WIOSNA W ANGIELSKIM ZOO

osioaek

 

Nareszcie doczekaliśmy się słońca i ciepłych dni. Fiu, fiu, fiu za oknem to już wiosna na całego: ani za gorąco, ani za chłodno, zielono i kwitnąco. Wymarzony czas na spacer. A gdzie najlepiej podglądać wybudzone z zimowego snu życie? Oczywiście w ZOO 🙂

 

Każdego roku wiosną obowiązkowo zaliczamy familijną wycieczkę do ogrodu zoologicznego. Dzieciaki uwielbiają zwierzęta i najchętniej każde zabrałyby do domu (zwłaszcza słonia, niedźwiedzia, nosorożca i całą małpiarnię…). Oczywiście najwięcej czasu i entuzjazmu pochłaniają odwiedziny w zoologicznym przedszkolu: tam, gdzie na wspólnym wybiegu zobaczyć można maleńkie kózki, owieczki, świnki, króliki…

– Mamo, mamo popatrz jaki mały osiołek! – piszczy moja młodsza córka i aż podskakuje z radości.

– Jeeejuuu, ciociu a ten źrebaczek jakby tylko był różowy to wyglądałby normalnie jak mój kucyk Little Pony – wtóruje jej w zachwytach kuzynka-równolatka, córka mojej siostry.

– Hej, dziewczyny! A jaki odgłos wydaje konik? – zainspirowana wizytą w zwierzęcym przedszkolu postanawiam wzbogacić wycieczkę o walor edukacyjny (spaczenie zawodowe he, he).

– No jak to jaki? Ciociu to ty nie wiesz? – siostrzenica niby taka rezolutna, a wyraźnie nie przeczuła mojego chytrego planu… – Koń rży i robi ihaaahaaa! – i tu wydała z siebie odgłos paszczowo, niczym rumak czystej krwi arabskiej, zwracając uwagę wszystkich wokół, zwłaszcza zwierząt.

– A gdyby ten koń urodził się w Anglii to jakby wołał do swojej mamy? – zapytałam i dziewczyny stanęły jak wryte.

– Hmm… zaraz… – moja mała zaczęła kombinować. – Świnka to po angielsku nie robi „kwi, kwi” tylko „oink, oink” prawda? Pies nie „hau, hau” tylko „woof, woof”, co nie? A kogut nie „kukuryku” tylko „cock-a-doodle-do” – nie dawała za wygraną.

– Czyli jak widać nie tylko ludzie mówią w różnych językach – próbowałam być zabawna.

– Taaa, jasne. Bez sensu. Przecież prawdziwe zwierzęta nie mówią po angielsku, bo go nie znają. A te wszystkie odgłosy to jakaś dziecinada  – orzekła siostrzenica i zrobiła buzię w dziób.

– Tak? A wcale, że nieprawda. Na moich zajęciach kangurek Kangi mówi do nas po angielsku, wiesz? – stwierdziło ostatecznie moje dziecko i tym samym zamknęło dyskusję nad kwestią zwierzęcych odgłosów…


Taką oto piękną klęską zakończyła się moja plenerowa lekcja angielskiego w ZOO. Póki co – dla tych, co już w ogrodzie zoologicznym byli oraz dla tych, którzy dopiero tam się wybierają – postanowiłam zamieścić nader przydatną na tę okoliczność mini-ściągawkę. Czytać należy  ją koniecznie na głos i najlepiej w grupie. Tylko wcześniej pozamykajcie okna, Kochani 🙂


 
świnka – oink, oink
wrona – caw, caw / croak, croak
pies – woof, woof / bow wow / arf, arf
ptaszki – tweet, tweet
kotek – meow
krowa – moo, moo
koza – baah, baah
kura – cackle / cluck
gąska – honk /gaggle
sowa – hoot / hoo-hoo
osiołek – hee-haw
indyk – gobble-gobble
gołąbek – coo
kaczka – qwack, qwack

owca – baa-bee

brzęczenie owada – buzzzz

syczenie – hisss
pisklę – cheep, cheep

chrząkanie – grunt, grunt

wycie – howl, howl
kukuryku – cock-a-doodle-do
sowa – hoot, hoot
rżenie konia – neigh, neigh
mruczenie kota – purrrr
ryczenie – roar
warczenie – snarl
pisk – squeak

 

Dodaj komentarz