Bo to jest tak, że dzieci, kiedy idą do szkoły, bo chcą się spotkać z rówieśnikami, to wtedy są szczęśliwe, ale jak mówi się im, że będziesz się uczył, będziesz odrabiał prace domowe, no to już średnio. Szkoła im się generalnie z tym kojarzy. Tu bym nazwała nie tyle szkołą, co bawialnią właśnie.
Słuchaj na:

SpreakerSpotifyGoogle PodcastApple PodcastYouTube

Grzegorz Grabiec: Dzisiaj moją gościną jest Karolina Moussa.

Karolina Moussa: Dzień dobry.

Jesteś mamą?

Tak.

Dziecka, które chodzi na Helen Doron.

Dokładnie, jede… prawie już jedenastoletni Krystian.

Czyli chodzi ile?

No, już będzie siódmy rok.

Zapisała czterolatka na angielski

Siódmy rok. Dlaczego taka decyzja, żeby czterolatka zapisać na angielski?

Decyzja była już wcześniej. Tak naprawdę, w dzisiejszych czasach, myślę że język angielski jest przyszłością. Jest wykorzystywany i w pracy, i w życiu na co dzień, w związku z czym, chciałam zapisać syna już w wieku trzech lat. Przyprowadziłam go na zajęcia, ale jedyne co zauważyłam, to to, że bardziej był zainteresowany klimatyzacją na sali, niż panią prowadzącą zajęcia haha, i tym, co chce mu przekazać.

Stwierdziłam, że przeczekam i dopiero w wieku czterech lat zapisałam go. Został do dziś.

Jaki jest efekt tego siedmioletniego nauczania? Mówi po angielsku, tłumaczy książki, filmy, piosenki?

Gry haha, przede wszystkim komputer, nie ma już problemów, ale to myślę, że młodzież dzisiejszych czasów ma te podstawowe jakby pojęcia w jednym palcu.

Ale na pewno rozwinął się, jeśli chodzi o rozmowę, bo z tym był problem. Był problem na całym procesie nauczania.

Od początku, siedział w klasie, na zajęciach, ale jakby nie brał czynnego udziału, przynajmniej przez pierwsze lata.

Mówimy o tych lekcjach Helen Doron?

Helen Doron, tak. Nie brał udziału czynnego, to znaczy, miałam obawy pewne, że być może nie jest to właściwa szkoła, ale lektorka powiedziała, żeby poczekać, że przyjdzie taki etap, w którym będę bardzo zaskoczona. I rzeczywiście, jak się zaczął otwierać, mówić, tak przemawia więcej niż ja haha.

Dłuuugo to trwało?

Myślę, że przez pierwsze trzy lata. Tak naprawdę, jak poszedł do szkoły, w wieku siedmiu lat, wtedy zaczął mieć kontakt czynny z nauczycielami i musieli czytać, musieli pisać, w związku z czym wtedy zaczął się coraz bardziej otwierać. Teraz efekt jest piorunujący.

Czyli to dość długo taki cichy był.

Tak, i to mnie przerażało, tak naprawdę, ale, z drugiej strony, bardzo lubił tę szkołę, bardzo lubił chodzić. Jeżeli dziecko nie byłoby tam zainteresowane tymi zajęciami, mówiłby, że go to nudzi.

A on wciąż chciał tam wracać. Traktowałam to bardziej jako taką angielską bawialnię dla dzieci, gdzie on tylko słuchał, obserwował.

Na zakończenie każdych zajęć podsumowujących dział jest lekcja pokazowa, w której mogą brać udział rodzice. I ja byłam zaskoczona, że dzieci rzeczywiście fajnie biorą udział w tych, tych zajęciach, a mój syn tak sporadycznie odpowiadał. I więcej nie chciał się odzywać, ale pomyślałam, że przeczekam i rzeczywiście teraz nie ma z tym najmniejszego problemu.

A zasób słownictwa, który przez te wszystkie lata mu się uzbierał, jest naprawdę olbrzymi. Ostatnio nawet odpytywałam go z wielu słówek, kilka stron A4, i on po prostu je zna. Skąd? Nie wiem, nigdy się ich nie uczył, on je tylko słyszał.

https://youtu.be/oWiZhtAQIs0

Rozwój dziecka poprzez naukę angielskiego

Jak to wpłynęło na taki jego ogólny rozwój?

Na pewno w szkole jest bardzo duży progres. To znaczy, w tym momencie on jest w czwartej klasie szkoły podstawowej i zajęcia, które są prowadzone zgodnie z programem, on ma w jednym palcu. Tak naprawdę, on nie uczy się na żaden sprawdzian, bo on to wszystko wie haha.

Z angielskiego?

Z angielskiego. Nie mogę powiedzieć, że umie, bo on tak naprawdę się nie uczył, on to wie. To są wiadomości, które on posiada. Skąd? Ze słuchania. To jest podstawa w tej szkole.

Czy jest jakaś rzecz, która sprawia trudność w uczeniu się metodą Helen Doron, tak w praktyce?

Nie, myślę, że nie ma trudności, bo, tak naprawdę, na czym polega ta metoda. Ta metoda polega na tym, żeby dziecko osłuchowo zapoznało się z językiem angielskim, tak jak małe dziecko, które uczy się mówić.

Ono nie wie, że kubek to jest kubek, nóż to jest nóż. Ono słyszy, że rodzic tak  mówi i wie, że to jest to. W taki sam sposób nazywane są przedmioty i zjawiska po angielsku, na lekcjach.

Dzieci się bawią, używają różnych zabawek, różnych form rozrywki i tak naprawdę bawią się po angielsku. Później, przychodzi proces, w którym uczą się pisać i ja też przedłużyłam, bo to miało być tak, że miał zacząć zajęcia z pisania, już idąc do pierwszej klasy.

Postanowiłam dopiero w drugiej klasie iść na jakby ten etap angielskiego Helen Doron, w którym jest włączona ćwiczeniówka i pisanie. I myślę, że to było dobre, ponieważ dziecko miało już wykształconą rękę, już umiał pisać po polsku, więc angielski też nie sprawił mu problemów.

W tym momencie przekłada się to na to, że on nie ma problemów z czytaniem również, czyli po prostu daję mu tekst angielski, on czasami nie wie, co znaczy, ale on prawie idealnie czyta to haha. To jest niesamowite.

Kryzys w nauce angielskiego

Czy był jakiś kryzys w nauce? Czasami ludzie mówią, że jest takie zjawisko, występuje takie zjawisko, że w którymś momencie dziecko stwierdza, że ja już wszystko umiem, jestem taki dobry, taka dobra, więc nie mam potrzeby chodzić. Czy wystąpiło coś takiego w twoim przypadku, waszym przypadku?

W przypadku szkoły języka angielskiego, tutaj Helen Doron, nigdy. Mało tego, jak dziecko reaguje, kiedy usłyszy, że, w trakcie ferii, zajęcia są odwołane, ponieważ, w pierwszy dzień, zaraz po feriach, okazało się, że lektorka jest chora i zajęcia się nie odbędą.

Więc naturalnym odruchem dziecka jest: „Juhu, mam wolne”, mój syn: „O rany, to kiedy ja pójdę na lekcję?” haha.

Także on nie może się doczekać kolejnych lekcji, to jest fascynujące. A teraz będzie zdawał egzamin Cambridge, również tutaj w szkole, i on w domu wykonuje różnego rodzaju testy, tak po prostu czasem dla zabicia czasu, dla rozrywki, dlatego jemu to po prostu sprawia radość, przychodzenie tutaj na zajęcia również.

Ma jakiś przyjaciół, znajomych, oczywiście?

Tak, i nawet tutaj też nawiązał nowe znajomości, także ma przyjaciółkę z grupy, ma kolegę z klasy, który również jest z nim grupie.

Także on jest bardzo zadowolony, zarówno z towarzystwa, jak i z lektorów, których uwielbia. Miał już kilku po drodze, bo się zmieniali z upływem lat, i każdą panią sobie równie cenił.

Czy znajomość w zasadzie języka angielskiego wpływa jakoś na naukę innych przedmiotów w szkole? Czy jest jakaś taka korelacja, którą można by zauważyć?

Nigdy nie próbowałam tego skorelować, ale być może tak. Być może właśnie to, że tak szybko zapamiętuje wszystko, co jest mówione podczas zajęć.

Być może to pomaga również w uczeniu się na innych przedmiotach. Akurat mój syn nie ma problemu z innymi przedmiotami, więc ciężko mi powiedzieć czy, czy ma to jakiś wpływ na to, czy nie.

No, a w porównaniu z innymi dziećmi w klasie?

No jest progres, jeśli chodzi o angielski, jest różnica. Wiem że…

Czyli, czyli na pewno ta różnica w angielskim jest.

Jest, jest, ak, tak, tu nie ma, nie ma problemów. Tak jak mówię, idzie na sprawdzian i pisze go bez przygotowania, najmniejszego żadnego. Tylko ewentualnie spojrzy z czego będzie sprawdzian.

Czyli jest jakby wiedzą, prawie że rok do przodu, tak naprawdę, z wiadomościami, bo ja spojrzałam na gramatykę, mniej więcej, która jest prowadzona teraz w trakcie zajęć i na podręcznik z języka angielskiego ze szkoły, no i jest daleko do przodu, daleko.

To jest właśnie to, to jest podstawa, że zajęcia są kolorowe. Ja pamiętam zajęcia z poprzednich lat, kiedy jeszcze nie było pisania i czytania, tylko zabawy, i widziałam lekcje pokazowe.

Te dzieci wychodziły ugrzane, upocone i szczęśliwe jak z bawialni, one rzucały do kosza, one biegały po całej sali, szukając drzwi, okna i kaloryfera i szukając tych nazw w głowie, więc jakby wykorzystują język angielski w zabawach cały czas.

Poza tym, do domu, w zasadzie jedyną rzeczą, jaka była zadawana było, tylko i wyłącznie, posłuchanie takich słuchowisk króciutkich, piętnasto, dwudziestominutowych, dwa razy dziennie.

Słuchanie, ale bardziej słyszenie niż słuchanie. To znaczy, chodziło o to, żeby i do tej pory chodzi, żeby dziecko nie skupiało, nie siedziało nad tym, bo muszę wysłuchać, tylko, na przykład, puszcza mu się takie nagranie podczas mycia zębów, spożywania posiłku, bądź drogi do szkoły.

Wtedy dziecko nawet nie wie, że przyswaja tą wiedzę, jest tego kompletnie nieświadome, a działa to super, ponieważ, po pewnym czasie, tam są również piosenki krótkie puszczane, po pewnym czasie to dziecko zaczyna śpiewać te piosenki.

Mało tego, dokładnie są zilustrowane bajeczki, które dziecko ogląda, przed snem, na przykład, i ono patrzy na rysunki, wie co te postacie robią i o czym ze sobą rozmawiają.

Skąd? Właśnie z tych słuchanek. I jakby kojarząc wizję z fonią doskonale sobie radzi i, nie wiadomo skąd, dziecko po prostu zna ten angielski, ono się go nie uczy, ono zna. 

To nie jest nużące, tak w kółko te same piosenki?

Też tak się zastanawiałam, ale dzieci są dziwne, potrafią oglądać bajki tysiąc razy dziennie haha, i te same naokoło. I tak samo się spytałam mojego syna, on mnie sam wołał: „A mogę sobie obejrzeć bajeczkę?”, „Znowu?” haha, „Znowu”.

On sam wołał o to. A te same piosenki? Byłyby nudne, gdybym mu je kazała słuchać. On ich nie słucha, bo musi, tylko one sobie lecą, tak jakbym puściła radio nagle, żeby, żeby po prostu był jakiś dźwięk w pokoju. Tylko i wyłącznie w taki sposób.

No to mamy czasem tak, że radio leci gdzieś w pokoju gdzie jesteśmy.

Tak.

Tam jako szum w tle.

Piosenka, która już słyszy ją pan po raz pięćdziesiąty, już pewnie ma jej pan dosyć, ale leci sobie. Więc to jest na tej zasadzie: to ma tylko być w tle. 

Nie, nie ma takiej sytuacji, że: „O, będzie teraz słuchać, to wszyscy domownicy uciekają na dziesięć minut z domu, żeby haha…

Haha nie, zauważyłam, że u mnie, moja mama, też chyba zaczęła już uczyć się tego wszystkiego haha, bo mówi:” O rany, znowu ta piosenka”. Chociaż, zauważa, kiedy zmieniam ścieżkę dźwiękową, bo już, na przykład, została książka zakończona, mówi: „ O to czegoś nowego słucham” haha. To oznacza, że rozróżnia.

Może sama zaczęła mówić po angielsku.

No.. kto wie, myślę że sporo już z tego się może nauczyć haha.

Może z wnukiem, albo wnuk ją zacznie uczyć w ramach zabawy.

Wszystko przed nią.

Jest jakaś ulubiona rzecz, którą syn lubi w Helen Doron? Coś takiego, że najbardziej go inspiruje?

Bardzo lubi quizy, które są online. Jak to teraz dzieci, bez komputera ani rusz, w związku z czym lubi, ponieważ tam dzieci rywalizują ze sobą kto pierwszy. Nie powiem jak się nazywa program, bo oczywiście nie pamiętam, ale kto pierwszy odpowie na pytania, po angielsku są zadawane, są odpowiedzi, kilka odpowiedzi i trzeba właściwą wybrać, więc wiem, że lubi w tym brać udział.

Ogląda jakieś bajki inne niż Helen Doron, po angielsku?

Czasami mu się zdarza, jak nie ma lektora polskiego, bo jednak jest to wygodniejsze, ale jak nie ma, to nie ma dla niego problemu. Na przykład, zauważyłam, że obecnie dzieci bardzo lubią oglądać Youtuberów, którzy nagrywają różne filmiki i często gęsto są to Youtuberzy, którzy tylko mówią w języku angielskim.

Zagraniczni.

Zagraniczni Youtuberzy, i słucha, słucha i co ciekawe, rozumie haha. Chociaż oni teraz wszystko rozumieją.

Jacyś brytyjscy, amerykańscy?

Tak, tak.

Właśnie parę, jakiś czas temu, opublikowano zarobki Youtuberów światowych i tam jakaś nastolatka właśnie w Ameryce…

Mhm.

 …Pierwsze miejsce zajęła, więc prawdopodobnie taki content, właśnie plus minus dziesięć lat haha.

Kiedyś chłopiec chciał być strażakiem i policjantem, teraz chce być Youtuberem i taka jest prawda haha.

No, widziałem te zarobki, także nie dziwię im się haha.

Aha haha.

Aczkolwiek, to chyba jest jednak ciężka praca i no nie dla każdego. To ci topowi tak na pewno, no, ale ile osób może być na topie i zarabiać w milionach, w milionach dolarów.

Tak, i też nie wydaje mi się żeby bardzo na dłuższą metę, o. Bo Youtuber, który jest nastolatkiem, ewentualnie, może nie nastolatkiem, ale dwudziestoparolatkiem okej, ale nie wiem czy pięćdziesięciolatka będą tak słuchać. Choć?

Są tacy.

Są haha.

Są tacy, mają nawet no duży odbiór.

Mhm.

Ale no, na pewno, jest inaczej, jeśli się ma dziesięć czy piętnaście lat i tworzy się coś dla dziesięcio, piętnastolatków, no pięćdziesięciolatka raczej ta grupa wiekowa nie będzie oglądać haha.

No średnio haha.

Więc trzeba zmienić to, co się tam publikuje dla innej grupy wiekowej. No, na pewno jest na YouTubie, młodzi ludzie mają więcej czasu siedzieć niż właśnie ci, co mają rodziny. 

Otóż to.

Choćby, choćby z tego powodu, że są zajęci.

Na ile oczy pozwolą haha.

Choćby z tego, że no trzeba pracować i są inne obowiązki. I co, i syn planuje zostać też Youtuberem?

Tak, tak, tak, tak, oczywiście haha.

I już ma jakiś swój kanał?

Ma swój kanał, ma swój kanał, już nagrywa. Oczywiście wszystko związane z grami, no taki etap, dziesięć, jedenaście lat, no to teraz gry na topie są.

No, jest polski topowy Friz…

Oczywiście.

…Który w poprzednim roku miał swój bum. Też zaczynał od streamingu gier, więc trzymam kciuki.

Haha dziękuję.

Jak wygląda nauka języka w Helen Doron English

Dlaczego nie inna szkoła? Dlaczego akurat Helen Doron?

Chyba właśnie dlatego, że dziecko przychodzi do domu i ono nie wie, że było w szkole.

Bo to jest tak, że dzieci, kiedy idą do szkoły, bo chcą się spotkać z rówieśnikami, to wtedy są szczęśliwe, ale jak mówi się im, że będziesz się uczył, będziesz odrabiał prace domowe, no to już średnio.

Szkoła im się generalnie z tym kojarzy. Tu bym nazwała nie tyle szkołą, co bawialnią właśnie. Teraz ma zadawane, owszem, prace pisemne do domu, ale nie są one w jakiś wielkich ilościach i generalnie na temat, który był przeprowadzony w trakcie lekcji i nigdy nie traktował Helen Doron jako szkoły.

To jest taki drugi jego dom, tak naprawdę. On tu lubi przychodzić, po prostu, nie po to żeby się uczyć, tylko żeby spędzać tutaj czas.

A dlaczego nie inne szkoły? To znaczy, na początku, ja nie próbowałam w innych szkołach, więc ciężko mi porównywać i oceniać inne szkoły, ale no mam kilkoro znajomych, których dzieci uczęszczają do innych szkół i wiem, że często gęsto narzekali, że dziecko nie chce iść, woli iść na plac zabaw, na przykład do kolegów, niż iść na zajęcia w szkole. „Matko, tyle im zadali, kiedy ja to zrobię?”.

I zauważyłam, że rodzice często muszą siedzieć, pomagać, a czasem sami wykonują prace domowe za dzieci, no co się mija z celem, prawda. Dlatego Helen Doron, zostaliśmy tutaj.

A jak, bo teraz też mamy taki czas, że dużo zajęć jest online. Pytam o zarówno zajęcia Helen Doron, ewentualnie jeśli takie były, ale też w ogólnym sensie, szkolne zajęcia online.

Dzieci chyba lubią online, czasem można ściągnąć, wychodzą z takiego założenia haha.

Ale pamiętam, były raz zajęcia online z Helen Doron, tak się zdarzyło, i moje dziecko biegało po całym mieszkaniu. I właśnie się zastanawiałam, co on robi, tak samo z laptopem, przemieszczał się, to do kuchni, to do łazienki, ponieważ omawiali właśnie przedmioty znajdujące się w danym pomieszczeniu.

Mieli biec po kurtkę jakąś albo bluzę, więc biegł do szafy, oczywiście po angielsku to wszystko było powiedziane, czyli było polecenie, dziecko to wykonywało, ale nie mówiło co to znaczy, tylko po prostu biegło i przynosiło tam, nie wiem, niebieską bluzę.

Pokazywał jak czynności wykonywane haha, więc poszedł do łazienki i mył zęby po prostu, bo było powiedziane: „Wash your teeth”.

W związku z czym, no dla niego jest to zabawa, frajda. A pozostałe zajęcia online, zdalne, ze szkoły są. Generalnie dzieci je lubią, bo, bo lubią komputery, w dzisiejszych czasach, i tak mi się wydaje, choć mój syn lubi też fizycznie chodzić do szkoły.

Myślę, że, z tego tytułu, że łyknie trochę powietrza, jednak spotka się z tymi kolegami, oni muszą się poszturchać, dotknąć, czasem zwyzywać, różnie to bywa, po prostu chyba każdy człowiek tego potrzebuje. 

Dziękuję bardzo, za rozmowę. 

Dziękuję.

Moją gościną była Karolina Moussa, mama jedenastolatka z Kielc. Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję bardzo.