Niedziela dniem wolnym… nie dla matek

Dziś niedziela. Może i dla kogoś to dzień wolny, ale dla matek w niedziele jest tyle samo pracy ile w piątek, czy w poniedziałek. Ale ja mam tyle energii, ze mi ta praca z dzieciakami za mało więc zrobiłam jeszcze lekcję pokazową.

Na niedzielną lekcję pokazową zgłosiły się trzy mamy. Ale jak to w dzień wolny bywa: z trzech zrobiła się jedna, ale za to bardzo miła. Przyprowadziła ze sobą swoją dwuletnią córeczkę Viare.
Dziewczynka początkowo była lekko zawstydzona, ale przecież nie z takimi problemami radzimy sobie w Helen Doron, więc spróbowałyśmy zaprzyjaźnić się bliżej co dało fajny efekt, bo już żegnając się ze mną powiedziała: bye…bye z lekkością i swobodą, która zdarza się tylko u dzieci kiedy uczą się języka angielskiego.
Miłe to było spotkanie.
Reszta dnia upłynęła prywatnie: na plotkach przy herbacie i pieczonych orzeszkach ziemnych ze znajomymi, którzy w końcu nas odwiedzili.
Ellie aż błyszczały oczka na widok orzeszków, bo tyle kuleczek na jednym talerzu więc trzeba włożyć w nie rączki, aby przekonać się co stanie się dalej.
Nie trzeba było czekać zbyt długo aby przyleciał też Vincent. Ten pochłonięty swoją nową grą „Puppies”, zaczął udawać „po angielsku” małego psiaka zanurząjąc całą buzię w orzeszkach i usiłując je w ten sposób pochwycić bez użycia rączek.
Nic dziwnego, że w nasi znajomi nie byli przekonani do tych orzeszków.

Dodaj komentarz