Poznajcie Magdalenę Potocką – lektorkę z Wrocławia, która w szkole Helen Doron pracuje od ponad dwudziestu lat, czyli od samego początku, kiedy to metoda pojawiła się w Polsce. Świetnie pamięta początki, pierwsze reakcje dzieci i ich rodziców na kontakt z nowym stylem nauczania języka angielskiego. Jest również wnikliwą i profesjonalną obserwatorką zmian, które przez ostatnie lata zaszły w programach Helen Doron, a dzięki doktoratowi z metodyki nauczania jest super-pedagogiem.
Magdalena Potocka wspomina, że życiem rządzi przypadek. Najpierw o pracy lektorki myślała jej mama, która znalazła ogłoszenie o naborze w lokalnej gazecie. Po pierwszym spotkaniu uznała jednak, że lepszą kandydatką będzie jej córka, ponieważ ona sama nie czuła się na siłach, by prowadzić zajęcia wymagające dobrej kondycji i śpiewania. Namówiła Magdę, która właśnie zaczynała studia, żeby spróbowała. Ona poszła na kolejne spotkanie, zapisała się na szkolenie i została lektorką, mając 19 lat.
Pierwsze grupy, które uczyła Magdalena Potocka lektorka Helen Doron, składały się z dzieci w wieku czterech, pięciu i siedmiu lat. Rodzice wchodzili wtedy na każde zajęcia, co Magdzie odpowiadało, bo chciała żeby widzieli przebieg zajęć. Reakcje rodziców były bardzo pozytywne. Już po pierwszych lekcjach pokazowych chwalili pełen profesjonalizm, merytoryczne przygotowanie i doświadczenie młodej nauczycielki.
Jak wspomina Magdalena Potocka w wywiadzie, metoda była jeszcze bardzo mało znana. Rodzice obserwowali jej rozwój i rozwój swoich dzieci oraz sposób pracy metodą. Były wspólne przeżycia, a rodzice byli częścią kursu. Często traktowali to jako sposób na spędzenie czasu z dzieckiem. Nie było wtedy tak szerokiej oferty zajęć dodatkowych, jak teraz. Niektórzy byli zaskoczeni, że da się uczyć tak małe dzieci, jak 4-latki. Teraz jest to dla wszystkich oczywiste. A dyskusje toczą się o tym, czy warto zaczynać już z 3-miesięcznymi.
Na pytanie o zmiany, które zaszły w Helen Doron (pojawiły się nowe programy, zmieniły się materiały dla lektorów, weszły nowe technologie), Magdalena Potocka odpowiada, że dawniej nie było aż tylu dostępnych materiałów dla lektorów. Jednak nauczyciel mógł być pewien sukcesu, ponieważ pod względem metodycznym program był znakomicie przygotowany. Z pewną nostalgią wspomina czasy, kiedy lektorzy wymieniali się pomysłami na lekcje (teraz przygotowanie ich jest łatwiejsze i szybsze dzięki dostępnym planom rozpisanym krok po kroku). Poprowadzenie atrakcyjnych zajęć wymagało większej kreatywności już na etapie przygotowania rekwizytów. „Wchodziłaś do sklepu z zabawkami i chciałaś kupić wszystko. A to dodatkowo napędzało i motywowało.” – wspomina Magda Potocka i dodaje: – „Teraz mamy dużo materiałów dostępnych online. Paradoksalnie, na początku to dość trudne dla nowych nauczycieli, bo muszą nauczyć się wybierać materiały pod konkretną grupę. Obserwować, co się przyda. Naszym motorem i głównym celem są nasi uczniowie. Lektor obserwuje, co im się podoba, co jest skuteczne, a potem wykorzystuje to na lekcji.”
Jeśli chodzi o nowe technologie, to Magda nie jest ich zagorzałą fanką. Zauważa, że dzieci mają tablety i smartfony na co dzień. Wykorzystanie ich podczas lekcji zainteresuje je, ale tylko na moment. Tak naprawdę dzieci są zachwycone prostotą tego, co mogą zrobić same. Wszystkie pomoce do nauki, które dla nich przygotowujemy, pobudzają w nich kreatywność. A to aktywizuje kolejne obszary w mózgu do przyjęcia języka. Tak że nowe technologie można wykorzystywać na przykład jako uzupełnienie nauki w domu, ale nic nie zastąpi pełnych pozytywnych emocji lekcji oraz gier planszowych czy bardzo prostych zabawek.
Zapytana, czy poleciłaby metodę Helen Doron English, Magda Potocka odpowiada: „Od małego dziecka do najstarszego. Polecam ją wszystkim dzieciom, ponieważ metoda polega na zanurzeniu w języku. Materiały są bardzo dobre i spójne. Tematy wracają, są poszerzane i pogłębiane. Grupy liczą do 8 osób. Nauczyciel może skoncentrować się na potrzebach wszystkich dzieci. Mamy też możliwość dostosowania tempa kursu do potrzeb grupy. A przede wszystkim dziecko ma możliwość mówienia po angielsku – a ta umiejętność zdaje się być zaniedbywana w szkołach podstawowych”.
Ponadto lektorka podkreśla, że nauka angielskiego w Helen Doron English jest pretekstem do wspomagania ogólnego rozwoju dziecka. Dlatego też pokochała kursy dla niemowląt. To niesamowite, ile może zdziałać dotyk, kawałek szmatki, bibułka. Wszyscy mamy to w domu, ale mało komu przychodzi do głowy, żeby wykorzystać te rzeczy do stymulowania rozwoju dziecka. Dzieciom nie potrzeba multimedialnych zabawek, szczególnie tym najmłodszym. Wystarczy tylko skarpetka na naszej dłoni, którą będziemy je masować. „Jako lektor metody Helen Doron nie jestem tylko od wyłożenia porcji wiedzy, ale na przykład od tego, żeby być częścią grupy jedną z piosenek zaśpiewać z rodzicami i dziećmi, trzymając się za ręce i przytulając głowami. To daje zupełnie inny rodzaj energii grupy i więzi między nauczycielem a uczniami.” – dodaje Magdalena Potocka.
Najbardziej wiarygodną rekomendacją jest to, że dzieci Magdy również uczą się metodą Helen Doron. Oboje zaczęli naukę w wieku około 11 miesięcy. Bardzo lubią słuchać anglojęzycznych nagrań, które są częścią każdego kursu. Obecnie już sami je sobie włączają. Uwielbiają chodzić na zajęcia, a postęp jest stały. Magda nie wyobraża sobie zmiany szkoły językowej, by uczyły się w innej szkole i inną metodą. Widzi efekty, słyszy, jak dobrze mówią po angielsku. Kiedy rozmawia po angielsku ze swoimi dorosłymi już uczniami, a jej dzieci są w pobliżu, zwracając się do nich nie zmienia języka na polski. Znakomicie reagują wchodząc w konwersację w języku angielskim.
4 minPoznajcie Magdalenę Potocką – lektorkę z Wrocławia, która w szkole Helen Doron pracuje od ponad dwudziestu lat, czyli od samego początku, kiedy to metoda pojawiła się w Polsce. Świetnie pamięta początki, pierwsze reakcje dzieci i ich rodziców na kontakt z nowym stylem nauczania języka angielskiego. Jest również wnikliwą i profesjonalną obserwatorką zmian, które przez ostatnie lata zaszły w programach Helen Doron, a dzięki doktoratowi z metodyki nauczania jest super-pedagogiem.
Magdalena Potocka wspomina, że życiem rządzi przypadek. Najpierw o pracy lektorki myślała jej mama, która znalazła ogłoszenie o naborze w lokalnej gazecie. Po pierwszym spotkaniu uznała jednak, że lepszą kandydatką będzie jej córka, ponieważ ona sama nie czuła się na siłach, by prowadzić zajęcia wymagające dobrej kondycji i śpiewania. Namówiła Magdę, która właśnie zaczynała studia, żeby spróbowała. Ona poszła na kolejne spotkanie, zapisała się na szkolenie i została lektorką, mając 19 lat.
Pierwsze grupy, które uczyła Magdalena Potocka lektorka Helen Doron, składały się z dzieci w wieku czterech, pięciu i siedmiu lat. Rodzice wchodzili wtedy na każde zajęcia, co Magdzie odpowiadało, bo chciała żeby widzieli przebieg zajęć. Reakcje rodziców były bardzo pozytywne. Już po pierwszych lekcjach pokazowych chwalili pełen profesjonalizm, merytoryczne przygotowanie i doświadczenie młodej nauczycielki.
Jak wspomina Magdalena Potocka w wywiadzie, metoda była jeszcze bardzo mało znana. Rodzice obserwowali jej rozwój i rozwój swoich dzieci oraz sposób pracy metodą. Były wspólne przeżycia, a rodzice byli częścią kursu. Często traktowali to jako sposób na spędzenie czasu z dzieckiem. Nie było wtedy tak szerokiej oferty zajęć dodatkowych, jak teraz. Niektórzy byli zaskoczeni, że da się uczyć tak małe dzieci, jak 4-latki. Teraz jest to dla wszystkich oczywiste. A dyskusje toczą się o tym, czy warto zaczynać już z 3-miesięcznymi.
Na pytanie o zmiany, które zaszły w Helen Doron (pojawiły się nowe programy, zmieniły się materiały dla lektorów, weszły nowe technologie), Magdalena Potocka odpowiada, że dawniej nie było aż tylu dostępnych materiałów dla lektorów. Jednak nauczyciel mógł być pewien sukcesu, ponieważ pod względem metodycznym program był znakomicie przygotowany. Z pewną nostalgią wspomina czasy, kiedy lektorzy wymieniali się pomysłami na lekcje (teraz przygotowanie ich jest łatwiejsze i szybsze dzięki dostępnym planom rozpisanym krok po kroku). Poprowadzenie atrakcyjnych zajęć wymagało większej kreatywności już na etapie przygotowania rekwizytów. „Wchodziłaś do sklepu z zabawkami i chciałaś kupić wszystko. A to dodatkowo napędzało i motywowało.” – wspomina Magda Potocka i dodaje: – „Teraz mamy dużo materiałów dostępnych online. Paradoksalnie, na początku to dość trudne dla nowych nauczycieli, bo muszą nauczyć się wybierać materiały pod konkretną grupę. Obserwować, co się przyda. Naszym motorem i głównym celem są nasi uczniowie. Lektor obserwuje, co im się podoba, co jest skuteczne, a potem wykorzystuje to na lekcji.”
Jeśli chodzi o nowe technologie, to Magda nie jest ich zagorzałą fanką. Zauważa, że dzieci mają tablety i smartfony na co dzień. Wykorzystanie ich podczas lekcji zainteresuje je, ale tylko na moment. Tak naprawdę dzieci są zachwycone prostotą tego, co mogą zrobić same. Wszystkie pomoce do nauki, które dla nich przygotowujemy, pobudzają w nich kreatywność. A to aktywizuje kolejne obszary w mózgu do przyjęcia języka. Tak że nowe technologie można wykorzystywać na przykład jako uzupełnienie nauki w domu, ale nic nie zastąpi pełnych pozytywnych emocji lekcji oraz gier planszowych czy bardzo prostych zabawek.
Zapytana, czy poleciłaby metodę Helen Doron English, Magda Potocka odpowiada: „Od małego dziecka do najstarszego. Polecam ją wszystkim dzieciom, ponieważ metoda polega na zanurzeniu w języku. Materiały są bardzo dobre i spójne. Tematy wracają, są poszerzane i pogłębiane. Grupy liczą do 8 osób. Nauczyciel może skoncentrować się na potrzebach wszystkich dzieci. Mamy też możliwość dostosowania tempa kursu do potrzeb grupy. A przede wszystkim dziecko ma możliwość mówienia po angielsku – a ta umiejętność zdaje się być zaniedbywana w szkołach podstawowych”.
Ponadto lektorka podkreśla, że nauka angielskiego w Helen Doron English jest pretekstem do wspomagania ogólnego rozwoju dziecka. Dlatego też pokochała kursy dla niemowląt. To niesamowite, ile może zdziałać dotyk, kawałek szmatki, bibułka. Wszyscy mamy to w domu, ale mało komu przychodzi do głowy, żeby wykorzystać te rzeczy do stymulowania rozwoju dziecka. Dzieciom nie potrzeba multimedialnych zabawek, szczególnie tym najmłodszym. Wystarczy tylko skarpetka na naszej dłoni, którą będziemy je masować. „Jako lektor metody Helen Doron nie jestem tylko od wyłożenia porcji wiedzy, ale na przykład od tego, żeby być częścią grupy jedną z piosenek zaśpiewać z rodzicami i dziećmi, trzymając się za ręce i przytulając głowami. To daje zupełnie inny rodzaj energii grupy i więzi między nauczycielem a uczniami.” – dodaje Magdalena Potocka.
Najbardziej wiarygodną rekomendacją jest to, że dzieci Magdy również uczą się metodą Helen Doron. Oboje zaczęli naukę w wieku około 11 miesięcy. Bardzo lubią słuchać anglojęzycznych nagrań, które są częścią każdego kursu. Obecnie już sami je sobie włączają. Uwielbiają chodzić na zajęcia, a postęp jest stały. Magda nie wyobraża sobie zmiany szkoły językowej, by uczyły się w innej szkole i inną metodą. Widzi efekty, słyszy, jak dobrze mówią po angielsku. Kiedy rozmawia po angielsku ze swoimi dorosłymi już uczniami, a jej dzieci są w pobliżu, zwracając się do nich nie zmienia języka na polski. Znakomicie reagują wchodząc w konwersację w języku angielskim.