Poniżej wywiad z założycielką Studia Tychy-Wilkowyje. Kim jest prywatnie? Jakim wyzwaniom musi stawiać czoła? Dlaczego otwiera szkołę w czasie dogasającej pandemii?
Taki głos odezwał się w głowie Marty Kolec – nauczycielki języka angielskiego i mamy trójki dzieci. Jak sama mówi poniżej, to w dużym stopniu dla nich otwiera własną szkołę Helen Doron w Tychach Wilkowyjach. Do działania motywuje ją pasja, zaangażowanie i przekonanie o skuteczności metody, którą sama uczy. A czy miała też obawy? Poczytajcie.
1. Co cię przekonało do otwarcia własnej szkoły Helen Doron podczas pandemii?
Są takie momenty w życiu człowieka, gdy ni stąd, ni zowąd wstaje rano z łóżka i postanawia coś zmienić. Tak było i ze mną. Czasem wybór pada na kolor włosów, czasem na zmianę garderoby, a innym razem na wystrój wnętrza. W związku z tym, że prowadzę uporządkowane życie osobiste, przestrzenią do zmian okazała być się ścieżka kariery.
Celowo nie nazywam tego zmianą pracy, a rozwojem osobistym, gdyż marka Helen Doron pozwala na nieograniczony rozwój na wielorakich płaszczyznach. Nieustannie motywuje i inspiruje do działania, dzięki sieci kontaktów i interakcji, jakie naturalnie tworzą się w obrębie jej społeczności. Metoda pozwala na bycie nauczycielem, właścicielem szkoły, partnerem franczyzy, czy nawet dyrektorem regionalnym. Można ograniczyć się do jednej roli lub pełnić ich kilka. Możliwości sięgają tak daleko, jak ambicja i wyobraźnia danej osoby.
Doświadczenie 3 lat spędzonych we współpracy z siecią Helen Doron utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest to marka, której warto zaufać, a czas dogasającej pandemii uznałam za podatny grunt pod rozszerzenie własnej działalności. Nastąpiło naturalne oczyszczenie rynku, pozostawiając to, co silne i dobrze prosperujące.
Sieć Helen Doron świetnie poradziła sobie z przejściem na zdalne nauczanie. Szybkość w podejmowaniu decyzji i skoordynowana praca wielu osób przyczyniły się do opracowania spójnego rozwiązania i zmiany nauczania na online w stosunkowo krótkim czasie. Zatem, gdy w dniu 30 urodzin wewnętrzny głos zmian zawołał: „Spróbuj!” – bez wahania sięgnęłam po telefon!
2. Czy bycie mamą i posiadanie własnych dzieci miało wpływ na wybór właśnie tego rodzaju biznesu?
Nie uwarunkowało wyboru, ale okazało się być pomocne w praktyce. Osobiście uważam, że trzeba znać się na branży, którą się prowadzi. Nie wyobrażam sobie np. bycia restauratorem bez pasji do gotowania lub wybitnych zdolności kulinarnych, bądź też bycia mechanikiem nie posiadając praktycznej wiedzy w tej dziedzinie.
Rzecz jasna, zdarzają się działalności, które pomimo niewiedzy właścicieli dobrze prosperują, za sprawą zaangażowania pracowników lub wyboru odpowiedniego modelu biznesowego. Biorąc jednak pod uwagę ogół przypadków – zwykle kończy się to fiaskiem lub walką o przetrwanie. Wydaje mi się, że wybór biznesu powinien iść w parze ze znajomością branży i pasją, popartą zarówno wiedzą teoretyczną, jak i praktyczną.
Posiadanie własnych dzieci pomogło mi zrozumieć i poznać od strony praktycznej specyfikę pracy z daną grupą wiekową. Jest to również dodatkowa motywacja do stawiania czoła wyzwaniom. Bycie mamą bardziej ukształtowało mój charakter, zaangażowanie i autodyscyplinę, niż wpłynęło na wybór branży związanej z edukacją.
Osobiście nie zadowala mnie bylejakość czy przeciętność. Dążę do perfekcji. Nawet, jeśli nie uda mi się jej osiągnąć, to efekt finalny i tak będzie na wysokim poziomie. Zawsze staram się mierzyć wysoko i wyznaczać sobie ambitne cele, toteż utożsamiam się z marką, której hasło głosi: „Z nami przyszłość brzmi Perfect!”.
Helen Doron jest metodą, która od 35 lat nieustannie się doskonali, dzięki wspólnej pracy sztabu ekspertów, począwszy od lingwistów i trenerów, przez muzyków i grafików, na informatykach i specjalistach z zakresu e-marketingu skończywszy. Tak wielki dorobek jest niebywałym wsparciem. To przede wszystkim zaważyło na wyborze biznesu.
3. Jakie było twoje największe wyzwanie przed otwarciem własnej szkoły i jak sobie z nim poradziłaś?
Kiedy zamykam oczy i myślę o szczęściu, widzę rodzinę. Jej dedykuję mój osobisty sukces i rozwój. To właśnie wsparcie najbliższych na różnych etapach i płaszczyznach dało mi możliwość wzrostu i stawienia czoła największemu wyzwaniu, jakim okazał się być CZAS. Abstrakcyjny, trudny do zdefiniowania i niezbędny do zaistnienia wszystkich procesów i zmian, w tym także otwarcia własnej szkoły językowej.
To właśnie czas i umiejętne nim zarządzanie było, jest i pozostaje największym wyzwaniem, z którym mierzę się każdego dnia, dzieląc go pomiędzy tym, co kocham i tymi, których kocham.
Marta Kolec – Dyrektor Studia Helen Doron English w Tychach Wilkowyje
Tekst w całości dostępny pod: