Pracowała w szpitalu, jednocześnie studiowała i uczyła angielskiego. Teraz ma własna szkołę językową. Paula Dziura
słuchaj na:

SpreakerSpotifyGoogle PodcastApple PodcastYouTube

Grzegorz Grabiec: Dzisiaj moją gościnią jest Paula Dziura ze Starachowic. Dzień dobry.

Paula Dziura: Dzień dobry.

Słyszałem, że ty najpierw pracowałaś w szpitalu, a później zostałaś nauczycielką.

Haha… Tak, ale to bardzo krótka historia, po prostu do… w szpitalu sobie dorabiałam, jak studiowałam. A później znalazłam ogłoszenie w prasie o… z zapytaniem, że potrzebują nauczycieli. I tak oto jestem. Tak zostałam nauczycielką.

Co studiowałaś wtedy?

Filologię angielską.

Co cię skierowało, jaką motywację miałaś, żeby studiować filologię angielską?

A… to był cudowny nauczyciel w liceum i on mnie zaraził tą pasją. Na początku była nauczycielka w podstawówce, później… później ten nauczyciel w liceum, i jakoś tak to się wszystko wokoło nich kręciło. Po prostu trafiłam na dobre osoby, które mnie tą miłością do języka zaraziły. A, że dobrze mi szło i każdy to na każdym kroku gdzieś tam podkreślał, tak stwierdziłam, ok, dobra, zróbmy to.

Czyli co, fajny nauczyciel…

Tak.

Mówisz, o ja też chce taka być?

Tak, dokładnie tak. Tak było, słuchaj. I oto jestem i myślę, że moi uczniowie też by powiedzieli, że chyba nie jestem taka zła. Haha.

Jak nauczyciel angielskiego może wpłynąć na przyszłość dziecka

Myślisz, że twoi uczniowie, uczennice cię kochają i też będą chcieli zostać nauczycielami?

Mam taką nadzieję. No ja im całe serce swoje oddaje podczas zajęć i wszystko co robię, to robię z myślą o nich. Więc jeżeli chociaż jedno będzie takie, które pójdzie w moje ślady i to wszystko będzie dzięki mnie, to będę naprawę bardzo, bardzo dumna.

Wiesz, że to jest możliwe? Bo są takie przypadki nauczycieli, którzy byli naszymi uczniami?

Wiem, wiem. Słyszałam o tym. To jest cudowne, słuchajcie, naprawdę. Coś nieprawdopodobnego i pomyśleć, że od maleńkości… zaraziliśmy… i to ziarenko wykiełkowało w przepiękny kwiat i mamy cudownego, kolejnego nauczyciela metodą Helen Doron. Super to jest!

Czyli jeżeli twoją inspiracją był nauczyciel ze średniej szkoły, czyli nauczyciel ma jakiś wpływ na ludzi?

Jasne. Słuchajcie no, oni z nami spędzają jakąś część swojego życia, całkiem sporą. Zwłaszcza z tymi nauczycielami szkolnymi. A później przychodzą do nas na zajęcia dodatkowe, więc mamy ogromny wpływ na… na rozwój tych dzieci i na to, kim będą w przyszłości.

A my w Helen Doron nie tylko uczymy ich języka angielskiego, ale przede wszystkim uczymy ich wielu bardzo ważnych wartości życiowych. Także no, myślę, że są spore szanse na to.

A o co chodzi z tymi butami?

Z butami. Haha… Ok.

No, musiałem zapytać.

No jako kobieta, wiesz, to lubię buty. Tak, lubię bardzo buty. I nie tylko. I ubrania też lubię.

Jak to jest połączone z Helen Doron?

Z Helen Doron? Haha.

Z nauką angielskiego dla dzieci?

A słuchaj, że jak uczymy butów i ubrań, to mogę przynieść sporo swoich i dzieci wtedy mogą się w nie przebierać i ubierać, i oczywiście o tym opowiadać w języku angielskim, wiadomo. Haha.

Od pasji do własnego biznesu

Pracowałaś w szpitalu, później studiowałaś filologię?

Nie. W trakcie, jak studiowałam filologię, to pracowałam w szpitalu. 

A, czyli w odwrotnej kolejności.

Tak. Znaczy to w zasadzie było w równoległym momencie. Także jeszcze studiując też zaczęłam uczyć w Helen Doron.

I nagle bach, jesteś przedsiębiorczynią.

Tak się złożyło, no. Wiesz co, to po prostu, ja nigdy o tym nie marzyłam i nigdy nie przypuszczałam, że, że będę tutaj siedzieć przed tobą jako właścicielka szkoły. Ja zawsze chciałam być nauczycielem i super się w tym realizowałam, i nagle przydarzyła się sposobność, żeby tym przedsiębiorcą zostać. I nawet, jak ona się przydarzyła, to… rozmawiając z tym z moim mężem… ja mówiłam, słuchaj nie, to jest w ogóle nie dla mnie.

Ja sobie nie dam rady. Że nawet jeżeli ktoś się znajdzie na miejsce poprzedniego franczyzobiorcy, to ja w dalszym ciągu będę pracować jako nauczyciel i dawać z siebie dwieście procent. I myślę, że ten ktoś będzie na sto procent ze mnie zadowolony. I to wszystko dzięki mojemu mężowi. Bo to on gdzieś tam… tą wiarę we mnie tchnął i ja uwierzyłam, że mogę być. I słuchaj jestem, tutaj. 

Czyli nie żaden nauczyciel przedsiębiorczości ze średniej szkoły?

Nie. Nie, nie, nie, nie. To mój mąż. To, to jemu w dużej mierze zawdzięczamy to, że tu jestem. No i wiadomo, i innym szeregu, innym osobom, które uwierzyły i dały mi tą szansę, żeby być właścicielką szkoły. No, nie było łatwo.

No właśnie. Bo ty przejmowałaś szkołę po kimś, ktoś wcześniej prowadził.

Tak.

I odkupowałaś ten biznes od tego kogoś.

Tak, tak. Dokładnie tak.

Jakie są wyzwania dla kogoś, kto przejmuje działającą szkołę po kimś? 

Yhm.

Bo to jest jakoś poukładane… w jakiś tam sposób musisz przyjść, popatrzeć na to, przeorganizować, zrobić po swojemu. Więc to jest troszkę inna sytuacja, niż kiedy tworzysz coś od zera.

Zupełnie inna sytuacja. Są klienci, którzy wcześniej byli związani z poprzednim właścicielem i musisz zbudować ich zaufanie, i zaskarbić sobie to zaufanie, wiadomo. Ty masz swoją wizję tej szkoły. Chciałbyś, żeby ona działała na twoich zasadach. Więc to wszystko tutaj będzie bazowało na tym, czy ten klient ci zaufa i będzie chciał z tobą zostać. Czy mu się spodobasz jako osoba, i czy z tobą zostanie? Po prostu.

Wiadomo, baza klientów jakaś jest. Więc to dla ciebie z jednej strony jest fajny początek, bo nie musisz tych wszystkich klientów zdobywać od nowa. Natomiast istnieje też ryzyko, czy… jako osoba przede wszystkim się im spodobasz. Czy będą chcieli z tobą tę naukę kontynuować. No i, wiadomo, z tym się wiąże też szereg innych rzeczy. Że być może zmienią się lektorzy, bo być może ktoś z tobą nie będzie chciał kontynuować współpracy. Być może zmieni się miejsce tej szkoły. Tak na dobrą…

Zmieniałaś miejsce?

Zmieniałam miejsce, tak, tak.

Na większe, bardziej w centrum?

Właśnie nie. Zmieniłam na większe, ale wiesz co, na uboczu, i mnie się wydawało, że to jest super decyzja, zupełnie. Bo to było fajne miejsce, bardzo przestronne, mieliśmy sporo więcej niż poprzednim razem. Natomiast, no niektórym rodzicom, no nie przypadło, nie przypadła ta zmiana do gustu, więc po prostu no nie kontynuowali, wiadomo.

I to jest to miejsce, w którym teraz jesteś?

Nie, nie.

Czyli jeszcze jedna zmiana?

Jeszcze jedna, tak. I myślę, że tutaj, już zostanie. Bo, no słyszę bardzo często, że jest super. Jest w ścisłym centrum miasta, także wokoło jest sporo miejsc, gdzie rodzic może się udać czekając, aż jego dziecko skończy swoje zajęcia.

Jakie myślisz masz palny, czy wyzwania na najbliższy czas. Czy chcesz zostać największą szkołą Helen Doron w Polsce?

Haha… słuchaj, no wszystko jest możliwe. Byłoby fantastycznie. I myślę, że dałabym radę to udźwignąć, ale no aż tak wielkich planów, no nie mam, wiadomo. Natomiast byłoby super, na pewno.

Co motywuje nauczycieli Helen Doron do prowadzenia własnego biznesu

Chciałaś zostać nauczycielką, bo to jest twoja pasja, hobby, co cię w tym motywuje najbardziej?

No zdecydowanie efekty, które widzę u moich uczniów. Ja uczę dzieci już od drugiego roku życia. Akurat taki przedział wiekowy i uczę dzieci nawet nastoletnie. Teraz najstarsi moi uczniowie są w piątej klasie szkoły podstawowej. A najmłodsi właśnie mają dwa lata. Tak więc, jak widzisz u tych niespełna dwuletnich dzieci, jak oni mówią w języku angielskim, a czasami ciężej im przychodzi mówić w języku polskim, no to, wiesz, serce ci rośnie, i wierzysz w to, że to wszystko ma sens, i że na pewno, że naprawdę działa.

I jak do tego dołożymy radość rodzica, który słyszy jak jego dziecko wypowiada pierwsze słowa w języku angielskim, no… to… to czujesz sprawczość tego wszystkiego. Że to jest to, co powinieneś robić, że jesteś we właściwym miejscu. I po prostu te efekty wynagradzają ci czas, jaki wkładasz w przygotowanie się do tych zajęć.

Rodzice nie są zaniepokojeni, że dziecko mówi po angielsku, a nie po polsku?

Nie, nie, nie są zaniepokojeni. Nie dla..

Dziadkowie, dziadkowie, nie wiem?

Dziadkowie pewnie tak… natomiast… wiadomo, prawda? Natomiast my naszym rodzicom zawsze mówimy, że może się tak wydarzyć, że dzieci będą chętniej mówić w języku angielskim, niż czasem w polskim. Ale tylko i wyłącznie dlatego, że jest po prostu on łatwiejszy w wymowie. I absolutnie nic im się nie pomiesza. Nie będzie im się mieszał język polski z językiem angielskim. Więc jeżeli ktoś ma obawy, to nie musi się obawiać, tylko trzeba przyprowadzić dziecko do nas na język angielski haha.

Mój piętnastoletni uczeń, którego uczę już szósty rok, powiedział, że przychodzi tak długo do mnie już dlatego, że ja nie mam librusa. Librus to jest taki dziennik elektroniczny do kontaktów z rodzicami w szkole państwowej. Ponieważ nie mamy typowego sposobu pracy z uczniami, jak w szkole państwowej, dzieciaki przychodzą do nas chętnie i cały czas im podkreślam to, że przychodzą tam dla siebie, i dlatego żeby znać język angielski w przyszłości, i używać go, i komunikować się po angielsku. Więc moją motywacją i ich motywacją jest to, że w przyszłości będą znać język angielski. Lidia Fatyga

Jakie jest twoje doświadczenie z motywowaniem uczniów?

Librus niekoniecznie, tak jak powiedziała Lidia przede mną. Natomiast my przede wszystkim wzmacniamy dzieci i motywujemy je w zupełnie inny sposób do tego, żeby pracowały. Przede wszystkim chwalimy każdy ich najmniejszy wysiłek. Czyli jak czasami im się nie uda wypowiedzieć całego zdania, czy coś przekręcą, czy nawet wypowiedzą jedno słowo, to będziemy ich nieustannie chwalić i podkreślać, że ich postępy są super, na każdym kroku. 

Uczysz od dwa tysiące piętnastego roku.

Yhm.

Zmiany w rozwoju dziecka z perspektywy jego nauczyciela

Czyli uczniowie, którzy są z tobą najdłużej, są szósty, czy siódmy rok. Jakie zauważasz w nich zmiany? Czy postęp znajomości języka angielskiego, który u nich jest.

No w zasadzie w tym momencie to oni już mówią na naprawdę bardzo wysokim poziomie w języku angielskim. Można by było wręcz pokusić się o stwierdzenie, że to już jest biegła znajomość tego języka. Oni zupełnie inaczej funkcjonują wśród dzieci, które są z nami, dajmy na to pierwszy rok. Oni budują swoje wypowiedzi już w zupełnie inny sposób, i można zauważyć, że robią to bardzo pewnie, i świadomie, i te słowa z nich, wiesz, wypływają, po prostu.

Nie zastanawiają się nad budowaniem wypowiedzi w obcym języku, tylko jest to dla nich wręcz naturalne. Oni posługują się językiem angielskim w tym momencie tak, jakby mówili w swoim ojczystym języku. I są tacy uczniowie, którzy… którzy są ze mną już tak długo. I przyszli do szkoły wtedy, kiedy ja zaczynałam pracę. No i na tym etapie zdają też egzaminy Cambridge, na bardzo wysokim poziomie, i nie przynosi im to zupełnie żadnego stresu.

Wręcz przeciwnie, jest to dla nich motywacja do dalszej nauki i do tego żeby osiągać większe sukcesy, jeżeli chodzi o uczenie się języka angielskiego. Mam takiego ucznia, który jest teraz w trzeciej klasie szkoły podstawowej, a przyszedł do mnie mając cztery lata.

I nauczyciel u niego w szkole zawsze powtarza, że no w zasadzie to już nie ma z nim co robić. Że materiał trzeciej klasy jest już dla niego zbyt prosty. Nawet ostatnio chwalił się, że pisał test dla czwartoklasisty. Bo ten dla trzecioklasisty był dla niego zbyt prosty. I też oczywiście dostał z niego najlepszą możliwą ocenę. Generalnie nauczyciele szkolni są pod ogromnym jego wrażeniem. Jeżeli tylko uwierzymy w to dziecko i damy mu możliwość do tego, żeby się tego języka uczyło. Im wcześniej zaczniemy, tym lepiej, bo później będzie mu łatwiej. Nie tylko w szkole, ale w świecie, w ogóle.

Uczyłaś w szkole publicznej?

Nie. Nie miałam tej przyjemności.

Nigdy?

Nigdy. Także ciężko mi się jest na ten temat wypowiadać, znam tylko z opowieści. Może tak dlatego, że zaczęłam uczyć metodą Helen Doron nigdy mnie nie ciągnęło do tego, żeby uczyć w szkole państwowej. Zawodowo spełniałam się, siedząc z moimi dziećmi w kręgu na dywanie i nie potrzeba mi było nic więcej.

No, ale jednak chciałaś być nauczycielką, w tej państwowej szkole ktoś cię..

Tak, tak. Ale zanim zaczęłam nią być, trafiłam do szkoły Helen Doron. I zobaczyłam jak te zajęcia wyglądają, no i bez pamięci się zakochałam, po prostu. I w tej miłości, wiesz, trwam do dzisiaj. Bo mimo tego, że jestem właścicielem i czasami jest wymagane… wymagają ode mnie, żebym przede wszystkim tym właścicielem w szkole była, to mi jest bardzo ciężko zerwać z uczeniem. Bardzo, bardzo ciężko.

No właśnie, bo jest taki trend, że jak jesteś właścicielką szkoły, no to już tam zostaw to uczenie, bo musisz się zająć tym zarządzaniem.

Haha. Tak, tak, tak. I na każdym spotkaniu jakimś biznesowym z moim dyrektorem, haha, jest to podkreślane, że powinnam mniej, zdecydowanie mniej. Bo ja uczę cztery dni w tygodniu, co… naprawdę bardzo dużo. Sami wszyscy wiemy ile kosztuje nauczyciela Helen Doron to, żeby się porządnie do tych zajęć przygotować. A ja lubię sobie bardzo wysoko postawić poprzeczkę i uwielbiam, jak moje zajęcia są od pierwszego punktu do ostatniego no idealne wręcz. I… i po prostu lubię być dobrze przygotowana, bo wtedy mam takie poczucie, że temu dziecku no dałam wszystko z siebie. Wszystko, co najlepsze.

Bo wiadomo, że jestem tam głównie dla tych dzieci, prawda. Natomiast ja bardzo często wspominam, że ja, no nigdy tego nie zostawię. Nie rzucę uczenia na rzecz zarządzania szkołą tylko i wyłącznie, że chociażby miałby to jeden dzień w tygodniu tylko, no to muszę uczyć. Bo ja po prostu to kocham robić. I to jest to, co w życiu mnie, no najbardziej uskrzydla, gdzieś tam, i w tym się też spełniam.

To może ta decyzja, żeby przejąć prowadzenie szkoły była błędną decyzją i trzeba było zostać nauczycielką?

Haha. Nie, absolutnie nie. Nie mam takiego poczucia, że była błędną decyzją. Bo to jest jedna z lepszych rzeczy w życiu, która mi się przytrafiła, naprawdę. Ja uwielbiam to miejsce, które stworzyłam. Nie mam jakiejś długiej karencji bycia właścicielem szkoły, bo to jest dosłownie mój trzeci rok. Także ja się wielu rzeczy ciągle uczę. Ale jestem dumna z tego, jakie miejsce powstało. I… jestem dumna z tego, co zrobiłam z tą szkołą, i jak cudownie ona teraz funkcjonuje.

Wiadomo, że są rzeczy, które można by pewnie było ulepszać, ale ja ciągle dążę do tego, żeby było jak najbardziej idealnie. Uwielbiam to miejsce, naprawdę. Bo wiem, że to jest takie… takie wymarzone miejsce dla dzieci. Że każdy kto tam przychodzi, to bardzo dobrze się czuje. Bo bardzo dbam o to, żeby była tam taka cudowna, sprzyjająca dzieciom atmosfera. 

Angielski z przyszłością, rozmowy Helen Doron English. Moją gościnią była Paula Dziura ze Starachowic. Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dziękuję bardzo.