Pierogi ruskie po angielsku


Dzieciaki mojej siostry zasługują na pełnometrażowy film

o sobie. Zawsze, kiedy przyjeżdżają do nas całą gromadą – dzieją się rzeczy zaskakujące…

 

Moja siostra ma dwie córki. Jedna jest już całkiem duża i uwielbiamy chadzać razem na zakupy, o czym kiedyś pisałam, druga z dziewczynek to zaledwie 3-letni „podlotek”. Co ciekawe, obie dziewczynki wychowywały się zupełnie inaczej.

Kiedy moja siostra urodziła pierwszą ze swoich pociech, była na etapie pierwszej pracy, urządzania domu i swojego życia. Musiała pogodzić obowiązki mamy z walką o pozycję zawodową. Stąd Ola (starsza z dziewczynek) była od samego początku uczona samodzielności. Ta wrodzona swoboda i samodzielność dotyczyły też nauki, dlatego Olcia języków obcych zaczęła uczyć się na własną rękę i po swojemu. Było sporo śmiechu, ale też i nerwów gdy musiała skonfrontować swoją wiedzę ze szkolną rzeczywistością. Kiedy siostra zdecydowała się na drugie dziecko, od początku zarzekała się, że teraz będzie inaczej. No i było inaczej…

Karolka to prawdziwe oczko w głowie rodziców i – co tu dużo mówić – całej reszty naszej rodziny. W związku z tym, że można było poświęcić jej o wiele więcej czasu i uwagi (poza tym przez lata doszło nam sporo doświadczenia życiowego) wychowanie i edukacja Karolki wydawały się być dobrze zaplanowaną strategią postępowania. Niespełna roczna mała oglądała anglojęzyczne programy edukacyjne, dostawała specjalne książeczki do zabawy, a rodzice, dziadkowie, bliższe i dalsze ciocie starały się tłumaczyć jej w sposób racjonalny i użyteczny rzeczywistość świata. Więc kiedy moja siostra zdecydowała się sprawdzić czy Karolka jest w odpowiedniej formie, aby pójść do przedszkola – nikt nie spodziewał się problemów. A tu… bęc!

Karolka w przedszkolu (nawet podczas próbnych odwiedzin) bawić się nie chciała. Był płacz, niechęć do jedzenia, nauczone po angielsku piosenki nagle wyleciały z pamięci, dzieci przestały być atrakcyjnym towarzystwem, a wręcz odwrotnie: zagrożeniem dla priorytetowej roli Karolki. Byłam zdziwiona i zaskoczona. Siostra przyznała, że niestety spełniają się jej wcześniejsze obawy. Spędzając z małą bardzo dużo czasu zauważyła, że dziewczynka przyzwyczaiła się do ciągłej atencji ze strony mamy i wyłącznie wspólnej z nią zabawy. A ona, jak się okazało, spędzając czas z Karolką nie mogła zajmować się niczym innym, jak tylko zabawą. – Pieczenie ciasta? Zapomnij! Praca? Nie żartuj… – usłyszałam. Stąd pojawił się pomysł z przedszkolem. Ale cóż, nie od razu Rzym zbudowano.

Zaczęłam zastanawiać się, co mogłabym zrobić. Starsza siostra Karolki była już na zupełnie innym etapie dorastania i niewiele mogła mi pomóc. Któregoś dnia zabrałam więc Karolkę na zajęcia do naszej szkoły. Ale nie do swojej grupy: eksperyment z góry skazany byłby na niepowodzenie, wszak jestem jej ciocią. Pomyślałam, że takie zajęcia będą dobrym wprowadzeniem do rzeczywistości przedszkolnej. Są krótsze i dziecko nie spędza na nich tyle czasu ile w tradycyjnym przedszkolu, do tego grupy są mniej liczne. Początek był trudny. Pierwsza konfrontacja nie obyła się bez łez i siedzenia w kącie. Mała zabrała innej dziewczynce zabawkę i przeszkadzała w zgadywankach. Udawała, że nic a nic nie rozumie po angielsku. Dopiero podczas trzecich odwiedzin, kiedy w trakcie zabawy nauczycielka spytała: – Where is our little bunny?, Karolka nie czekając na resztę dzieciaków zakrzyknęła:

– Bunny is here! i wskazała palcem króliczka na swojej koszulce. Dopiero kiedy dzieci wyraziły zachwyt jej bluzeczką i humorem, atmosfera ociepliła się. Karolka stała się częścią grupy i myślimy, że już niebawem poradzi sobie w przedszkolu, nawet przez osiem godzin. Mama Karolki też odetchnęła: ma w końcu czas dla siebie. Mała nareszcie zrozumiała, że każdy ma swoje zajęcia, a czas można spędzać wspólnie nie tylko na zabawie. Teraz przechodzi etap pomagania mamie w kuchni. Dostarcza przy tym sporo bałaganu, ale jeszcze więcej humoru. Ot, chociażby jak wtedy kiedy dociekała… jak będą pierogi ruskie po angielsku: russian dumplings? W takim razie, hmm… jak będą „kopytka”?

 

Dodaj komentarz