przedszkolu? – pytam przyjaciółkę. Siedzimy na ploteczkach w mojej kuchni i akurat zeszło na temat owych szczęsnych-nieszczęsnych przedszkoli. Właśnie gruchnęła wiadomość, że otwierają takie w naszym mieście. W Polsce to nowość, działa ich zaledwie kilka. Właściwie są zwyczajnymi przedszkolami. Różnica polega jedynie na tym, że gdy dzienna zmiana idzie do domu – w przedszkolu pojawia się zmiana nocna. Dzieci jedzą kolację, personel czyta bajki na dobranoc, czuwa nad maluchami, gdy położą się spać. Przedszkole nie jest tanie i nie każdy rodzic znajdzie tu miejsce dla swojego dziecka: liczba miejsc jest ograniczona. To luksus dla bogatych i zmanierowanych rodziców czy konieczność dla tych, którzy np. pracują na nocną zmianę? Zdaje się, że zdania w tej kwestii mamy różne. Ona psycholog, ja nauczyciel.

– Oddać dziecko na noc? Chyba świat oszalał. Niedługo będzie tak, że zaraz po urodzeniu dziecka będzie je można odstawić na wychowanie do instytucji. Przerażające… – stwierdza moja przyjaciółka i zamyśla się nad kolejnym łykiem kawy.

– Ale co złego jest w tym pomyśle? – pytam. – Przecież jeżeli nie chcesz zostawić dziecka w takim miejscu to nie musisz. Nie ma nakazu. Możesz wynająć opiekunkę, która zaopiekuje się małym w domu, możesz zostawić go z babcią, z sąsiadką, z koleżanką… No i oczywiście zawsze możesz po prostu zmienić swoje życiowe plany i sama zostać z dzieckiem. Albo zabrać je ze sobą – celowo ironizuję, żeby podkręcić dyskusję.

– Gdzie zabrać? Na nocną zmianę na przykład? Albo do teatru? Albo na imprezę? Niech sobie małe popatrzy jak dorośli piją winko, palą papieroski i opowiadają grube dowcipy? No proszę cię… Babcię też nie każdy ma. Moja teściowa na przykład nie bardzo kwapi się do roli super-niani. A mama mieszka w prostej linii trzysta kilometrów od nas. Sąsiadka odpada, koleżanka też.

– No to masz odpowiedź – mówię.

– Że hyc, hyc i podrzucam paczkę na przechowanie do przedszkola?

– No masz jeszcze opcję „opiekunka” – ciągnę wątek.

– Tylko wiesz co, jakbym już miała do wyboru na szybko: panią z ogłoszenia w gazecie, albo przedszkole to… już chyba jednak wybieram przedszkole. Bo przynajmniej będę mieć pewność, że zostawię dziecko pod opieką fachowców. A z nianiami to wiadomo, że różnie bywa.

– No właśnie. Jeśli sytuacja ma miejsce sporadycznie i dzieciak jest w przedszkolu nie dłużej, niż do wieczora to chyba nic złego. Ale zostawiać dziecko na całą noc? W obcym miejscu? Nie wiem, ale wydaje mi się, że to jednak zły pomysł.

– Słuchaj, małe dziecko czyli takie do siedmiu lat, nie rozumie pojęcia czasu. Nie wytłumaczysz mu, że teraz mamusia musi iść do pracy, ale rano przyjdzie po niego do przedszkola i zabierze go do domku. Wiesz jak malec odczuje pozostawienie na noc w obcym miejscu i z obcymi ludźmi? Że mamusia z tatusiem go porzucili. Tak, tak będzie… – rzuca moja przyjaciółka i świdruje mnie wzrokiem tak, jakbym to ja za chwilę miała podrzucić w koszyczku moje dziecko na przechowanie.

– Ale mówisz teraz, jak pani psycholog. A przecież czasem po prostu nie ma wyjścia – próbuję wtrącić, ale to chyba na nic.

– Kilka godzin w przedszkolu? Okej. Oczywiście bez nadużywania. Maluch ma kontakt z rówieśnikami, rozwija umiejętności społeczne, uczy się nowych rzeczy. Ale cała noc? To niedopuszczalne. Takie coś zaburza więzi dziecka z rodzicami. Może wywołać problemy emocjonalne. Nawet bardzo głębokie i bardzo trwałe…

– No dobrze, ale jeśli to nie jest chimera tylko po prostu nie masz wyjścia? Bo idziesz do pracy na dwudziestą pierwszą, a wracasz o szóstej rano następnego dnia? A tak się składa, że jesteś samotną matką. I co wtedy? – pytam ostatecznie.

Rozmowę przerwało gwizdanie buchającego parą czajnika. Zalałam kolejną herbatę. Potem kolejną i jeszcze jedną. Tego wieczora jeszcze długo dyskutowałyśmy. Właściwie nie doszłyśmy do jednego, spójnego wniosku. Bo skoro tego typu placówki powstają i cieszą się zainteresowaniem – znaczy, że taki jest wymóg naszych czasów. Czy jednak otwarte do godziny 22.00 żłobki i całodobowe przedszkola naprawdę są potrzebne? Ich działalność przynosi więcej szkody czy pożytku?

 

Co sądzicie?

 

 

5 komentarzy

  1. Witam
    Moim zdaniem to znak czasu. Ludzie coraz więcej pracują. Czasami stają przed wyborem – dziecko czy praca. Takie przedszkola czy żłobki na pewno będą cieszyć się dużym zainteresowaniem. Choć wiadomo, że to usługa nie dla biednych.
    Przydatna jest taka nocna placówka także chociażby w przypadku gdy masz nagły wyjazd, a dziecka nie możesz wziąć ze sobą. Oczywiście, że możemy się zastanawiać jak to działa na psychikę dziecka. Ale pewnie pierwsze wizyty w żłobku, przedszkolu czy szkole nie są lepsze. Ale to oczywiście pisanie teoretyka, bo sam nie wiem czy swojego Maćka zostawiłbym w takiej placówce. Czas to pewnie pokaże 😎
    pozdrawiam
    Tata Maćka

  2. Witam
    Czytając ten post droga Venetto jak i Tato Maćka zadałem sobie jedno zasadnicze pytanie : Czy Wasi rodzice odważyliby się oddać Was do takiego przedszkola czy żłobka? Czy chcielibyście być traktowani jako przedmiot. Odpowiecie mi, że były to inne czasy , że żyło się inaczej . Ok , ale czy dobro Naszego dziecka ( jego psychika) jest mniej ważne?
    Jestem przeciwnikiem takiego pomysłu.
    Jeżeli ktoś decyduje się na założenie rodziny i bycie rodzicem powinien o tym pomyśleć, że przez pewien okres nici z „imprezek” „wyjść na miasto”.
    Pogoń za rozrywką, pieniądzem jak i sukcesem w pracy zawodowej nie powinien nam przysłonić dobra Naszej pociechy.
    Odniosę się do Swojej historii jak i swojego doświadczenia jako ojciec.
    Będąc dzieckiem mieszkałem w różnych miejscach w Polsce ze względu na zawód mojego ojca (służył w armii i były okresy, że nie widziałem go nawet 8 miesięcy w roku) matka starała się jak mogła abyśmy z bratem nigdy nie zostali sami na noc w domu. Znalazła pracę na jedną zmianę , mniej płatną , nie dającą może satysfakcji ale zawsze była obok nas i za to Jej dziś dziękuję. Będąc w obcym mieście nie miała koleżanek a do dziadków było daleko bo ponad 600km. Dała radę pogodzić spotkania, życie prywatne i zawodowe.
    Teraz kolej na mnie. Mam dwóch synów : 17 lat i 5 lat. Teraz mogę powiedzieć mam niańkę za darmo 🙂 starszy syn zostanie bez problemu z młodszym, choć zawsze truchleję czy czegoś nie wymyślą , czy będziemy mieli do czego wrócić. Jednak wcześniej było gorzej. Moja żona pracowała przez wiele lat na dwie zmiany (służba zdrowia) ja zaś często bywałem w podróżach służbowych czy szkoleniach. Bywały takie sytuacje, których nie dało się przewidzieć: nagły wyjazd , zastępstwo na dyżurze itp. pozostawały nam w tedy tylko dwie możliwości obecność kogoś ze znajomych( kogoś kogo znały nasze dzieci) w naszym domu lub zamiana dyżuru , przesuniecie wyjazdu w najgorszym przypadku L4. Ciężko ale przetrwaliśmy ten okres.Mam nadzieję że nasze dzieci to doceniają.
    Pozdrawiam
    Ronon
    Ps. do przemyślenia :
    „Dziecko to człowiek, tylko że mały – nie znaczy, że jednak głupi. Ten mały często czuje i widzi więcej niż sobie myślisz.”

  3. Zastanawiam się po co mamy dzieci?
    Rodzimy je dla opiekunek, przedszkolanek?
    Kupujemy modne wózki , markowe ciuszki i buty droższe niż sami mamy żeby poczuć się dobrym Rodzicem. Poczym odstawiamy dziecko o 6:30 do żłobka lub przedszkola a odbieramy je późnym wieczorem , żeby szybko położyć do łóżeczka spać i miec czas dla siebie.
    A gdzie czas dla dziecka?
    Świat stanął na głowie i mam wrażenie , że nasza cywilizacja chyli się ku upadkowi.
    Nie mamy czasu, a raczej nie chce się nam go znaleźć zeby pokazać własnemu Dziecku nasz świat.
    Oddajemy tę ważną sprawę w ręce obcych osób, których sami dobrze nie znamy. Nie wiemy jakie mają poglądy na życie i śmierć, na miłość i przyjaźń, na pokój i wojnę. Może są całkiem odwrotne niż te , które sami wyznajemy . Czy chcemy, żeby nasze dziecko było nam obce?
    Dlatego pomysł przedszkola czynnego całą dobę nie podoba mi się wcale.
    Przypomina ochronkę dla biednych, samotnych i odtrąconych dzieci . Kiedyś trafiały tam dzieci , bo rodzice nie mieli pieniędzy zeby się nimi zaopiekowac. Teraz o ironio jest to kosztowna sprawa, płacimy żeby nie opiekować się swoim dzieckiem.

Dodaj komentarz