Czy to plac zabaw, czy plac boju?

„Nie pobrudź się”, „uważaj, bo się przewrócisz”, „chodź tu do mnie, zwiążę ci włosy! No, bo jak ty wyglądasz?!” – i tak w kółko. Dziewczynka przyjmowała to wszystko z zadziwiającym spokojem. Ja na jej miejscu już dawno bym coś odpyskowała. Nawet przez chwilę rozważałam, czy nie zwrócić babci uwagi. Już dawno sobie postanowiłam, że na placu zabaw się do niczego nie wtrącam. Ani do dzieci, ani do dorosłych. Choć kilkakrotnie byłam bliska, by się złamać.
Tak, plac zabaw czasem tylko z nazwy jest do zabawy. Zauważyła to nawet dziewczynka, która w końcu pod nosem, powiedziała niby to do siebie, niby do babci, „ty chyba nie chcesz, żebym się dobrze bawiła”.
Taka mała, a taka mądra. Dała mi prawdziwą lekcję szacunku i stoicyzmu. Choć miała ku temu wszelkie powody, nie zbuntowała się. W końcu babcia to starsza pani, a starszym, jak wiadomo, należy się szacunek. Wiem, wiem. Zaraz nakrzyczą na mnie zwolennicy wszechobecnego indywidualizmu. Bo przecież każdy ma prawo dobrze się bawić i wyrażać siebie samego tak, jak mu się to podoba. Mała dziewczynka też.
Oczywiście, ale co w tym wypadku z babcią. Jej komunikaty do wnuczki nie są przyjemne. Można by się nawet w nich dopatrzyć znamion psychicznej przemocy. Pomyślmy jednak chwilę o babci. Co się dzieje u niej w głowie? Z nieba leje się żar. Starszej pani jest gorąco, a mimo to przyszła na plac zabaw. Być może bolą ją nogi, bo od razu rozejrzała się za ławeczką. Chce dla wnuczki dobrze. Tak, uważam, że właśnie tak jest. Babcia nie jest oblatana w najnowszych trendach psychologii rozwoju dziecka i nie wiem, że lepiej jest jednak zmienić ton i używać innych słów.
Starsza pani mówi pewnie do wnuczki to samo, co słyszała kiedyś od swojej mamy, swoich ciotek i babć. Intencje ma dobre. Niestety nie po drodze im z pragnieniami dziewczynki. Dziewczynka o tym wie. Daje się babci czesać i schodzi z wyższej drabinki, jeśli babcia tak każe. Hm… nawet sam zwrot „tak każe” trąci dziś myszką i wydaje się być nie na miejscu.
Mnie też często dzieci pytają, a dlaczego mamy to zrobić? Staram się tłumaczyć. Chcę, żeby znały moje powody, ale! Ale Czasem już nie mam po prostu siły. Kiedy ja byłam dzieckiem, mówiono mi „rób, jak ci każę”, ja w chwilach słabości mówię „bo tak powiedziałam”, czy „ bo tak zdecydowałam”. Ale wtedy można mi zarzucić, że nie biorę pod uwagę potrzeb dziecka, że tylko moje zdanie się liczy, że drugi człowiek (co z tego, że mniejszy) przestaje być podmiotem, a staje się przedmiotem.
I jak tu się nie pogubić w tych wszystkich komunikatach… Zwłaszcza, że puszczają nerwy i „albo zrobisz, co ci każę, albo nie kupię ci czekolady!”. Zastraszanie czasem działa.
Dlatego tak podziwiam tę dziewczynkę. Zachowała się z iście stoickim spokojem. Gdyby jeszcze miała tyle lat, co ja, to pewnie pogadałaby z babcią na spokojnie po powrocie z placu zabaw i powiedziała otwarcie, co myśli o jej napominaniach i że one przeszkadzają jej się dobrze bawić. A plac zabaw jest przecież od dobrej zabawy.

Dodaj komentarz