Wspólny wróg konsoliduje

Pewne społeczne mechanizmy można bardzo łatwo zaobserwować u dzieci. Daje to możliwość prześledzenia krok po kroku, jak wokół lidera powstaje grupa. Wystarczy nie wtrącać się w ich zabawę i nadstawić ucha.
W czasie wakacji pracuję na półkoloniach. W jednej z grup dzieci stworzyły silną paczkę. Był tam oczywiście jeden lider, który narzucał innym swoje wybory i forsował własne zdanie. Reszta towarzystwa podporządkowała się. A jeśli jest taka grupa z mocnym liderem, to prawie zawsze znajdzie się ktoś, kto jest poza tą grupą. Ktoś młodszy, wolniejszy, o innych zainteresowaniach, lub ktoś, kto tak łatwo liderowi nie ulega i też chce mieć możliwość wyrażania głośno swojego zdania. I tu rodzi się konflikt. Na styku grupy i tej odstającej jednostki. Bo ten, co nie jest w kręgu, oczywiście chciałby bardzo być, ale nie do końca akceptuje układ sił.
Grupa zebrana wokół lidera wyklucza tę osobę. Ton nadaje lider, bo to jego pozycja może być zagrożona. Dochodzi do kłótni, niesnasek i przeciągania liny. Zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Kiedy następuje eskalacja konfliktu, wzywany jest opiekun. Ma rozstrzygnąć spór.
Opiekun, w tej sytuacji akurat moja koleżanka, szybko orientując się w sytuacji, zabiera niepodporządkowaną liderowi jednostkę i znajduje jej zajęcie.
A co robi grupa? To jest właśnie najciekawsze! Grupa nagle nie ma, co robić. Nudzi się. Rzuca dotychczasowe zajęcia, które do tej pory były wycelowane w tę osobą spoza grupy. Nie ma wspólnego wroga, nie ma konsolidacji.
I jak pokazuje życie, z pewnych zachowań się nie wyrasta. Dzieci uzmysławiają nam, że gdzieś na pierwotny poziomie wszyscy jesteśmy tacy sami. Niestety nie jest to przyjemna lekcja…

Dodaj komentarz