7-letnia Hania jest z dziadkami na wczasach. Spacerują po deptaku, gdy dziewczynka mówi, że ma ochotę na lody:
– Haniu, nie kupię ci teraz lodów, nie mam pieniędzy – mówi zakłopotany dziadek.
– Ale dziadku! – Hania znalazła rozwiązanie – Wiesz, to trzeba pójść do bankomatu!
Hania wie, skąd się „przynosi” pieniądze, ale nie rozumie jeszcze, skąd się tam biorą. Jak uczyć dzieci zarządzania pieniędzmi? Przeczytajcie.
Sposobem na to, jak nauczyć dziecka oszczędzania, są przede wszystkim proste domowe obowiązki. Zamykamy drzwi, aby nie uciekło ciepło, zakręcamy kran, aby nie marnować wody, i nie objadamy się, bo wszystko ma wpływ na nasz budżet. Dzieci to wnikliwi obserwatorzy i chętnie dowiadują się nowych rzeczy. Wspólne rozmowy przy stole, dyskutowanie nawet większych wydatków, takich jak remont i kupno auta, to też jest edukacja finansowa dzieci.
5-letni Jerzyk dostał na urodziny 200 zł. Dla niego to duża kwota i Jerzyk oddał prezent rodzicom na przechowanie. Kilka tygodni później był świadkiem rozmowy o kupnie auta, rodzice potrzebowali pożyczki. Przypomniał im wtedy o swoim 200-złotowym depozycie.– Może weźcie ode mnie? – zaproponował.Jerzyk zaczyna rozumieć, że on też ma wpływ na domowy budżet.
Małe dzieci bardzo lubią bawić się w sklep. W takim sklepie sprzedawać można wszystko, można też dowolnie zamieniać się rolą z rodzicem. Oczywiście, kto sprzedaje, ten prowadzi kasę. Zaradny sprzedawca może otrzymywać od kupującego zapłatę nawet w prawdziwych pieniądzach, tym bardziej, gdy sprzedaje własne cenne wyroby, np. rysunki, ciasteczka.
Zarobek z kasy może powędrować do skarbonki (choćby samodzielnie wykonanej). Jest to nauka oszczędzania dla dzieci i sposób, jak nauczyć dziecko przedsiębiorczości:
Rodzic w ogóle jest przedstawicielem domowego banku, który oferuje niezwykle korzystne bezzwrotne pożyczki, jak kieszonkowe dla dziecka. Ileż radości daje uzbieranie części kwoty i niespodziewane uzupełnienie jej przez dorosłą osobę. „Pomagaj sam sobie, a Pan Bóg ci pomoże” – mówi stare przysłowie. Kto oszczędza, do tego się szczęście uśmiecha.
Dużo można się też nauczyć, wspólnie załatwiając proste sprawy urzędowe. Oczywiście, teraz mnóstwo rzeczy załatwia się zdalnie (a starsze dzieci bywają w tym lepsze niż rodzice!). Czasami jednak trzeba udać się do banku. Warto pokazywać i wyjaśniać dziecku, kto tam pracuje i co można załatwić.
Maluch pewnie nie zapamięta wszystkiego, ale ośmieli się w kontaktach z obcymi ludźmi i instytucjami. Edukacja finansowa dzieci, realnie i wirtualnie, to również świetna okazja, by wpajać im zasady bezpieczeństwa. Na przykład:
Starsze dzieci mogą już mieć własne konto oszczędnościowe, które na pewno będą chciały obsługiwać online. Konto to już wyższa szkoła oszczędzania. Wiąże się z nim „limit”, „debet”, „prowizja”… Gdy Hania podrosła, rodzice założyli jej konto, o którego stan musi zadbać, i dzięki temu wie, skąd biorą się pieniądze w bankomacie.
Chociaż niektórym rodzicom wydaje im się, że wiedzą, jak rozmawiać z dzieckiem o pieniądzach, w reakcji na słowa: „Chcę zarabiać” rozkładają parasol ochronny. Ich obawy są zrozumiałe! Mimo to już małe dzieci próbują brać sprawy w swoje ręce i projektują letnie minibiznesy.
Przykładowo w pobliżu jednego z centrów Helen Doron, położonego za rogatkami Wrocławia, ktoś nakleił ogłoszenie napisane dziecięcą ręką: „Zapraszamy na domową lemoniadę. Ulica Dębowa”. I rzeczywiście, przed domem jednorodzinnym pojawił się stolik, na nim karafka z napojem i jednorazowe kubeczki. Za stolikiem stała trójka dzieci śmiało (!) zapraszających do degustacji. Widok dziecięcego straganu z napojami, owocami czy słodyczami już nie zaskakuje. Tego typu biznes prowadzą też bohaterowie naszego kursu dla 8-latków – More Jump with Joey.
Trzeba widzieć radość w oczach małych przedsiębiorców, kiedy przechodzień zatrzyma się i wrzuci pieniądze do pudełka, traktując poważnie dziecko i pieniądze, które ono tak pomysłowo, uczciwie zarabia. Po zakończeniu dnia roboczego nastąpi sprawiedliwy podział między wspólnikami (a może i rodzice coś dorzucą do kasy?). Przy okazji dzieci nauczą się, że jeśli chcą rozwijać biznes, to część dochodu trzeba zainwestować na przykład w kupno cytryn do lemoniady na następny dzień. Oczywiście dzieci nie prowadzą stoiska w obcym miejscu, tylko pod domem któregoś z nich, a więc pod czujnym okiem rodziców. Nigdy też nie dyżurują w pojedynkę.
Najlepsza szkoła, to gospodarzenie pieniędzmi, które się zarobiło samemu. Uczy ona, że pieniądze nie biorą się znikąd, na utarg trzeba zapracować, i uczy odpowiedzialności. Jest to również sposób, jak budować pewność siebie u dziecka.
7-letnia Hania jest z dziadkami na wczasach. Spacerują po deptaku, gdy dziewczynka mówi, że ma ochotę na lody:
– Haniu, nie kupię ci teraz lodów, nie mam pieniędzy – mówi zakłopotany dziadek.
– Ale dziadku! – Hania znalazła rozwiązanie – Wiesz, to trzeba pójść do bankomatu!
Hania wie, skąd się „przynosi” pieniądze, ale nie rozumie jeszcze, skąd się tam biorą. Jak uczyć dzieci zarządzania pieniędzmi? Przeczytajcie.
Sposobem na to, jak nauczyć dziecka oszczędzania, są przede wszystkim proste domowe obowiązki. Zamykamy drzwi, aby nie uciekło ciepło, zakręcamy kran, aby nie marnować wody, i nie objadamy się, bo wszystko ma wpływ na nasz budżet. Dzieci to wnikliwi obserwatorzy i chętnie dowiadują się nowych rzeczy. Wspólne rozmowy przy stole, dyskutowanie nawet większych wydatków, takich jak remont i kupno auta, to też jest edukacja finansowa dzieci.
5-letni Jerzyk dostał na urodziny 200 zł. Dla niego to duża kwota i Jerzyk oddał prezent rodzicom na przechowanie. Kilka tygodni później był świadkiem rozmowy o kupnie auta, rodzice potrzebowali pożyczki. Przypomniał im wtedy o swoim 200-złotowym depozycie.– Może weźcie ode mnie? – zaproponował.Jerzyk zaczyna rozumieć, że on też ma wpływ na domowy budżet.
Małe dzieci bardzo lubią bawić się w sklep. W takim sklepie sprzedawać można wszystko, można też dowolnie zamieniać się rolą z rodzicem. Oczywiście, kto sprzedaje, ten prowadzi kasę. Zaradny sprzedawca może otrzymywać od kupującego zapłatę nawet w prawdziwych pieniądzach, tym bardziej, gdy sprzedaje własne cenne wyroby, np. rysunki, ciasteczka.
Zarobek z kasy może powędrować do skarbonki (choćby samodzielnie wykonanej). Jest to nauka oszczędzania dla dzieci i sposób, jak nauczyć dziecko przedsiębiorczości:
Rodzic w ogóle jest przedstawicielem domowego banku, który oferuje niezwykle korzystne bezzwrotne pożyczki, jak kieszonkowe dla dziecka. Ileż radości daje uzbieranie części kwoty i niespodziewane uzupełnienie jej przez dorosłą osobę. „Pomagaj sam sobie, a Pan Bóg ci pomoże” – mówi stare przysłowie. Kto oszczędza, do tego się szczęście uśmiecha.
Dużo można się też nauczyć, wspólnie załatwiając proste sprawy urzędowe. Oczywiście, teraz mnóstwo rzeczy załatwia się zdalnie (a starsze dzieci bywają w tym lepsze niż rodzice!). Czasami jednak trzeba udać się do banku. Warto pokazywać i wyjaśniać dziecku, kto tam pracuje i co można załatwić.
Maluch pewnie nie zapamięta wszystkiego, ale ośmieli się w kontaktach z obcymi ludźmi i instytucjami. Edukacja finansowa dzieci, realnie i wirtualnie, to również świetna okazja, by wpajać im zasady bezpieczeństwa. Na przykład:
Starsze dzieci mogą już mieć własne konto oszczędnościowe, które na pewno będą chciały obsługiwać online. Konto to już wyższa szkoła oszczędzania. Wiąże się z nim „limit”, „debet”, „prowizja”… Gdy Hania podrosła, rodzice założyli jej konto, o którego stan musi zadbać, i dzięki temu wie, skąd biorą się pieniądze w bankomacie.
Chociaż niektórym rodzicom wydaje im się, że wiedzą, jak rozmawiać z dzieckiem o pieniądzach, w reakcji na słowa: „Chcę zarabiać” rozkładają parasol ochronny. Ich obawy są zrozumiałe! Mimo to już małe dzieci próbują brać sprawy w swoje ręce i projektują letnie minibiznesy.
Przykładowo w pobliżu jednego z centrów Helen Doron, położonego za rogatkami Wrocławia, ktoś nakleił ogłoszenie napisane dziecięcą ręką: „Zapraszamy na domową lemoniadę. Ulica Dębowa”. I rzeczywiście, przed domem jednorodzinnym pojawił się stolik, na nim karafka z napojem i jednorazowe kubeczki. Za stolikiem stała trójka dzieci śmiało (!) zapraszających do degustacji. Widok dziecięcego straganu z napojami, owocami czy słodyczami już nie zaskakuje. Tego typu biznes prowadzą też bohaterowie naszego kursu dla 8-latków – More Jump with Joey.
Trzeba widzieć radość w oczach małych przedsiębiorców, kiedy przechodzień zatrzyma się i wrzuci pieniądze do pudełka, traktując poważnie dziecko i pieniądze, które ono tak pomysłowo, uczciwie zarabia. Po zakończeniu dnia roboczego nastąpi sprawiedliwy podział między wspólnikami (a może i rodzice coś dorzucą do kasy?). Przy okazji dzieci nauczą się, że jeśli chcą rozwijać biznes, to część dochodu trzeba zainwestować na przykład w kupno cytryn do lemoniady na następny dzień. Oczywiście dzieci nie prowadzą stoiska w obcym miejscu, tylko pod domem któregoś z nich, a więc pod czujnym okiem rodziców. Nigdy też nie dyżurują w pojedynkę.
Najlepsza szkoła, to gospodarzenie pieniędzmi, które się zarobiło samemu. Uczy ona, że pieniądze nie biorą się znikąd, na utarg trzeba zapracować, i uczy odpowiedzialności. Jest to również sposób, jak budować pewność siebie u dziecka.