Jest mamą dwóch synów. Wychowuje ich jako dwujęzyczne dzieci. Jak to wyglada w praktyce? W 9. rozmowie Sylwia Godlewska z Lublina. Dobrego słuchania.
słuchaj na:

SpreakerSpotifyGoogle PodcastApple PodcastYouTube

Grzegorz Grabiec: Dzisiaj moją gościnią jest Sylwia Godlewska, lektorka z Lublina, dzień dobry.

Sylwia Godlewska: Dzień dobry, dzień dobry, witam wszystkich.

Dzień dobry. Jesteś również mamą, masz dwóch synów.

Mam owszem.

Dwujęzyczne dzieci polskich rodziców

I wychowujesz ich w dwujęzyczności.

Tak, dwujęzyczne wychowanie to mój konik od pewnego czasu, od ośmiu lat już chyba, tak?

Skąd taki pomysł na dwujęzyczne dzieci, jeśli jest Polką, twój mąż też jest Polakiem, więc skąd pomysł na dwujęzyczne dzieci?

To jest niesamowita sprawa, bo rzeczywiście oboje z mężem jesteśmy Polakami i całe życie też w Polsce spędziliśmy. Natomiast pomysł pomysłem, jeszcze zanim tak naprawdę ten pomysł się narodził, to trzeba było pomyśleć tak naprawdę nad warsztatem.

Bo ja muszę powiedzieć, że z wykształcenia właśnie jestem ekonomistką i ten język angielski u mnie zawsze w duszy grał. Już od najmłodszych lat pamiętam, jak oglądałam teledyski na MTV z Michaelem Jacksonem, czy z Queen i tak naprawdę już wtedy ten, ten język angielski chłonęłam.

Pamiętam te pierwsze przedszkolne piosenki, Puffer Train, Puffer Train, haha, to jest bardzo urocze i tak naprawdę ten język angielski i w szkole był obecny w podstawowej, średniej i były z niego dobre wyniki.

Tylko no właśnie czy, czy to też może wystarczyć polce mieszkającej całe życie tutaj, u nas, żeby wykształcić dwujęzycznie dzieci?

Pewnie taka moja natura szperaczki pomogła mi podjąć te decyzje, bo właśnie ja uwielbiałam zawsze wyszukiwać znaczenia obcych słów. Uwielbiałam tłumaczyć piosenki, oglądać filmy w języku angielskim i tak naprawdę sama poniekąd pobudzałam się do, do tego rozwoju.

I kiedy spotkałam nianię, nie będąc jeszcze sama mamą, akurat to była taka znajoma niania, i ona mieszkała za granicą. Tam opiekowała się dwójką dzieci i to ona podsunęła mi taki pomysł.

„Słuchaj, tak naprawdę ja mówię do nich w języku polskim, bo tak sobie rodzice zażyczyli. Oni posługują się językiem angielskim i słuchaj te dzieci, te dwa języki równolegle poznają i się nimi posługują”.

I ta myśl, tak naprawdę we mnie wtedy zakiełkowała. Tylko ja nie byłam pewna czy rzeczywiście mój angielski jest wystarczająco dobry. To była taka pierwsza moja obawa i tak naprawdę poniekąd towarzyszy mi do dziś. Czy ja jestem wystarczająco dobra? Tak się właśnie ta moja droga zaczęła.

Tak naprawdę okres ciąży, dla mnie był tym momentem, kiedy jeszcze bardziej byłam dociekliwa. Jeszcze bardziej zaczęłam poszukiwać możliwości rozwoju tego mojego języka. I rzeczywiście muszę powiedzieć, że jeśli mama chce, to mama potrafi.

Jak wychowywać dwujęzyczne dzieci

Nauka języka angielskiego poprzez komunikację z dzieckiem po angielsku

No dobra, ale to jest, to było za granicą, czyli pewnie w Anglii, tak domyślam się.

Tak, zgadza się.

Więc tam jest jakby łatwiej, bo niania jest z Polski, rodzice są, to byli Polacy, czy nie Polacy?

Nie, nie właśnie nie.

To byli Anglicy.

Tak.

Więc naturalne jest, że niania mówi po polsku, rodzice mówią po angielsku, bo są z anglikami z Anglii, no, ale jak Ty jesteś polką z Polski, mąż jest Polakiem z Polski, mieszkanie w Polsce, no to, no to jak tą dwujęzyczność wprowadzić?

Rozwiązanie jest bardzo proste. Zanurzyć dziecko w języku angielskim i tak naprawdę można by tutaj postawić kropkę, haha i zakończyć naszą rozmowę.

Ale, co to w praktyce oznacza? Czy to oznacza, że ty mówisz do dzieci, ty tylko po angielsku, mąż tylko po polsku, czy odwrotnie?

Dokładnie jest tak. Intuicja bardzo dobrze podpowiada. Chodzi o to, żeby konsekwentnie jeden rodzic mówił do dziecka a danym języku, a drugi w języku drugim.

I w ten sposób się właśnie podzieliliśmy, że moją domeną jest język angielski, a domeną mojego męża, haha język polski.

Oczywiście, oprócz tego, że ja komunikuję się z moimi chłopcami w języku angielskim, to otaczam ich tym językiem na szereg różnych innych sposobów.

Oczywiście czytamy sobie bajki po angielsku, rymowanki po angielsku, piosenki po angielsku, w późniejszym etapie, filmy po angielsku.

Także tych sposobów żeby się zanurzyć w języku angielskim jest sporo. Ja nawet nativów z tego, co pamięta, to już było dawno, ale ja zapraszałam nativów do siebie do domu, żeby troszeczkę też z nimi porozmawiali. Nawet fajnie to wychodziło, ale później z czasem uznałam, że że już chyba sama jestem w stanie ten trud ponieść.

A nie ma takiego problemu, że „Mamo, ale, po co z nami gadasz po angielsku, przecież my wiemy, że ty mówisz po polsku”?

Nie wiem, jak to się stało, nie wiem, jak to się stało, ale mój starszy syn nigdy tego nie zakwestionował, młodszy też nie. Trudno mi powiedzieć, z czego to wynika, przyznam się, że poszukiwałam na forach internetowych rodziców z podobnym pomysłem na wychowanie dzieci, jak ja.

Czyli na wychowanie dwujęzyczne i wiem, że niektóre dzieci te pytania zadawały. Moim dzieciom nigdy to nie przyszło do głowy, po prostu wzięły to za pewnik.

Z młodszym być może było łatwiej i dlatego, że już starszy syn porozumiewał się ze mną w języku angielskim i po prostu, chyba nawet bardziej naturalne to dla niego było. Więc potrafię to jeszcze, jakość usprawiedliwić.

Dlaczego starszy syn nie zadał mi jeszcze tego pytania trudno na to mi odpowiedzieć. Oczywiście rozumieją, że ja rozumie w obu językach, ale nigdy nie przyszło im do głowy, żeby to zakwestionować.

A jak oni się porozumiewają między sobą?

Porozumiewają się w języku angielskim i to też jest cudowne. Choć teraz zauważyłam jak wrócili do przedszkola, młodszy do przedszkola, starszy do szkoły to tak jakby to środowisko polskie wymuszało na nich troszkę większą ekspozycję na język polski.

I zdarzają się już takie zdania pojedyncze, które wypowiadają w języku polskim, ale to jest dominacja języka angielskiego w dziewięćdziesięciu pięciu procentach powiedziałabym.

Czy jest jakiś problem na przykład, że im mieszają się te języki

Aha, to bardzo ciekawa sprawa jest z tym mieszaniem języków, bo dużo osób właśnie się tego obawia, że jeśli na przykład za wcześnie zaczną edukację języka angielskiego u dzieci.

Bądź właśnie będą mieli taki pomysł na dwujęzyczne wychowanie, to jest ryzyko, że te dwa języki będą się mieszać i rzeczywiście można czasami odnieść takie wrażenie, że początek zdania jest w języku dajmy na to angielskim, a końcóweczka w polskim.

I tak też u mnie było, ale ja, dla mnie to nie jest mieszanie języków. To jest po prostu naturalny etap, no, bo wiadomo, że dzieci są, poznają te dwa języki, nierównolegle, prawda?

Ten rozwój języka i polskiego i angielskiego w moim przypadku, odbywa się na rożnych etapach. Także dzieci poznają te rożne słowa w różnym momencie swojego życia, także jest to jak najbardziej naturalne, że zastępuje się czasem pojedyncze wyrazy tym wyrazem, który się akurat zna.

No i jest jeszcze, a no właśnie mamy ten przykład bardzo ciekawy żeby to zilustrować, moje dziecko chodziło na basen, chodzi zresztą nadal. Ale rzecz w tym, że zawsze chodzi z tatusiem na ten basen oczywiście odbywa się to w środowisku polskim.

I kiedyś zadałam mojemu dziecku po angielsku pytanie „Jak tam to pływanie?” Czy już umie sam pływać? Na co on odpowiedział „Well with deska da” i z czego to wynikało, ta deska.

On po prostu nie wiedział jeszcze na tym etapie, jak powiedzieć ta deska do pływania po angielsku. On po prostu tego słówka jeszcze nie znal, że to chodzi o board. Więc stąd ta chwila zawahania, dokończenie zdania we właściwy sposób i bardzo inteligentny. Po czym ja oczywiście go sprostowałam, dokończyłam zdanie za niego we właściwy sposób i już od tego momentu wiedział, w jaki sposób ma się na ten przedmiot odnieść w języku angielskim.

Jak nauczyć dziecko języka angielskiego

Czy w takim razie polski rodzic jest w stanie wychować dzieci dwujęzyczne, czy jest w ogóle znasz jakieś osoby, które również wychowują te dzieci w ten sposób w Polsce?

To znaczy tak, tutaj pewnie warto się zastanowić, czym ta dwujęzyczność jest i jak ją mierzyć.


I tak naprawdę naukowcy różnie i ją mierzą i na różnych płaszczyznach ją rozważają. Można rozważać tą dwujęzyczność w piśmie, w mowie, w rozumieniu również czynnik kultury często wchodzi w grę.

Ja, dla mnie dwujęzyczność to taki luzik, taka swoboda w przekazywaniu myśli, swoboda w komunikacji, swoboda w przekazywaniu potrzeb, w dwóch językach.

Tak rozumiana dwujęzyczność jak najbardziej jest do zrealizowania przez rodzica, który dość dobrze, to jest warunek, dość dobrze zna ten język.

Zresztą przykład moich chłopców tego dowodzi. Także się da. Czy jest łatwo? To zależy też od dziecka.

Ja muszę powiedzieć, że ja mam bardzo różnych chłopców, oni się od siebie różnią jak noc i dzień, jak ogień i lód. Po prostu są to przeciwności i jeden z chłopców ma większe predyspozycje do języków, tudzież do mowy ogólnie, a drugi ma mniejsze i to widać.

I tak naprawdę jeden chłopiec nadal walczy z różnymi strukturami gramatycznymi, z odmianą i zarówno w języku polskim, no w angielskim nie ma odmiany, ale tak jak mówię jest to dla niego pewne wyzwanie. Natomiast starszy, starszemu idzie to łatwiej.

Muszę powiedzieć, że bardziej cenię sobie wysiłek włożony w prace z tym chłopcem, który ma pewne trudności. Bo wiem, że jeśli nie zaczęłabym tej pracy odpowiednio wcześniej. To on najprawdopodobniej miałby on problem w komunikowaniu się i właśnie pokazywaniu tych swoich emocji, w przekazywaniu swoich potrzeb w życiu dorosłym.

Ten starszy, ten, który nie ma takich problemów, myślę, że nauczyłby się tego języka podobnie zresztą, jak ja w sposób taki naturalny, szkolny. Natomiast ten trud włożony teraz wydaje mi się, że będzie o wiele bardziej procentował właśnie u tego chłopca, który przejawia jakieś tam trudności z rozwojem mowy.

Mówimy o codziennym kontakcie z angielskim, jak to jest ważne wśród właśnie tych dwujęzycznych, wychowania tych dwujęzycznych dzieci. Jak to w praktyce realizujesz?

Codzienny kontakt z językiem angielskim, to jest podstawa. No recepta jest prosta. Tak naprawdę, każda zabawa w języku angielskim powinna się odbywać. Obowiązki, wszelka rutyna, to jest język angielski. Pewne badania przeprowadzone przez naukowców wykazały, że codziennie trzy, cztery godziny aktywnego korzystania z języka obcego powinny mieć miejsce, aby skutecznie wychować dzieci w sposób dwujęzyczny, co oznacza, że no maksymalnie… 

Trzy, cztery godziny to wydaje się że to bardzo dużo.

I tak i nie. Bo to nie chodzi oto, żeby dziecko cały czas było bombardowane tym językiem, ale rzeczywiście przez ten okres dziecko było w tym całym angielskim kontekście.

Tak, że nie chodzi o to, żeby do dziecka cały czas mówić, ale żeby ten czas był w stu procentach skupiony na dziecku.

Tak, że to jest do zrobienia. Te trzy, cztery godziny oznaczają, że maksymalnie jesteśmy w stanie pojąć cztery języki w taki sposób, aby móc się nim swobodnie posługiwać.

Chcesz powiedzieć przez to, że możemy się nauczyć czterech języków naraz?

Tak.

Jeżeli, każdy mamy mieć cztery godziny, to jest, jeśli dobrze policzę…. 

Trzy, cztery, oj tam.

Szesnaście godzin, to już nie zostaje dużo czasu na inne rzeczy.

Zostanie, no.

Tylko spanie i nauka.

Ale, gdzież nauka.

Zabierasz dzieciom dzieciństwo i zabawę.

Proszę Cię, nawet tak nie żartuj. Właśnie najlepsze w wychowaniu dwujęzycznym jest to, że dzieci w ogóle dzieci nie czują, że się uczą. To właśnie mojemu dziecku powiedziałam i dałam do zrozumienia, bo niestety moi synowie są dość krnąbrni i właśnie pierwszy…

Uważaj, uważaj, oni będą to słuchać.

Zobaczymy. Może nie zrozumieją polskiego. Haha, nie, zrozumieją, zrozumieją…

Haha.

Poszedł do szkoły i muszę powiedzieć, że no trochę walczymy z tymi pracami domowymi i z tym żeby przysiąść do lekcji i trzeba się czegoś nauczyć. I kiedy dałam mu do zrozumienia, że zobacz, przynajmniej z angielskiego nie masz żadnych problemów, wszystko Ci idzie gładziutko, to rzeczywiście zrobił wielkie oczy.

„No mama rzeczywiście, ale jak to jest możliwe, że ja ten język umiem”, no nic sam się go nauczyłeś i rzeczywiście mi przytaknął. Przytaknął mi, że sam się nauczył języka i bardzo dobrze, niech ma takie poczucie. Natomiast rzeczywiście na początku ten wkład musiał od mamy pochodzić.

Dlaczego Sylwia została nauczycielką Helen Doron

Mówiłaś wcześniej, że jesteś z wykształcenia ekonomistką, skąd pomysł na to żeby zostać nauczycielką metody Helen Doron?

Ukończyłam studia ekonomiczne, teraz, co prawda pisze magisterkę, bo jestem już na piątym roku filologii angielskiej, ale tak ambicjonalnie podeszłam do tematu. Żeby jeszcze tutaj móc się pochwalić adekwatnym wykształceniem.

I rzeczywiście, no byłam tym nauczycielem, właśnie czy ja to wspomniałam, ja byłam nauczycielem akademickim, nawet przez kilka lat, na kierunku ekonomia.

I rzeczywiście dydaktyka to bardzo fajny odłam tej całej pracy zawodowej. Tylko to nie jest to, jeśli chodzi o pracę nauczyciela akademickiego. I w pewnym momencie zastanowiłam się, czy tak naprawdę ta praca nauczyciela akademickiego daje mi wystarczająco radości i satysfakcji.

Praca z dorosłymi nie jest taka fajna?

Wiesz, co, to chyba już nawet nie chodzi tylko o pracę z dorosłymi. Bo ja się z każdym dogadam. Tak myślę. Dobrze nam się rozmawia, mam nadzieję, haha.

To chodzi też o sprawę tego, że tam się trzeba też naukowo rozwijać, pisać artykuły nie do końca mnie to kręci, po prostu. Dla mnie to jest trochę sztuka dla sztuki.

Dydaktyka to rzeczywiście bardzo, bardzo fajna sprawa i taka moja broszka i bardzo, bardzo sobie ten właśnie odłam pracy nauczyciela akademickiego ceniłam.

Praca z dziećmi też daje ogromną satysfakcje i też daje radość. I jak widać te postępy, które pojawiają się praktycznie z lekcji na lekcje, to rzeczywiście człowiek wie, po co do pracy przychodzi.

I właśnie pamiętam jak dziś, jak te sześć lat temu, czy jakoś tak, czekałam właśnie na znak od losu, jakiś sygnał, który odmieniłby moje życie, który dałby mi takie poczucie, że da się w życiu robić zawodowo to, co się kocha, to, w czym jest się dobrym.

I rzeczywiście chwilę później, kilkanaście miesięcy później byłam już nauczycielem Helen Doron i wiedziałam, że jestem na właściwej ścieżce. I to było takie cudowne i wyzwalające.

Tak, że zobaczyłam to ogłoszenie i zobaczyłam czytać, kogo poszukują, że poszukują ludzi z pasją, ludzi optymistycznych, ludzi, którzy lubią pracę z dziećmi, ja już wiedziałam, że to o mnie piszą. I udało mi się zaaplikować i tak naprawdę od razu między mną a szefową, mam nadzieję, że ona to potwierdzi… 

Będzie słuchać, na pewno będzie słuchać.

Haha, na to liczę, także między między nami też ładnie tak cyknęło i do tej pory się ładnie dogadujmy.

Czyli w tej pracy ważne również są relacje między ludzkie?

O haha, relacje, relacje to podstawa. Relacja to podstawa w zawodzie nauczyciela.

Jakimi cechami powinien się wyróżniać nauczyciel Helen Doron

No właśnie, bo tak pracowałaś na uczelni, byłaś nauczycielem akademickim, teraz jesteś nauczycielką Helen Doron i masz porównanie, więc w tym kontekście, jakimi cechami powinien się wyróżniać nauczyciel uczący metodą Helen Doron.

Nauczyciel Helen Doron, to osoba, może ja bardziej o sobie powiem, bo podejrzewam, że każdy będzie miał inną receptę też na tego idealnego nauczyciela Helen Doron. Ale wydaje mi się, że to osoba spontaniczna, osoba trochę szalona, osoba bez kompleksów.

No nie wiem, na przykład, jeśli uczymy o słówku stinky, to nie mamy takich oporów żeby podnieść te rękę i sobie pachy na przykład powąchać i się skrzywić, to to nie jest dla nas problem. Nie mamy takich kompleksów, nie mamy takich obaw, wiemy, że będzie śmiesznie, że dziecko na pewno to zrozumie.

No, bo trzeba to głośno powiedzieć, te zajęcia są w stu procentach po angielsku i żeby dzieci zrozumiały sens, trzeba być dość dosłownym i to tak działa, nawet…

Czyli trzeba być trochę odważnym i trochę bezczelnym jednocześnie.

Chyba mnie poznałeś już za dobrze, haha po tych paru zdaniach, które powiedziałam. Wydaje mi się strasznie dużo zmarszczek w ogóle w tej pracy otrzymałam, taki pakiet.

Bo tyle ile my się tutaj nawykrzywiamy w tej pracy, pokazując różnego rodzaju emocje, złość, smutek, wesołość, przerażenie. To naprawdę odbija się na naszych twarzach, ale dzieci to doceniają i to jest naprawdę największa nagroda, która rekompensuje ten ewentualny botoks za parę lat.

No może nie będzie aż tak źle.

Haha.

Dziękuję bardzo za rozmowę, moją gościnią była Sylwia Godlewska, lektorka i mama dwójki synów z Lublina. Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dziękuję ślicznie.