MAŁY, ALE WAŻNY PARTNER

DSC04552

 

Każdego dnia sporo mówimy o tym, jak bardzo poważnie traktujemy nasze dzieci. Dbamy o ich dobro, myślimy o przyszłości, planujemy edukację, karierę, a nawet życie prywatne… Niestety – albo na szczęście – życie pisze własne scenariusze 🙂 Bo przyznajcie, jeśli wszystko można byłoby tak dokładnie zaplanować, to gdzie mielibyśmy miejsce na zaskoczenie? Na ten niecodzienny, ale jakże ciekawy nerw życia…

 

Oczywiście, wszystkim rodzicom i dzieciom życzymy wyłącznie dobrych i pozytywnych zaskoczeń. O złych nawet nie śmiemy tutaj wspominać. Dlatego skupmy się na poważnym traktowaniu dziecka jako partnera. Nie chodzi tylko o to, żeby spełniać obowiązki. Zastanówmy się czy na pewno staramy się potraktować nasze dziecko zgodnie z postawą partnerską. Oto przykład.

Pierwszy: ostatnio moja znajoma przechodziła lekcję stresu i pokory związaną z wysłaniem swojej córeczki do przedszkola. Dziewczynka (zaledwie trzyletnia) już pierwszego dnia przeżyła szok, widząc dość sporą grupę maluchów oraz musząc się wdrożyć w harmonogram dnia przedszkolaka. Jednym z bardziej stresujących zadań był przydział wieszaczka i szafki na kapcie. Mała lubi kotki, więc bardzo ucieszyły się obie z mamą, kiedy okazało się, że taki znaczek jest wolny i mogą go zaanektować. Zrobiło się przyjaźniej. Przez kolejne dwa dni był spokój i czas oswajania się z przedszkolem. Niestety złożyło się tak, że mama i córka musiały wyjechać i dziewczynka straciła kilka dni obecności w przedszkolu. Po powrocie z wielkim zdziwieniem zauważyła, że wieszak i szafka z kotkiem trafiły do innego dziecka, które z jakiegoś powodu musiało przejąć akurat to miejsce. Rzeczy dziewczynki zostały przełożone bez informacji rodziców w inne miejsce. Dziecko widząc, że „kotek nie jest już jej” rozpłakało się. Sytuacja była patowa. Mama interweniowała u opiekunek. Trzeba było zmienić nalepkę i wskazać małej nowe miejsce (na szczęście kotka udało się przenieść…). Sprawa została załatwiona, ale dziewczynka musi przekonać się do zalet uczęszczania w przedszkolu raz jeszcze. Panie opiekunki były zdziwione: o co tyle hałasu?

Ano jest o co. Po pierwsze, musimy zrozumieć jak bardzo stresująca dla dziecka jest zmiana dotychczasowego trybu życia. Po drugie, nawet najmłodsze przedszkolaki mają swoje sympatie i symbole, z którymi się identyfikują, dają im poczucie bezpieczeństwa. Nie biorąc tego pod uwagę możemy niepotrzebnie narazić dziecko na przykrość i stres. W niezamierzony sposób udowodniamy, że nie liczymy się z jego zdaniem. Jest małe i niczego nie rozumie…

Problem z jakimś „kotkiem”? Tak. I to duży. Bo ten kotek może nie w sposób bezpośredni, ale pośredni zaważyć na długotrwałym stosunku dziecka do uczęszczania nie tylko do przedszkola, ale edukacji w ogóle.

Wyobraźcie sobie taką sytuację. Któregoś pięknego wrześniowego dnia rozpoczynają się zajęcia w Waszej szkole Helen Doron. Dzieci radośnie wbiegają do sali, jak zawsze wita je uśmiechnięta prowadząca… Jednak zamiast dobrze znanego kangurka Kangi, ma jako towarzysza… psa o imieniu Dog i bez zbędnego tłumaczenia zwraca się do małych uczniów:      – I’m a Dog, and I want play with you!

Hmm, jak myślicie: jaka byłaby reakcja dzieciaków? Tak więc: traktujmy się poważnie. Z optymizmem i uśmiechem, ale… poważnie.

 

Dodaj komentarz