Kiedy powiedzieć dość?

Mam problem ze zwracaniem dzieciom uwagi. Niby nic prostszego. Zwłaszcza dla nauczycielki, która rzekomo od tego jest. Ale jeśli dodam, że trudno mi to przychodzi w obecności rodziców, łatwiej przyjdzie Wam mnie zrozumieć.
Sytuacji jest kilka i zależą od stopnia znajomości dziecka i ewentualnie jego rodziców. Oczywiście najtrudniej jest, kiedy nie zna się ani dziecka, ani rodziców. Na przykład siedzę sobie w autobusie, a naprzeciwko mnie siedzi kilkulatek i majta nogami tak, że mnie kopie. Zawsze biję się z myślami, zwrócić uwagę czy nie… Nie chcę przecież wyjść na zrzędę.
Albo dzieciak leci za gołębiem i niby chce go złapać, a niby straszy. Spłoszony ptak, bojąc się dużo większego od niego dziecka, odlatuje. Rodzic nie reaguje, a przecież to brak poszanowania dla zwierząt. Dziecko biegnąc na ptaka, straszy je. A kiedy rodzic nie zwraca mu uwagi, daje przyzwolenie na straszenie mniejszych od siebie istot. Istot, które żyją i czują strach, niepokój, przerażenie. Jeśli nie przejmie nas los gołębia, to obawiam się, że droga do krzywdzenia innych stworzeń stanie się bardzo prosta.
A teraz przykłady ze szkoły. Tu jest łatwiej, bo dzieci się zna. Ich rodziców również. Nie wiem, skąd to się wzięło, ale od jakiegoś czasu dzieci podśpiewują sobie hymn narodowy pod nosem. Bawią się, leżą na dywanie, idą po schodach i śpiewają. Z tego, co pamiętam ze szkoły, to hymn należy wykonywać tylko stojąc na baczność. I znów dylemat – zwrócić uwagę czy nie? A jeśli zwrócić to, czy również zrobić to przy rodzicu, który nie reaguje?
Podobnie z przywoływaniem przez dzieci nazwisk urzędujących polityków, czy ludzi sprawujących obecnie w naszym państwie najwyższe funkcje. Dzieci coś usłyszą, coś sobie dopowiedzą, a potem to przetworzą i wychodzi im zazwyczaj dość abstrakcyjny żart, z którego tylko one same się śmieją. Ale nazwiska padają.
A może dobry pomysłem jest po prostu zignorować. Nie podsycać tych zachowań poprzez zwracanie na nie naszej uwagi. W końcu dzieci tego właśnie pragną – zwrócenie na siebie uwagi. Niech by ten rodzic oderwał się na chwilę od telefonu i spojrzał na dziecko, zainteresował się tym, co mówi. A kiedy już tak się stanie, to może sprytnie zmienić temat rozmowy…
Jakieś inne pomysły?

Dodaj komentarz