Z "jak najlepiej" na "wystarczająco dobrze"

Barry Schwartz, profesor psychologii z Swarthmore College w Pensylwanii, twierdzi, że im więcej mamy możliwości do wyboru, tym trudniej nam się na coś zdecydować. A to z kolei sprawia, że nie jesteśmy szczęśliwi.
W wywiadzie, który można znaleźć tutaj http://wyborcza.pl/magazyn/1,145323,18112084.html, radzi, abyśmy się uspokoili i docenili to, co mamy. Inaczej, jak przestrzega, zwariujemy. Według niego więcej oznacza mniej.
Kiedy czytałam ten wywiad przypomniała mi się prosta zasada dotycząca dzieci. Łatwiej wybrać im jedną z dwóch proponowanych rzeczy niż jedną z wielu. Prosty przykład to kolorowe rurki, które ostatnio przyniosłam na zajęcia. W paczce było kilka kolorów. Dzieci mogły wziąć, który chciały. I tu właśnie pojawił się problem… bo maluszki zaczęły się zastanawiać. Co trwało i trwało i…… trwało. A każda lekcja ma swój rytm, swoją dynamikę, czemu zbyt długie przestoje nie służą. Jak już któreś się zdecydowało, to nagle rezygnowało z danego koloru i zaczęło poszukiwania kolejnego, bo może jednak czerwony będzie lepszy niż żółty…
Zgodnie z tym, co mówi Schwartz, któregoś dnia te dzieci, już wtedy dorosłe, obudzą się i nie będą wiedzieć, co mają robić. Co wybrać? Natomiast rodzice, którzy dali im wszystko, wszystko, co najlepsze, nie będą tego w stanie zrozumieć.
Ja też chciałam dać moim uczniom wszystko, co najlepsze, czyli jak najwięcej kolorów do wyboru. Niestety dzieci tym wyborem zostały przytłoczone.
Bogatsza o to doświadczenie na kolejne zajęcia przyniosłam rurki tylko w dwóch kolorach. Magia! Dzieci od razu się decydowały 🙂 Nie było nawet żadnych wymian!
Schwartz przestrzega również przed tym, żeby dla swoich dzieci pragnąć tylko tego, co najlepsze.
Pamiętam, że kiedyś miałam w grupie dziewczynkę, już 5 czy 6-letnią, która bardzo przeżywała, kiedy przegrała w jakąś grę. Przeżywanie oczywiście jest OK, każdy ma do tego prawo. Gorzej, że to mama robiła z tego wielką sprawę. Najpierw ją pocieszając, a potem mówiąc do mnie: „Bo ja wolę, żeby ona zawsze wygrywała”. Cóż, wtedy nie miałam tego doświadczenia i wiedzy, która mam dziś, więc zamiast powiedzieć jej, jaką krzywdę robi takimi słowami swojemu dziecku, zamurowało mnie. Intuicyjnie czułam, że coś jest nie tak. Dziś wiem, że dziecku, które słyszy taki komunikat z ust matki, najbliższej osoby, będzie bardzo ciężko w przyszłości. Do kogo się zwróci, kiedy coś mu się nie powiedzie, skoro matka woli, żeby ono ciągle wygrywało…
Chcąc dla dzieci „jak najlepiej” nawet nie wiemy, że możemy je skrzywdzić.
Schwartz zwraca też uwagę na to, że kiedy dzieciom przychodzi decydować o sobie też chcą tylko tego, co najlepsze. Podkreśla, że „jak najlepiej” to nie jest klucz do zdrowia psychicznego. Proponuje w zamian zgodę to, co „wystarczająco dobre”. Ktoś zawsze będzie od nas lepszy – taki wniosek płynie z porównywania się. Zwłaszcza teraz kiedy ludzie chwalą się czym tylko mogą na Facebooku czy innych mediach społecznościowych. Porównujemy się zwykle do kogoś, kto ma więcej. Rada Schwartza: zastanów się, za co jesteś wdzięczny i co Ci się dziś udało.

Dodaj komentarz