Hej! Tu Ewa – anglistka, lektorka, dyrektorka dwóch placówek i… specjalistka od robienia tysiąca rzeczy naraz (czytaj: mama). Moja przygoda z Helen Doron English zaczęła się od solidnego „nie”, które – jak się okazało – było najlepszym kopniakiem w stronę moich marzeń! 🙂
Trzeci rok Filologii Angielskiej. Moja przyjaciółka Sylwia Lewińska z pasją opowiada o niesamowitej metodzie pracy z dziećmi – Helen Doron. Jej entuzjazm mnie zaraża. Obserwuję jej zajęcia i już po chwili wiem: to jest to. Chcę być na jej miejscu.
Pełna energii idę na rozmowę rekrutacyjną… i niestety nie dostaję pracy. Słyszę: wróć za rok, jeszcze potrzebujesz czasu. Wracam. Przez kolejny rok uczę się, rozwijam, chłonę wiedzę i wracam aby spełnić marzenie. Gdy ja byłam dzieckiem, Helen Doron nie było jeszcze w Polsce. Uczyliśmy się gramatyki, zasad, testów – ale nie mówienia. A ja już wiem, że chcę to zmienić!
Rok później: kolejna rozmowa – jestem gotowa. Przechodzę intensywne szkolenia i zostaję certyfikowanym nauczycielem Helen Doron w Angielski Helen Doron Lublin Węglin. Już po kilku zajęciach widzę, jak dzieci zaczynają mówić po angielsku – najpierw pojedyncze słowa, potem zdania, pytania. I to działa!
Wkrótce dostaję propozycję prowadzenia Centrum w Łęcznej. Na początku to tylko wynajęta sala w szkole – uczę, odbieram telefony, prowadzę papiery czyli jestem nauczycielem, sekretarką, księgową, metodykiem… a tak naprawdę jestem przygotowana aby być po prostu lektorem, który wszystkiego innego uczy się metodą prób i błędów. W pewnym momencie wiem, że pora poprosić o pomoc. Dołączają nowi lektorzy, zmieniamy lokalizację, zyskujemy własną przestrzeń. Zespół rośnie, a ja mam cudowną asystentkę. Obsługa, komunikacja, organizacja – wszystko idzie w dobrą stronę.
Uczniowie rosną razem z nami. Mówią płynnie, bez bariery językowej, której my – dorośli – musieliśmy się pozbywać latami. W międzyczasie współpracujemy z bibliotekami, przedszkolami, organizujemy konkursy, wyjazdy, egzaminy Cambridge… i nieustannie się szkolimy.
Pojawia się nowe wyzwanie – stworzenie Centrum na Osiedlu Borek w Turce. Intensywne przygotowania, ogromne wsparcie mojego męża i… udaje się! Od teraz uczymy dzieci i młodzież również tam.
Kiedy zaczynałam, byłam bardzo młoda. Uwielbiałam dzieci, choć wiedziałam o nich oraz o ich rozwoju jeszcze niewiele. Dziś jestem mamą – moi chłopcy i ich potrzeby motywują mnie do kolejnych szkoleń, do rozwoju, do uczenia (się).
A teraz? Moi pierwsi uczniowie wyruszają w świat. Niektórzy rozpoczynają studia filologiczne. Dostaję CV od tych, którzy jeszcze niedawno siedzieli na zajęciach. Jedna z moich uczennic zostaje lektorką Helen Doron… w moim Centrum!
Ten rok to kolejna zmiana – po raz pierwszy od lat nie uczę osobiście. Koordynacja dwóch placówek pochłania dużo czasu, ale każda pozytywna opinia motywuje mnie do dalszego działania.
Czy brakuje mi prowadzenia zajęć z dziećmi? Bardzo. Uwielbiam obserwować zajęcia z pozycji metodyka, dzielić się wiedzą, wspierać zespół. A największą radość wciąż daje mi moment, gdy ci najmłodsi uczniowie wypowiadają pierwsze słowa i śpiewają po angielsku z entuzjazmem, zaś Ci nastoletni opowiadają o podróżach, podczas których używali angielskiego tak, jakby to był ich język ojczysty, naturalnie.