Spreaker, Spotify, Google Podcast, Apple Podcast, YouTube
Grzegorz Grabiec: Dzień dobry, to jest podcast „Angielski z przyszłością”, dzisiaj moją gościnią jest Katarzyna Strzała, dzień dobry.
Katarzyna Strzała: Dzień dobry.
Dzień dobry, opowiedz coś o sobie, kim jesteś, co robisz w Helen Doron, jak tu trafiłaś, ja się nie czuję kwalifikowany, żeby o tym opowiedzieć.
To ja mam takie wrażenie, że w Helen Doron Polska, to ja jestem po prostu od zawsze, jakaś taka duża część mojego życia, uczę od dwudziestu dwóch lat, tak właściwie może nawet, chyba dzisiaj jest rocznica dwudziesta druga, teraz tak sobie zdałam sprawę.
Nagrywamy to pod koniec sierpnia dwa tysiące dwudziestego drugiego.
Tak jest. O dzięki. Od dziewiętnastu lat jestem trenerką nauczycieli Helen Doron i ja mam takie wrażenie, że odnalazłam swoje miejsce w życiu i mimo, że robię coś od tak wielu lat, to kocham to robić, nie czuję żadnego wypalenia, jest po prostu świetnie.
Czyli w którym, od którego roku uczysz? Od dwutysięcznego?
Tak.
To znaczy, że ja jestem dłużej od ciebie w Helen Doron.
Tak?
No bo ja jestem od…
To jest niemożliwe.
Jak nie, ja jestem od lipca dwutysięcznego roku
Ja jestem od sierpnia.
No to jednak, yes.
Gratulacje w takim razie.
Yes, no dobrze, ale to wracając do tematu, bo ty w Helen Doron to robiłaś wszystko?
Tak.
Najpierw byłaś nauczycielką, potem prowadziłaś szkołę, Potem byłaś franchise partnerem.
Dziewczyną MFa [Master Franczyzy] przez chwilę.
Tak, nawet słyszałem taką historię z dziewczyną MFa, potem byłaś menadżerką szkoły, potem-
Jestem też matką nauczyciela Helen Doron.
Matką nauczyciela Helen Doron.
Tak, piszę materiały, piszę podręczniki dla sieci Heleny Doron, koordynuję szkolenia nauczycielskie, no, no dużo różnych rzeczy, rzeczywiście.
Ale chyba najdłużej i najbardziej to jesteś trenerką nauczycieli.
Nie, najbardziej to jestem nauczycielką.
Najbardziej to nauczycielką.
Nauczycielką jestem zdecydowanie najbardziej, najchętniej.
Czyli nie, nie trenerką.
Hmm, jedno i drugie. Myślę, że jedno bez drugiego nie mogłoby istnieć, myślę, że nie można trenować nie ucząc i jakby fajnie też jest móc trenować, jeśli się już dużo pouczyło i jest się czym dzielić, myślę że tak.
No dobra, ja tu rozmawiałem już z kilkoma osobami o uczeniu, o różnych doświadczeniach różnych osób i tam rozmawiałem z uczniami, z rodzicami, z nauczycielami, z franczyzobiorcami, ale ciebie chciałem przepytać pod kątem, czy tam zapytać pod kątem trenerki, bo tutaj jeszcze chyba nie miałem kogoś w tej, tego rodzaju rozmówcy, no bo co my dajemy nauczycielom, jak ich szkolimy, co, jak wygląda szkolenie, co im dajemy?
A mogę zacząć od tego jak ich szukamy?
A proszę.
Kim oni są, tak?
Tak.
A to fajnie, bo tak to myślę, że byłoby dla mnie bardziej po kolei. Nasi nauczyciele, myślę, są takimi zupełnie nietuzinkowymi osobami, których szukamy też w taki trochę może nietypowy sposób, bo nam przede wszystkim zależy na osobach, które mówią bardzo dobrze po angielsku i to niekoniecznie zawsze idzie w parze z dyplomem wyższej uczelni na przykład, nie?
Czyli jakby są różne sytuacje, są ludzie którzy oczywiście świetnie mówią po angielsku skończywszy jeden czy drugi uniwersytet, po studiach nawet magisterskich też to różnie bywa, ale są też tacy nauczyciele, którzy gdzieś, no którym czegoś troszkę brakuje, tak?
A z kolei są też ludzie, którzy na przykład spędzili sporo czasu w kraju anglojęzycznym i oni wracają i oni mogą nie mieć takiego bardzo formalnego przygotowania i wiedzy o języku, natomiast świetnie mówią, tak?
Dla nas jest bardzo ważne, żeby ten nauczyciel dobrze mówił po angielsku, żeby jego wymowa była naprawdę taka prawdziwa, prawidłowa, dlatego, że ta nasza materia, czyli te bardzo małe dzieci, one wszystko jeszcze słyszą, one mają genialny słuch i one są w stanie, one są w stanie naprawdę dobrze po angielsku zacząć mówić, tak?
Jako dorośli, dorośli uczniowie uczący się angielskiego, ludzie borykają się z dźwiękami różnymi, których nie mamy w polskim, które istnieją w angielskim, a dzieci to słyszą, czyli jeśli małe dziecko będzie miało nauczyciela ze złą wymową, to ta zła wymowa się po prostu ukształtuje, utrwali i to dziecko potem, czy już ten dorosły potem, będzie miał ogromne problemy, żeby się tego pozbyć, dlatego to jest takim bardzo, bardzo istotnym dla nas, dla nas warunkiem w ogóle przyjęcia człowieka do pracy w Helen Doron, w ogóle do szkolenia w ogóle, tak? Przed szkoleniem Helen Doron nawet.
No i myślę sobie, że też szukamy takich osobowości, ludzi, którzy nawiązują z dziećmi fajny kontakt, tak? I ten kontakt to trochę zależy od wieku tego dziecka, tak? Bo małe dziecko, te takie najmniejsze nasze dzieci, czyli te takie trzy miesięczne, roczne, dwuletnie i troszkę starsze.
Jakiego rodzaju nauczyciela potrzebują dzieci te najmniejsze?
Najmniejsze dzieci potrzebują kogoś, kto się nimi zaopiekuje, kogoś, komu będą w stanie zaufać, kogoś, kto będzie spokojny, kto nie przerazi ich swoją energią na przykład, tak? Kogoś, z kim będą się czuły po prostu jak w domu i bardzo dobrze i na tyle emocjonalnie się uspokoją, tak? Że, że gdzieś tam pójdą za nim i będą, będą rzeczywiście robiły, to co będzie chciał, będzie mógł ich uczyć, bo będą mu ufali, takie trochę starsze dzieci to potrzebują.
No dobra, ale zanim jeszcze starsze dzieci, to jeszcze jedno pytanie, no bo jeżeli mówiłaś, że nauczyciel musi mówić, niekoniecznie musi mieć formalne wykształcenie, no to co, bierzemy tylko native’ów, najlepiej? Ludzie pytają o, że nativy to tak super, albo, że magister, najlepiej podwójny, albo potrójny jeszcze, nie? No i jak to się ma?
Wiesz co, jest mnóstwo native speakerów, czy ludzi właśnie po, po, z wyższym wykształceniem kierunkowym, którzy absolutnie nie nadają się do uczenia, myślę że tutaj.
Ale w ogóle, czy małych dzieci?
W ogóle, a tym bardziej małych dzieci, o tak bym powiedziała. I nawet średnich dzieci.
Ale może nie każdy, ale może nie każdy, kto kończy filologię angielską chce być nauczycielem, potrzebuje to do czegoś innego.
Oczywiście, nie, no jasne, wiesz, ale ja bardziej mówię o tych osobach, które już kierunkowo kształcą się na nauczycieli, tak? Wiesz i jakby, no, potrzebujemy ludzi z tym czymś, tak? Z tym jakimś takim szczególnym darem bycia z dziećmi, potrafienia, z umiejętnością zaciekawienia dzieci światem po angielsku, no i właśnie nauczenia różnego słownictwa, osób takich naprawdę bardzo cierpliwych, dla tych najmniejszych dzieci, tak? Jeśli ciągle rozmawiamy o mniejszych dzieciach.
No a właśnie, a te starsze? Takie tam pięć, pięć plus.
Tak, one potrzebują już takiego lidera.
Starsze dzieci pięć plus, jak to brzmi, nie?
Starsze dzieci pięć plus, to brzmi, niektórym osobom wydaje się, że to są w ogóle maleństwa, a dla nas to już jest jakaś kolejna, kolejny poziom.
A jak ma osiem to jest seniorem już, trzeba umierać.
Prawda? Te pięciolatki potrzebują już bardziej takiego lidera, tak? Pięciolatki będą bardzo już testować to, ile im wolno, ile im nie wolno, więc to jest też taka osoba, która będzie w stanie zapanować, zapanować na grupą, panować nad grupą i gdzieś tam wiadomo, zaciekawiać, inspirować, no i jakby prowadzić przez jakby taką przygodę, tak? To też, to jest istotne.
Z kolei, z kolei, nauczyciele nastolatków, to też są jakby troszeczkę inne, też troszeczkę inne umiejętności, takie zrozumienie ich potrzeb, zrozumienie, zrozumienie ich świata, więc jakby, no tego w ludziach szukamy, tak? I wiesz, sama znajomość angielskiego po prostu nie wystarcza, tak?
A to jest tak, że jedna osoba może mieć te wszystkie kwalifikacje i uczyć i te roczne i czternastoletnie, czy to się nie da?
Wiesz co, ja myślę, że się da, ja myślę, że się da, pewnie wymaga to troszeczkę jakiejś takiej wprawy, takiego troszeczkę dostosowania się do jakiejś grupy, czasami sama tak mam, że jak mam na przykład grupę dzieci, które wymaga… grupa, która wymaga ogromnej energii, czyli grupa, z którą podskakuję wysoko i wykrzykuję, a potem na przykład mam kolejną grupę po przerwie, która, która to jest grupa, wiesz, takich dzieci właśnie spokojniejszych i ja wchodzę z tą energią z tej poprzedniej grupy na te zajęcia i jest taka sekunda zanim ja się przestawię, zanim ja oprzytomnieję i zdam sobie sprawę, kurczę, to nie ta grupa, kiedy ja widzę w tych oczach, takie szeroko oczy się otwierają i ja wtedy już wiem, aha, stonuj, wiesz, uspokój się, wycisz się, no i wtedy już prowadzę lekcje w takich rejestrach.
Ale czy to jest kwestia doświadczenia czy jakiś umiejętności, nie wiem, aktorskich, czy jakiś, żeby się tak przestawić w sekundę.
Ja nie umiem powiedzieć, tak? Czy to można, znaczy, ja myślę, że to jest kwestia doświadczenia, myślę, że to jest kwestia doświadczenia, być może to może być takie wystudiowane i wyuczone aktorsko, ale, ale myślę, że to jest bardziej kwestia takiego wyczucia, wyczucia tych dzieci-
No ale opiekujesz się iluś tam, nie wiem, dziesięcio… iluś tam nauczycielami, nie wiem ile ich tych osób masz pod swoją opieką, kilkadziesiąt, no i to są w większości dziewczyny, to one jak mówią, że ja wolę mniejsze, ja wolę średnie, czy też wszyscy po pewnym czasie uczą wszystkie grupy wiekowe i nie mają z tym problemu.
Wiesz co, ja nie wiem, bo ja nie mam takiego, takich statystyk jak to działa, ale są nauczyciele, którzy przychodzą i oni na szkoleniu mówią „Nie, nie, ja to w ogóle trzylatków nie tknę, ja po prostu absolutnie starsze, starsze, starsze dzieci”.
Może to z obawy wynika.
No, ja myślę, że tak, to wynika z tego, że nigdy nie spróbowali na przykład też, nie? Znaczy oczywiście nikogo do niczego nie zmuszamy, tak? I to jest tak, że jeżeli nauczyciel ma jakieś takie, takie duże preferencje, że woli jakąś grupę wiekową, to później, no bardziej dopiero jak przetestuje, zobaczy, na przykład, no nie wiem, dopuścił w głowie uczenie czterolatków i nagle zobaczy, że mu świetnie idzie z tymi czterolatkami, to może, może na kolejnych etapach swojego doszkalania się w Helen Doron po prostu sięgnie po te mniejsze dzieci, przyjdzie na seminarium dotyczące uczenia trzylatków, a może nawet i niemowląt, nie?
Także to też czasami człowiek musi się przekonać, ale on musi być do tego przekonany, wiesz? Bo taki nauczyciel, który nie jest przekonany, to dzieci to cudownie czują, znaczy niestety w tym przypadku, tak? Dzieci wyczuwają nasze obawy, dzieci generalnie wyczuwają, nawet jak u nas się w domu coś dzieje, dzieci czują nas przez skórę, jesteśmy w takim bliskim kontakcie z tymi dziećmi, że one rzeczywiście świetnie nas wyczuwają.
No dobra, ale wróćmy do pierwszego pytania, od początku, czyli już mamy tych, wiemy jak szukamy, kto ma być nauczycielem, teraz szkolimy ich.
Szkolimy.
I teraz, jak ich szkolimy i co dalej?
Szkolimy ich na różne sposoby, tak? Wszyscy nauczyciele mają przyjść na takie wstępne szkolenie Helen Doron, które my nazywamy TTC, czyli Teacher Training Course i to jest taki kurs, który jest odrobinkę teoretyczny, ale już od razu jest bardzo praktyczny.
Czyli my tak naprawdę zaczynamy uczyć różne grupy wiekowe, takie może bardziej powiedziałabym ze środka naszego, naszej, naszej ścieżki, czyli takie dzieci, wiesz, czteroletnie, siedmioletnie mniej więcej i robimy to już w bardzo praktyczny sposób i to jest taki moment, kiedy ci nauczyciele przychodzą.
To też są na przykład często nauczyciele szkolni, czy to są ludzie, którzy już albo uczyli, albo jeszcze nie uczyli i tutaj różnie bywa, bo są na przykład nauczyciele szkolni, którzy nagle zdają sobie sprawę z tego, że to nasze uczenie jest zupełnie inne i oni się albo w tym odnajdą albo się w tym nie odnajdą.
Są też nauczyciele, czy są osoby, które nigdy nie uczyły, czyli takie białe karty zupełnie i na przykład, to też jest taki paradoks, jak na przykład ktoś wchodzi w tę rolę nauczyciela i nagle ja widzę przed sobą takiego trudnego nauczyciela szkolnego, wiesz, takiego nauczyciela represu… jak to się mówi, represującego-
Repre… no taki
Jak to się mówi?
Nie wiem. Represyjny nauczyciel.
O właśnie, represyjny nauczyciel, taki.
Taki, co się wszyscy go boją.
No dokładnie.
Ale to podobno najlepsi nauczyciele są, ja miałem taką jedną panią, wychowawczynie moją z podstawówki, polonistkę i ona taka była i ona była najfajniejsza w sumie z perspektywy czasu.
W sensie, że co? Że się najwięcej nauczyłeś?
Tak, w sumie tak.
Nie, nie zgodzę się z tym.
Nie?
My korzystamy z zasady pozytywnego wzmocnienia, o czym pewnie za chwilę jeszcze powiem, ale wracając do tego nauczyciela szkolnego i on.
No ale to wiesz, ta dyscyplina taka, wszystko takie poukładane, wszyscy w parach, w rządkach, wiesz, a nie że chaos, nie?
W parach, w rządkach i po prostu strach przed mówieniem, nie? Zobacz ilu jest dorosłych, że znowu przejdziemy na dorosłych, tak, którzy przez ileś lat tego angielskiego w szkole się uczyli, a się boją, boją się odezwać, boją się popełnić błędy.
Ludzie boją się, znaczy nie zdają sobie sprawy z tego, że uczenie się, być może zdają sobie sprawę z tego, wiedzą o tym, ale gdy przyjdzie co do czego to się boją popełniać błędy, bo przecież za błędy często byliśmy karani, za błędy często byliśmy wyśmiewani, a my korzystamy z zasady pozytywnego wzmocnienia, czyli tak naprawdę chwalimy, chwalimy, wspieramy wysiłek, tak?
Bo kiedy ten wysiłek, próby podejmowane, nawet błędy, zostaną podejmowane, to wtedy, w taki sposób człowiek się uczy, tak? Czyli jakby wracając do tego nauczyciela i tego człowieka, który nawet nigdy nie był nauczycielem, a który nagle staje w roli nauczyciela i on nagle zaczyna być tym swoim nauczycielem ze szkoły, wiesz, on jakby gra swojego nauczyciela ze szkoły.
Taki wzorzec tego odtwarza?
Taki wzorzec, dokładnie, wiesz, no to jest tak jak rodzice, których nigdy przecież nikt nie uczy jak być rodzicem nagle, wiesz, słyszą swoją własną matkę albo ojca, a sobie mówili „Nigdy taki nie będę”, więc to jest pewnie jakiś taki podobny casus i jakby ten pierwszy, pierwsze takie, takie, takie otarcie się o to nasze uczenie właśnie powoduje, że ludzie gdzieś się z tym zderzą i dopiero potem zaczynają tak uczyć po naszemu, czyli właśnie w taki miękki sposób.
Ale to kto jest lepszym nauczycielem, taki biała karta, ktoś, kto nie uczył, czy taki już z jakimś doświadczeniem?
Wiesz co, wiesz co, nie ma, nie ma żadnych reguł, bo czasami ktoś z doświadczeniem jest na tyle taki w to doświadczenie wtrybiony, że ja nie jestem go w stanie z tego wyciągnąć, wiesz? A my takiego nauczyciela nie chcemy, bo my chcemy nauczyciela, który będzie blisko uczniów, my chcemy nauczyciela, który będzie, który będzie mistrzem drugiego planu, my chcemy nauczyciela, który będzie tylko pociągał delikatnie za sznurki, a to dzieci mają błyszczeć, to dzieci mają osiągnąć coś tutaj, a nie ten nauczyciel, który, który wiesz, to nie nauczyciel ma być w środku, tak?
Czyli można go przemienić, przetransformować, ale to nie.
Czasami można, czasami nie można.
Czasami nie można.
Tak, czasami można, czasami nie można i tutaj czasami jak ktoś jest białą kartą jest łatwiej, a czasami wcale nie.
No bo jak ktoś jest białą kartą i nie uczy, nie ma doświadczenia, może się okazać, że jednak jestem w złym miejscu.
Może tak być, ale też jest tak, że na pewno ten nauczyciel, który już uczył, to on, no już ma większe wyczucie dzieci, on bardziej jest sobie w stanie sprawę zdać z tego jak dziecko w jakiejś sytuacji postąpi, jak zareaguje, jakieś jego etapy rozwojowe jest sobie w stanie lepiej wyobrazić, wiesz i będzie wiedział co można zrobić z czterolatkiem, a co dopiero z siedmiolatkiem, więc to na…
Takie doświadczenie na pewno jest bezcenne i sporo z doświadczenia nauczycielskiego jest tu bardzo przydatne, z tego doświadczenia nauczycielskiego skądinąd, wiesz, ze szkoły, z przedszkola i tak dalej. No tyle tylko, że jakby nie wszystko, tak? My to musimy jakoś dopiero popchnąć, ukierunkować w takim naszym kierunku.
Czyli może najlepszym nauczycielem jest taki, co już trochę uczył, ale nie za dużo.
A może taki, który trochę uczy, może nawet dużo, ale jest jakby otwarty na dziecko, na jego potrzeby, tak? I nie stawia się w centrum.
No ale to chyba, nie wiem, wydaje mi się, że, co, większość nauczycieli takich jest? Czy mniejszość? Czy to zależy?
Znaczy ja nie umiem powiedzieć, mniejszość, większość, nie lubię takich uogólnień, nie? Po prostu nie wiem, ale no po prostu spotykam się z różnymi ludźmi, z różnymi sytuacjami i gdzieś tam, no mam to szkolenie, to pierwsze szkolenie jest też po to, żeby to odkręcić, żeby to gdzieś tam po naszemu zrobić.
I co, da się to w pięć dni odkręcić? Bo to szkolenie pięć dni trwa.
Tak, pierwsze szkolenie trwa pięć dni, wiesz co, zwykle się da, zwykle się da, to jest bardzo intensywne szkolenie, to jest tak jak teraz ktoś nas będzie słuchał, będzie słuchał tej rozmowy i będzie, będzie myślał „Co to jest pięć dni”.
Dlatego zapytałem.
Wiem, więc myślę, że, myślę, że to by trzeba tych nauczycieli zapytać, oni sami jak przychodzą tutaj, mimo, że są poinformowani przez osoby, które je tu przesyłają, dla których będą kiedyś tam pracować w centrach, że to będzie intensywne szkolenie, to im się przedefiniowywuje jakby właśnie definicja słowa „intensywne”, tak?
Bardzo dużo robimy, w ogóle siedzimy na, to wszystko ma takie znamiona już uczenia dzieci, tak? Siedzimy na podłodze, bardzo dużo skaczemy, bardzo dużo śpiewamy, tańczymy, plastycznie robimy różne rzeczy, przygotowujemy tak zwane propsy, czyli takie nasze rekwizyty, takie.
Pomoce naukowe.
No właśnie.
To jest takie słowo.
To jest takie słowo, które trochę nie przystaje do tych, do tych zabawek, co to je robimy z pudełka po butach i z rolek po papierze toaletowym i bibułki i wiesz i takich różnych craftów, ale, ale, no jest to intensywne szkolenie, ale też to nie jest jedyne szkolenie, tak? Bo ci nauczyciele, oni nawet nie będą po takim szkoleniu mogli uczyć wszystkich naszych kursów, to jest takie podstawowe szkolenie, które właściwie uczy ich podstawowych jakiś umiejętności, a potem będą jeszcze przychodzili na seminaria, po to, żeby móc uczyć innych kursów z tej całej naszej palety, no co, w tej chwili piętnastu kursów w Polsce, tak?
A nie osiemnaście?
Osiemnaście w ogóle, piętnaście w Polsce.
Ja się pogubiłem, tak jakoś.
Tak, tak, tak. No każdy kraj wybiera sobie te kursy do ścieżki, które są mu potrzebne, tak? Bo każdy kraj ma jednak trochę inną specyfikę i ci nauczyciele przychodzą na seminaria, ci nauczyciele.
No ale te seminaria to jest ten drugi etap szkolenia.
Tak, tak, tak. Ci nauczyciele uczestniczą w webinarach, ci nauczyciele, wiesz, no przede wszystkim zdobywają doświadczenie w tych szkołach językowych, w których potem uczą, tak? Takie, takie codzienne doświadczenie z teamem, który tam jest, z innymi nauczycielami i z szefem, który tam jest, wspólnie przygotowując różne rzeczy, oglądają swoje lekcje wzajemnie.
My też coraz, coraz bardziej, coraz częściej udaje nam się wprowadzać w życie, to, co nazywamy brzydko quality control visit, a tak naprawdę to jest oglądanie, oglądanie filmów z lekcji, nauczyciel sam siebie ogląda na początku, bardzo wiele rzeczy można dostrzec oglądając siebie, a później też te filmy oglądają osoby, które są jakby przygotowane do tego, żeby, żeby tego nauczyciela wesprzeć, tak? Żeby obejrzeć jego lekcję i powiedzieć mu „Słuchaj, tutaj zobacz się tak zadziało, a mógłbyś zrobić inaczej i zadziałoby się inaczej”, czyli , czyli bardzo, bardzo dużo tutaj się dzieje pod tym, w tym, w tym, w tym kierunku.
A mają jakiś kontakt z tobą później.
Tak.
Albo z jakimś.
Tak, mają. Znaczy wiesz, mają.
Jak to, jak to wygląda?
Wiesz, no to wygląda pewnie troszeczkę wedle woli tego nauczyciela, tak? Bo, bo pamiętasz, nauczyciel nie jest sam, tak? Nauczyciel ma innych nauczycieli w swoim centrum, ma nauczycieli bardziej doświadczonych, wielu nauczy…
W wielu centrach mamy tak zwanych senior teachers, którzy, którzy gdzieś tam już uczą od jakiegoś czasu dłuższego, przeuczyli wiele różnych kursów, widzieli wiele różnych dzieci, oni na miejscu służą pomocą.
Ale też jest tak, że zawsze nauczyciel do swojego trenera, wiesz, no może napisać, może zadzwonić po jakąkolwiek poradę, po to jak nauczyć jakiegoś słówka czy zwrotu, bo, bo właśnie nie ma na to pomysłu, ale, ale też, nie wiem, ma problem z jakimś dzieckiem, problem, nie wiem, z jakąś dyscypliną na przykład, tak? Czy, czy nawet nie wiem, z ruchami do piosenki, bo my jak śpiewamy to tańczymy i tam są konkretne bardzo ruchy do tych piosenek też, też poddane, także zawsze, zawsze jest, jest, jest do nas, jest możliwość, żeby, żeby do nas, wiesz, napisać, przyjść, pooglądać lekcję i tak dalej.
No i jakby ktoś chciał wszystko przejść, to ile dni musi poświęcić?
Wiesz co, to jest bardzo dobre pytanie i ja teraz, jest taka liczba, której nie pamiętam ale ktoś mi kiedyś powiedział, że żeby studia podyplomowe liczyły się jako studia podyplomowe, tak wiesz, w polskim systemie szkolnictwa wyższego, to one muszą, to musi być ileś tam godzin, tak? Tam chyba trzy semestry, czy jakoś, ale to jest chyba raczej przeliczane na godziny i ktoś tak to zliczył, te wszystkie konferencje doroczne, bo o nich jeszcze nie powiedzieliśmy, na które wiesz, co roku nauczyciele się, na których się spotykają, webinary akademii Helen Doron, gdzie, gdzie właściwie rozmawiamy o palących problemach, o tym co, czego tak naprawdę nauczyciele potrzebują-
A czasem nowe kursy wchodzą.
A czasem nowe kursy wchodzą i tak dalej i wiesz co, ktoś to zliczył, te nasze godziny i to nie jest pięć dni, to są studia podyplomowe, to jest po prostu to, ja, ja tej liczby nie pamiętam, ale to, to ktoś powiedział „Tak, okej, to jest tyle”, także to naprawdę jest sporo.
To oczywiście jest rozłożone, to jest tam w czasie jakiś tam, nie wiem, z dwa lata trzeba, musi minąć.
Tak, ale to ma głębszy sens tak naprawdę, bo zobacz, jak są jakieś studia i one są takie intensywne i ten człowiek ładuje się tą teorią, ładuje, ładuje, ładuje i potem i potem idzie uczyć i zostaje mu praktyka, a tutaj jest tak, że on czegoś się nauczy, sprawdzi sobie, zobaczy jak mu to leży, zobaczy jak mu to wychodzi, zobaczy co mu nie wychodzi.
Przyjdzie na takie seminarium po jakimś czasie, to trener też go zobaczy i będzie wiedział, w którym miejscu ten człowiek jest i będzie wiedział jak mu w tym pomóc, żeby był w innym miejscu, żeby był w jakimś dalszym miejscu, czyli mnie się wydaje, że taki układ w ogóle szkolenia, że, że jest, że jest trochę, sprawdź, naucz się, wypróbuj, wróć-
Popraktykuj.
Taki spiralny, to jest tak, jak my uczymy języka, w sposób spiralny, uczymy troszkę, potem są inne tematy, wracamy do tego pierwszego tematu i dodajemy do niego i tak dalej i tak dalej, tak samo jest tutaj.
Czyli takie warstwy nakładamy, warstwy.
Takie warstwy nakładamy, tak, tak.
Bo to się nie da.
Ślimakiem wjeżdżamy do góry, jak na, na parking na dachu.
No bo to się nie da wszystkiego naraz, po prostu mózg nie przyswoi.
Tak myślę. Moim zdaniem to są praktyczne rzeczy bardzo, wiesz, my tak naprawdę na tych szkoleniach rozmawiamy jak nauczyć jakiegoś słowa. Jakiegoś wyrażenia. Jak operować fleshcardami. Jak się ruszać z dziećmi, jak, jak wykonywać te nasze właśnie propsy. Po to, żeby uczyć na przykład wielosensorycznie, żeby to dziecko nie tylko patrzyło na nas i słuchało, ale też żeby mogło czegoś dotknąć, wiesz, my, my, czy my nawet tak, że my przecież kosztujemy różne rzeczy. W sensie smakujemy, tak, wiesz, no, no, no, no uczymy wszystkimi zmysłami, to, no jest mnóstwo rzeczy, których taki nauczyciel musi się nauczyć i jego możliwości poznawcze są takie jak każdego normalnego człowieka, tak? Czyli po kolei, krok po kroku i po to do nas wraca, żeby, żeby móc zrobić jeszcze więcej.
No dobra, mówiłaś, że pomoce naukowe to nie propsy, propsy to nie pomoce naukowe, czym to się różni w takim razie?
Nie, no, wiesz co, bo jak ja, bo jak ja słyszę słowo „pomoce naukowe”, to ja zawsze myślę o mojej nauczycielce biologii, która miała tam takie różne rzeczy w formalinie, nie? Tak jakoś mi się kojarzą.
Albo plastikowego, plastikowe zwłoki i można było powyciągać.
Tak, albo na geografii jakieś skały takie zakurzone i wiesz, opisane, nie? To były, to są dla mnie pomoce naukowe, tymczasem, tymczasem nasze pomoce naukowe to są tak naprawdę różne przedmioty, zabawki, wszelkiego rodzaju gry i bardzo dużo też operujemy fleshcardami, czyli kartami, na których są jakieś rysunki.
No bo, bo one też są, jakby, dają możliwość, znaczy mogą być użyte na tysiąc sposobów i dają możliwość takiego skutecznego nauczenia, powtórzenia słownictwa też.
No ale jak jest nauka o jabłkach to są jabłka, a jak banany to banany.
Wiesz co, tak, tylko, że tak, jak jest nauka o jabłkach to oczywiście, że my musimy spróbować, tak, musimy, musimy spróbować i czasami też nawet, nawet spróbować z zamkniętymi oczami. Z zasłoniętymi oczami, żeby dziecko poczuło i rozpoznało czy to jest jabłko, czy to jest gruszka, czy to jest banan, czy to jest śliwka, czy to jest truskawka i tak dalej.
Bo u nas też te grupy wyrazowe są całkiem spore, ale też będzie i plastikowy banan, jabłko, śliwka, cokolwiek i będzie też taki pluszowy, taki, żeby był miękki i będzie też oczywiście karta z tym, obrazek z tym na jakimś etapie, bo do różnych, do różnych, do różnych ćwiczeń potrzebne nam są różne rzeczy.
Okej, co jeszcze można dodać o szkoleniu nauczycieli i opiece nad nimi?
Co można dodać.
Chyba wyczerpaliśmy temat.
Nauczycieli, czy wyczerpaliśmy temat, hmm, wiesz co, są ludzie, którzy zostają bardzo długo z nami.
No właśnie, bo my mamy takich nauczycieli, co, tak jak ty, dwadzieścia, dwadzieścia plus lat.
Tak, dokładnie, tak, wiesz, co roku, kiedy mamy te konferencje nasze doroczne w tych różnych tam pięciu miejscach w Polsce, tak? To, to, to przyznawane są takie, wiesz, wiadomo, certyfikaty, dyplomy uznania i tak dalej, za ileś tam lat pracy, jest mnóstwo już ludzi z piętnastoletnim doświadczeniem, z dziesięcioletnim nauczyciele… doświadczeniem nauczycieli.
No, czyli wiesz, to i to, co jest piękne i to jest, uważam, że to jest w ogóle niesamowite, to to jest to, że my, znaczy, że osoba, która w to wejdzie, której się to spodoba, ona bardzo rzadko odczuwa tak zwane wypalenie zawodowe, nie? Bo wiesz, można by pomyśleć, że jeśli robi się coś, w sumie to samo, tak? Przez naście lat albo dwadzieścia lat, no to właściwie można wejść w jakąś taką rutynę, popaść w taką rutynę i już nie chcieć tego robić albo robić to tak wiesz, ziewając, lewą nogą. Ale u nas tak nie jest.
Dlaczego tak nie jest, dlatego, że u nas jest taka fajna proporcja między tym, co jest stałe i znane, mamy bardzo solidne książki nauczyciela, nauczyciel dostaje scenariusze lekcji gotowe, ale wiesz, on też nie jest taką maszyną, która ma te scenariusze, takim robotem, który ma je wypełniać wszystkie tak samo, no bo jest ten taki czynnik, który jest dla nas najważniejszy, czyli ta grupa dzieci.
I każda grupa dzieci jest inna, dosłownie. I kiedy ja na przykład uczę, po raz setny jakiś kurs, bo są takie kursy, co już naprawdę tyle razy uczyłam i wiesz i to nie jest tak, że ja mam jakiś plan lekcji, który kiedyś tam, dawno temu napisałam sobie i po prostu jest zakurzony, zniszczony, ja z niego korzystam, ja zawsze na nowo otwieram książkę nauczyciela, otwieram, biorę kartkę papieru i ja tworzę plan lekcji dla tej grupy, z myślą o tych dzieciach w tej grupie.
I oczywiście, że mam już zrobionych mnóstwo różnych propsów, mam już, wiesz, wszystkie zabawki, których potrzebuję, ale, ale już sobie wybieram, ta grupa to ta gra, ale nie tamta gra, bo, bo znam te dzieci, czyli jest taki fajny, ciągle element nowości, element tworzenia, kreowania dla tych konkretnych dzieci. Wiesz, na przykład, czasami mam trzy grupy tego samego rodzaju w tygodniu, tak?
Czyli grupy na jakimś poziomie, ale są to trzy różne grupy, trzy różne zestawy dzieci i ja oczywiście mogłabym to pudełko rozpakować i tylko trzy razy powtórzyć coś według tego planu, co mam, ale ja nie mogę, bo co, każda z tych grup jest inna i każda z tych grup wymaga czegoś innego i myślę, że to jest fajne też, że mamy małe grupy, dlatego, że ja mam wiesz, no minimalnie cztery, maksymalnie ośmioro dzieci, czyli ja mogę dopasować do tych konkretnych dzieci, no bo gdybym miała piętnaścioro to już pewnie byłoby ciężko.
No ale to nie jest tak, że wszyscy nauczyciele zostają na tak długo jednak.
To prawda, to prawda, wiesz, to jest tak, że pierwszy rok jest taki, powiedziałabym, krytyczny, tak? To znaczy, pierwszy rok jest taki, gdzie nauczyciel musi w to sporo zainwestować, tak? On musi się nauczyć tego, on musi się nauczyć korzystać z tych naszych książek nauczyciela.
On musi sobie zgromadzić te propsy, no, nie wiem, znaleźć w swoim centrum choćby, albo jeszcze nowe, swoje własne wykonać i taka, na początku ta proporcja przygotowanie versus uczenie, czas spędzony na jednym a drugim, jest taka trochę niekorzystna, tak?
Wiesz, to nie jest tak jak korki, że generalnie nic nie robisz przed korkami, może otworzysz książkę, ale już ją dobrze znasz na pamięć, wiesz, po prostu robisz, tak?
Na początku rzeczywiście to wymaga, wymaga większego wkładu, ale potem z każdym rokiem ten wkład już jest mniejszy, w sensie czasowy wkład, tak? Bo już, już masz tyle rzeczy z automatu, już masz tyle rzeczy gdzieś tam po prostu, no wiesz, że je masz i z nich korzystasz.
I czasami jest tak, że są nauczyciele, którzy właśnie jeszcze w tym czasie, kiedy muszą więcej inwestować niż już tylko odcinać kupony, nie? To oni, to oni gdzieś tam wymiękają wtedy, że tak powiem, tak? Gdzieś, gdzieś czują, że, że nie mają takiej gotowości. Wiesz, no nie możemy.
Muszą przetrwać pewien moment.
Tak, muszą przetrwać pewien moment, kiedy ta proporcja się odwróci i wtedy i wtedy już.
Myślisz, że to jest przyczyna dlaczego rezygnują?
Wiesz, ja nie wiem dlaczego rezygnują, no.
Że to jest jakiś taki element.
Ludzie mają, to są kwestie osobowości, kwestia, no nie wiem, no, jakiejś wygody życiowej, no wiesz, no korki, korki są prostą rzeczą, tak? Czy są skuteczną? Ja uważam, że nie, nie, od dawna ich nie daję, tak? Natomiast wiesz, no, czy uczenie jeden do jeden, na pewno nie, uczenie w grupie jest dużo bardziej skuteczne, ale wiesz, to są moje przekonania, a może nie, nie, nie każdy się do tego przekonuje, no.
No dobra, dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Moją gościnią była Kasia Strzała, nauczycielka i trenerka nauczycieli w Helen Doron i dziękuję bardzo.
Dziękuję.
24 minSpreaker, Spotify, Google Podcast, Apple Podcast, YouTube
Grzegorz Grabiec: Dzień dobry, to jest podcast „Angielski z przyszłością”, dzisiaj moją gościnią jest Katarzyna Strzała, dzień dobry.
Katarzyna Strzała: Dzień dobry.
Dzień dobry, opowiedz coś o sobie, kim jesteś, co robisz w Helen Doron, jak tu trafiłaś, ja się nie czuję kwalifikowany, żeby o tym opowiedzieć.
To ja mam takie wrażenie, że w Helen Doron Polska, to ja jestem po prostu od zawsze, jakaś taka duża część mojego życia, uczę od dwudziestu dwóch lat, tak właściwie może nawet, chyba dzisiaj jest rocznica dwudziesta druga, teraz tak sobie zdałam sprawę.
Nagrywamy to pod koniec sierpnia dwa tysiące dwudziestego drugiego.
Tak jest. O dzięki. Od dziewiętnastu lat jestem trenerką nauczycieli Helen Doron i ja mam takie wrażenie, że odnalazłam swoje miejsce w życiu i mimo, że robię coś od tak wielu lat, to kocham to robić, nie czuję żadnego wypalenia, jest po prostu świetnie.
Czyli w którym, od którego roku uczysz? Od dwutysięcznego?
Tak.
To znaczy, że ja jestem dłużej od ciebie w Helen Doron.
Tak?
No bo ja jestem od…
To jest niemożliwe.
Jak nie, ja jestem od lipca dwutysięcznego roku
Ja jestem od sierpnia.
No to jednak, yes.
Gratulacje w takim razie.
Yes, no dobrze, ale to wracając do tematu, bo ty w Helen Doron to robiłaś wszystko?
Tak.
Najpierw byłaś nauczycielką, potem prowadziłaś szkołę, Potem byłaś franchise partnerem.
Dziewczyną MFa [Master Franczyzy] przez chwilę.
Tak, nawet słyszałem taką historię z dziewczyną MFa, potem byłaś menadżerką szkoły, potem-
Jestem też matką nauczyciela Helen Doron.
Matką nauczyciela Helen Doron.
Tak, piszę materiały, piszę podręczniki dla sieci Heleny Doron, koordynuję szkolenia nauczycielskie, no, no dużo różnych rzeczy, rzeczywiście.
Ale chyba najdłużej i najbardziej to jesteś trenerką nauczycieli.
Nie, najbardziej to jestem nauczycielką.
Najbardziej to nauczycielką.
Nauczycielką jestem zdecydowanie najbardziej, najchętniej.
Czyli nie, nie trenerką.
Hmm, jedno i drugie. Myślę, że jedno bez drugiego nie mogłoby istnieć, myślę, że nie można trenować nie ucząc i jakby fajnie też jest móc trenować, jeśli się już dużo pouczyło i jest się czym dzielić, myślę że tak.
No dobra, ja tu rozmawiałem już z kilkoma osobami o uczeniu, o różnych doświadczeniach różnych osób i tam rozmawiałem z uczniami, z rodzicami, z nauczycielami, z franczyzobiorcami, ale ciebie chciałem przepytać pod kątem, czy tam zapytać pod kątem trenerki, bo tutaj jeszcze chyba nie miałem kogoś w tej, tego rodzaju rozmówcy, no bo co my dajemy nauczycielom, jak ich szkolimy, co, jak wygląda szkolenie, co im dajemy?
A mogę zacząć od tego jak ich szukamy?
A proszę.
Kim oni są, tak?
Tak.
A to fajnie, bo tak to myślę, że byłoby dla mnie bardziej po kolei. Nasi nauczyciele, myślę, są takimi zupełnie nietuzinkowymi osobami, których szukamy też w taki trochę może nietypowy sposób, bo nam przede wszystkim zależy na osobach, które mówią bardzo dobrze po angielsku i to niekoniecznie zawsze idzie w parze z dyplomem wyższej uczelni na przykład, nie?
Czyli jakby są różne sytuacje, są ludzie którzy oczywiście świetnie mówią po angielsku skończywszy jeden czy drugi uniwersytet, po studiach nawet magisterskich też to różnie bywa, ale są też tacy nauczyciele, którzy gdzieś, no którym czegoś troszkę brakuje, tak?
A z kolei są też ludzie, którzy na przykład spędzili sporo czasu w kraju anglojęzycznym i oni wracają i oni mogą nie mieć takiego bardzo formalnego przygotowania i wiedzy o języku, natomiast świetnie mówią, tak?
Dla nas jest bardzo ważne, żeby ten nauczyciel dobrze mówił po angielsku, żeby jego wymowa była naprawdę taka prawdziwa, prawidłowa, dlatego, że ta nasza materia, czyli te bardzo małe dzieci, one wszystko jeszcze słyszą, one mają genialny słuch i one są w stanie, one są w stanie naprawdę dobrze po angielsku zacząć mówić, tak?
Jako dorośli, dorośli uczniowie uczący się angielskiego, ludzie borykają się z dźwiękami różnymi, których nie mamy w polskim, które istnieją w angielskim, a dzieci to słyszą, czyli jeśli małe dziecko będzie miało nauczyciela ze złą wymową, to ta zła wymowa się po prostu ukształtuje, utrwali i to dziecko potem, czy już ten dorosły potem, będzie miał ogromne problemy, żeby się tego pozbyć, dlatego to jest takim bardzo, bardzo istotnym dla nas, dla nas warunkiem w ogóle przyjęcia człowieka do pracy w Helen Doron, w ogóle do szkolenia w ogóle, tak? Przed szkoleniem Helen Doron nawet.
No i myślę sobie, że też szukamy takich osobowości, ludzi, którzy nawiązują z dziećmi fajny kontakt, tak? I ten kontakt to trochę zależy od wieku tego dziecka, tak? Bo małe dziecko, te takie najmniejsze nasze dzieci, czyli te takie trzy miesięczne, roczne, dwuletnie i troszkę starsze.
Jakiego rodzaju nauczyciela potrzebują dzieci te najmniejsze?
Najmniejsze dzieci potrzebują kogoś, kto się nimi zaopiekuje, kogoś, komu będą w stanie zaufać, kogoś, kto będzie spokojny, kto nie przerazi ich swoją energią na przykład, tak? Kogoś, z kim będą się czuły po prostu jak w domu i bardzo dobrze i na tyle emocjonalnie się uspokoją, tak? Że, że gdzieś tam pójdą za nim i będą, będą rzeczywiście robiły, to co będzie chciał, będzie mógł ich uczyć, bo będą mu ufali, takie trochę starsze dzieci to potrzebują.
No dobra, ale zanim jeszcze starsze dzieci, to jeszcze jedno pytanie, no bo jeżeli mówiłaś, że nauczyciel musi mówić, niekoniecznie musi mieć formalne wykształcenie, no to co, bierzemy tylko native’ów, najlepiej? Ludzie pytają o, że nativy to tak super, albo, że magister, najlepiej podwójny, albo potrójny jeszcze, nie? No i jak to się ma?
Wiesz co, jest mnóstwo native speakerów, czy ludzi właśnie po, po, z wyższym wykształceniem kierunkowym, którzy absolutnie nie nadają się do uczenia, myślę że tutaj.
Ale w ogóle, czy małych dzieci?
W ogóle, a tym bardziej małych dzieci, o tak bym powiedziała. I nawet średnich dzieci.
Ale może nie każdy, ale może nie każdy, kto kończy filologię angielską chce być nauczycielem, potrzebuje to do czegoś innego.
Oczywiście, nie, no jasne, wiesz, ale ja bardziej mówię o tych osobach, które już kierunkowo kształcą się na nauczycieli, tak? Wiesz i jakby, no, potrzebujemy ludzi z tym czymś, tak? Z tym jakimś takim szczególnym darem bycia z dziećmi, potrafienia, z umiejętnością zaciekawienia dzieci światem po angielsku, no i właśnie nauczenia różnego słownictwa, osób takich naprawdę bardzo cierpliwych, dla tych najmniejszych dzieci, tak? Jeśli ciągle rozmawiamy o mniejszych dzieciach.
No a właśnie, a te starsze? Takie tam pięć, pięć plus.
Tak, one potrzebują już takiego lidera.
Starsze dzieci pięć plus, jak to brzmi, nie?
Starsze dzieci pięć plus, to brzmi, niektórym osobom wydaje się, że to są w ogóle maleństwa, a dla nas to już jest jakaś kolejna, kolejny poziom.
A jak ma osiem to jest seniorem już, trzeba umierać.
Prawda? Te pięciolatki potrzebują już bardziej takiego lidera, tak? Pięciolatki będą bardzo już testować to, ile im wolno, ile im nie wolno, więc to jest też taka osoba, która będzie w stanie zapanować, zapanować na grupą, panować nad grupą i gdzieś tam wiadomo, zaciekawiać, inspirować, no i jakby prowadzić przez jakby taką przygodę, tak? To też, to jest istotne.
Z kolei, z kolei, nauczyciele nastolatków, to też są jakby troszeczkę inne, też troszeczkę inne umiejętności, takie zrozumienie ich potrzeb, zrozumienie, zrozumienie ich świata, więc jakby, no tego w ludziach szukamy, tak? I wiesz, sama znajomość angielskiego po prostu nie wystarcza, tak?
A to jest tak, że jedna osoba może mieć te wszystkie kwalifikacje i uczyć i te roczne i czternastoletnie, czy to się nie da?
Wiesz co, ja myślę, że się da, ja myślę, że się da, pewnie wymaga to troszeczkę jakiejś takiej wprawy, takiego troszeczkę dostosowania się do jakiejś grupy, czasami sama tak mam, że jak mam na przykład grupę dzieci, które wymaga… grupa, która wymaga ogromnej energii, czyli grupa, z którą podskakuję wysoko i wykrzykuję, a potem na przykład mam kolejną grupę po przerwie, która, która to jest grupa, wiesz, takich dzieci właśnie spokojniejszych i ja wchodzę z tą energią z tej poprzedniej grupy na te zajęcia i jest taka sekunda zanim ja się przestawię, zanim ja oprzytomnieję i zdam sobie sprawę, kurczę, to nie ta grupa, kiedy ja widzę w tych oczach, takie szeroko oczy się otwierają i ja wtedy już wiem, aha, stonuj, wiesz, uspokój się, wycisz się, no i wtedy już prowadzę lekcje w takich rejestrach.
Ale czy to jest kwestia doświadczenia czy jakiś umiejętności, nie wiem, aktorskich, czy jakiś, żeby się tak przestawić w sekundę.
Ja nie umiem powiedzieć, tak? Czy to można, znaczy, ja myślę, że to jest kwestia doświadczenia, myślę, że to jest kwestia doświadczenia, być może to może być takie wystudiowane i wyuczone aktorsko, ale, ale myślę, że to jest bardziej kwestia takiego wyczucia, wyczucia tych dzieci-
No ale opiekujesz się iluś tam, nie wiem, dziesięcio… iluś tam nauczycielami, nie wiem ile ich tych osób masz pod swoją opieką, kilkadziesiąt, no i to są w większości dziewczyny, to one jak mówią, że ja wolę mniejsze, ja wolę średnie, czy też wszyscy po pewnym czasie uczą wszystkie grupy wiekowe i nie mają z tym problemu.
Wiesz co, ja nie wiem, bo ja nie mam takiego, takich statystyk jak to działa, ale są nauczyciele, którzy przychodzą i oni na szkoleniu mówią „Nie, nie, ja to w ogóle trzylatków nie tknę, ja po prostu absolutnie starsze, starsze, starsze dzieci”.
Może to z obawy wynika.
No, ja myślę, że tak, to wynika z tego, że nigdy nie spróbowali na przykład też, nie? Znaczy oczywiście nikogo do niczego nie zmuszamy, tak? I to jest tak, że jeżeli nauczyciel ma jakieś takie, takie duże preferencje, że woli jakąś grupę wiekową, to później, no bardziej dopiero jak przetestuje, zobaczy, na przykład, no nie wiem, dopuścił w głowie uczenie czterolatków i nagle zobaczy, że mu świetnie idzie z tymi czterolatkami, to może, może na kolejnych etapach swojego doszkalania się w Helen Doron po prostu sięgnie po te mniejsze dzieci, przyjdzie na seminarium dotyczące uczenia trzylatków, a może nawet i niemowląt, nie?
Także to też czasami człowiek musi się przekonać, ale on musi być do tego przekonany, wiesz? Bo taki nauczyciel, który nie jest przekonany, to dzieci to cudownie czują, znaczy niestety w tym przypadku, tak? Dzieci wyczuwają nasze obawy, dzieci generalnie wyczuwają, nawet jak u nas się w domu coś dzieje, dzieci czują nas przez skórę, jesteśmy w takim bliskim kontakcie z tymi dziećmi, że one rzeczywiście świetnie nas wyczuwają.
No dobra, ale wróćmy do pierwszego pytania, od początku, czyli już mamy tych, wiemy jak szukamy, kto ma być nauczycielem, teraz szkolimy ich.
Szkolimy.
I teraz, jak ich szkolimy i co dalej?
Szkolimy ich na różne sposoby, tak? Wszyscy nauczyciele mają przyjść na takie wstępne szkolenie Helen Doron, które my nazywamy TTC, czyli Teacher Training Course i to jest taki kurs, który jest odrobinkę teoretyczny, ale już od razu jest bardzo praktyczny.
Czyli my tak naprawdę zaczynamy uczyć różne grupy wiekowe, takie może bardziej powiedziałabym ze środka naszego, naszej, naszej ścieżki, czyli takie dzieci, wiesz, czteroletnie, siedmioletnie mniej więcej i robimy to już w bardzo praktyczny sposób i to jest taki moment, kiedy ci nauczyciele przychodzą.
To też są na przykład często nauczyciele szkolni, czy to są ludzie, którzy już albo uczyli, albo jeszcze nie uczyli i tutaj różnie bywa, bo są na przykład nauczyciele szkolni, którzy nagle zdają sobie sprawę z tego, że to nasze uczenie jest zupełnie inne i oni się albo w tym odnajdą albo się w tym nie odnajdą.
Są też nauczyciele, czy są osoby, które nigdy nie uczyły, czyli takie białe karty zupełnie i na przykład, to też jest taki paradoks, jak na przykład ktoś wchodzi w tę rolę nauczyciela i nagle ja widzę przed sobą takiego trudnego nauczyciela szkolnego, wiesz, takiego nauczyciela represu… jak to się mówi, represującego-
Repre… no taki
Jak to się mówi?
Nie wiem. Represyjny nauczyciel.
O właśnie, represyjny nauczyciel, taki.
Taki, co się wszyscy go boją.
No dokładnie.
Ale to podobno najlepsi nauczyciele są, ja miałem taką jedną panią, wychowawczynie moją z podstawówki, polonistkę i ona taka była i ona była najfajniejsza w sumie z perspektywy czasu.
W sensie, że co? Że się najwięcej nauczyłeś?
Tak, w sumie tak.
Nie, nie zgodzę się z tym.
Nie?
My korzystamy z zasady pozytywnego wzmocnienia, o czym pewnie za chwilę jeszcze powiem, ale wracając do tego nauczyciela szkolnego i on.
No ale to wiesz, ta dyscyplina taka, wszystko takie poukładane, wszyscy w parach, w rządkach, wiesz, a nie że chaos, nie?
W parach, w rządkach i po prostu strach przed mówieniem, nie? Zobacz ilu jest dorosłych, że znowu przejdziemy na dorosłych, tak, którzy przez ileś lat tego angielskiego w szkole się uczyli, a się boją, boją się odezwać, boją się popełnić błędy.
Ludzie boją się, znaczy nie zdają sobie sprawy z tego, że uczenie się, być może zdają sobie sprawę z tego, wiedzą o tym, ale gdy przyjdzie co do czego to się boją popełniać błędy, bo przecież za błędy często byliśmy karani, za błędy często byliśmy wyśmiewani, a my korzystamy z zasady pozytywnego wzmocnienia, czyli tak naprawdę chwalimy, chwalimy, wspieramy wysiłek, tak?
Bo kiedy ten wysiłek, próby podejmowane, nawet błędy, zostaną podejmowane, to wtedy, w taki sposób człowiek się uczy, tak? Czyli jakby wracając do tego nauczyciela i tego człowieka, który nawet nigdy nie był nauczycielem, a który nagle staje w roli nauczyciela i on nagle zaczyna być tym swoim nauczycielem ze szkoły, wiesz, on jakby gra swojego nauczyciela ze szkoły.
Taki wzorzec tego odtwarza?
Taki wzorzec, dokładnie, wiesz, no to jest tak jak rodzice, których nigdy przecież nikt nie uczy jak być rodzicem nagle, wiesz, słyszą swoją własną matkę albo ojca, a sobie mówili „Nigdy taki nie będę”, więc to jest pewnie jakiś taki podobny casus i jakby ten pierwszy, pierwsze takie, takie, takie otarcie się o to nasze uczenie właśnie powoduje, że ludzie gdzieś się z tym zderzą i dopiero potem zaczynają tak uczyć po naszemu, czyli właśnie w taki miękki sposób.
Ale to kto jest lepszym nauczycielem, taki biała karta, ktoś, kto nie uczył, czy taki już z jakimś doświadczeniem?
Wiesz co, wiesz co, nie ma, nie ma żadnych reguł, bo czasami ktoś z doświadczeniem jest na tyle taki w to doświadczenie wtrybiony, że ja nie jestem go w stanie z tego wyciągnąć, wiesz? A my takiego nauczyciela nie chcemy, bo my chcemy nauczyciela, który będzie blisko uczniów, my chcemy nauczyciela, który będzie, który będzie mistrzem drugiego planu, my chcemy nauczyciela, który będzie tylko pociągał delikatnie za sznurki, a to dzieci mają błyszczeć, to dzieci mają osiągnąć coś tutaj, a nie ten nauczyciel, który, który wiesz, to nie nauczyciel ma być w środku, tak?
Czyli można go przemienić, przetransformować, ale to nie.
Czasami można, czasami nie można.
Czasami nie można.
Tak, czasami można, czasami nie można i tutaj czasami jak ktoś jest białą kartą jest łatwiej, a czasami wcale nie.
No bo jak ktoś jest białą kartą i nie uczy, nie ma doświadczenia, może się okazać, że jednak jestem w złym miejscu.
Może tak być, ale też jest tak, że na pewno ten nauczyciel, który już uczył, to on, no już ma większe wyczucie dzieci, on bardziej jest sobie w stanie sprawę zdać z tego jak dziecko w jakiejś sytuacji postąpi, jak zareaguje, jakieś jego etapy rozwojowe jest sobie w stanie lepiej wyobrazić, wiesz i będzie wiedział co można zrobić z czterolatkiem, a co dopiero z siedmiolatkiem, więc to na…
Takie doświadczenie na pewno jest bezcenne i sporo z doświadczenia nauczycielskiego jest tu bardzo przydatne, z tego doświadczenia nauczycielskiego skądinąd, wiesz, ze szkoły, z przedszkola i tak dalej. No tyle tylko, że jakby nie wszystko, tak? My to musimy jakoś dopiero popchnąć, ukierunkować w takim naszym kierunku.
Czyli może najlepszym nauczycielem jest taki, co już trochę uczył, ale nie za dużo.
A może taki, który trochę uczy, może nawet dużo, ale jest jakby otwarty na dziecko, na jego potrzeby, tak? I nie stawia się w centrum.
No ale to chyba, nie wiem, wydaje mi się, że, co, większość nauczycieli takich jest? Czy mniejszość? Czy to zależy?
Znaczy ja nie umiem powiedzieć, mniejszość, większość, nie lubię takich uogólnień, nie? Po prostu nie wiem, ale no po prostu spotykam się z różnymi ludźmi, z różnymi sytuacjami i gdzieś tam, no mam to szkolenie, to pierwsze szkolenie jest też po to, żeby to odkręcić, żeby to gdzieś tam po naszemu zrobić.
I co, da się to w pięć dni odkręcić? Bo to szkolenie pięć dni trwa.
Tak, pierwsze szkolenie trwa pięć dni, wiesz co, zwykle się da, zwykle się da, to jest bardzo intensywne szkolenie, to jest tak jak teraz ktoś nas będzie słuchał, będzie słuchał tej rozmowy i będzie, będzie myślał „Co to jest pięć dni”.
Dlatego zapytałem.
Wiem, więc myślę, że, myślę, że to by trzeba tych nauczycieli zapytać, oni sami jak przychodzą tutaj, mimo, że są poinformowani przez osoby, które je tu przesyłają, dla których będą kiedyś tam pracować w centrach, że to będzie intensywne szkolenie, to im się przedefiniowywuje jakby właśnie definicja słowa „intensywne”, tak?
Bardzo dużo robimy, w ogóle siedzimy na, to wszystko ma takie znamiona już uczenia dzieci, tak? Siedzimy na podłodze, bardzo dużo skaczemy, bardzo dużo śpiewamy, tańczymy, plastycznie robimy różne rzeczy, przygotowujemy tak zwane propsy, czyli takie nasze rekwizyty, takie.
Pomoce naukowe.
No właśnie.
To jest takie słowo.
To jest takie słowo, które trochę nie przystaje do tych, do tych zabawek, co to je robimy z pudełka po butach i z rolek po papierze toaletowym i bibułki i wiesz i takich różnych craftów, ale, ale, no jest to intensywne szkolenie, ale też to nie jest jedyne szkolenie, tak? Bo ci nauczyciele, oni nawet nie będą po takim szkoleniu mogli uczyć wszystkich naszych kursów, to jest takie podstawowe szkolenie, które właściwie uczy ich podstawowych jakiś umiejętności, a potem będą jeszcze przychodzili na seminaria, po to, żeby móc uczyć innych kursów z tej całej naszej palety, no co, w tej chwili piętnastu kursów w Polsce, tak?
A nie osiemnaście?
Osiemnaście w ogóle, piętnaście w Polsce.
Ja się pogubiłem, tak jakoś.
Tak, tak, tak. No każdy kraj wybiera sobie te kursy do ścieżki, które są mu potrzebne, tak? Bo każdy kraj ma jednak trochę inną specyfikę i ci nauczyciele przychodzą na seminaria, ci nauczyciele.
No ale te seminaria to jest ten drugi etap szkolenia.
Tak, tak, tak. Ci nauczyciele uczestniczą w webinarach, ci nauczyciele, wiesz, no przede wszystkim zdobywają doświadczenie w tych szkołach językowych, w których potem uczą, tak? Takie, takie codzienne doświadczenie z teamem, który tam jest, z innymi nauczycielami i z szefem, który tam jest, wspólnie przygotowując różne rzeczy, oglądają swoje lekcje wzajemnie.
My też coraz, coraz bardziej, coraz częściej udaje nam się wprowadzać w życie, to, co nazywamy brzydko quality control visit, a tak naprawdę to jest oglądanie, oglądanie filmów z lekcji, nauczyciel sam siebie ogląda na początku, bardzo wiele rzeczy można dostrzec oglądając siebie, a później też te filmy oglądają osoby, które są jakby przygotowane do tego, żeby, żeby tego nauczyciela wesprzeć, tak? Żeby obejrzeć jego lekcję i powiedzieć mu „Słuchaj, tutaj zobacz się tak zadziało, a mógłbyś zrobić inaczej i zadziałoby się inaczej”, czyli , czyli bardzo, bardzo dużo tutaj się dzieje pod tym, w tym, w tym, w tym kierunku.
A mają jakiś kontakt z tobą później.
Tak.
Albo z jakimś.
Tak, mają. Znaczy wiesz, mają.
Jak to, jak to wygląda?
Wiesz, no to wygląda pewnie troszeczkę wedle woli tego nauczyciela, tak? Bo, bo pamiętasz, nauczyciel nie jest sam, tak? Nauczyciel ma innych nauczycieli w swoim centrum, ma nauczycieli bardziej doświadczonych, wielu nauczy…
W wielu centrach mamy tak zwanych senior teachers, którzy, którzy gdzieś tam już uczą od jakiegoś czasu dłuższego, przeuczyli wiele różnych kursów, widzieli wiele różnych dzieci, oni na miejscu służą pomocą.
Ale też jest tak, że zawsze nauczyciel do swojego trenera, wiesz, no może napisać, może zadzwonić po jakąkolwiek poradę, po to jak nauczyć jakiegoś słówka czy zwrotu, bo, bo właśnie nie ma na to pomysłu, ale, ale też, nie wiem, ma problem z jakimś dzieckiem, problem, nie wiem, z jakąś dyscypliną na przykład, tak? Czy, czy nawet nie wiem, z ruchami do piosenki, bo my jak śpiewamy to tańczymy i tam są konkretne bardzo ruchy do tych piosenek też, też poddane, także zawsze, zawsze jest, jest, jest do nas, jest możliwość, żeby, żeby do nas, wiesz, napisać, przyjść, pooglądać lekcję i tak dalej.
No i jakby ktoś chciał wszystko przejść, to ile dni musi poświęcić?
Wiesz co, to jest bardzo dobre pytanie i ja teraz, jest taka liczba, której nie pamiętam ale ktoś mi kiedyś powiedział, że żeby studia podyplomowe liczyły się jako studia podyplomowe, tak wiesz, w polskim systemie szkolnictwa wyższego, to one muszą, to musi być ileś tam godzin, tak? Tam chyba trzy semestry, czy jakoś, ale to jest chyba raczej przeliczane na godziny i ktoś tak to zliczył, te wszystkie konferencje doroczne, bo o nich jeszcze nie powiedzieliśmy, na które wiesz, co roku nauczyciele się, na których się spotykają, webinary akademii Helen Doron, gdzie, gdzie właściwie rozmawiamy o palących problemach, o tym co, czego tak naprawdę nauczyciele potrzebują-
A czasem nowe kursy wchodzą.
A czasem nowe kursy wchodzą i tak dalej i wiesz co, ktoś to zliczył, te nasze godziny i to nie jest pięć dni, to są studia podyplomowe, to jest po prostu to, ja, ja tej liczby nie pamiętam, ale to, to ktoś powiedział „Tak, okej, to jest tyle”, także to naprawdę jest sporo.
To oczywiście jest rozłożone, to jest tam w czasie jakiś tam, nie wiem, z dwa lata trzeba, musi minąć.
Tak, ale to ma głębszy sens tak naprawdę, bo zobacz, jak są jakieś studia i one są takie intensywne i ten człowiek ładuje się tą teorią, ładuje, ładuje, ładuje i potem i potem idzie uczyć i zostaje mu praktyka, a tutaj jest tak, że on czegoś się nauczy, sprawdzi sobie, zobaczy jak mu to leży, zobaczy jak mu to wychodzi, zobaczy co mu nie wychodzi.
Przyjdzie na takie seminarium po jakimś czasie, to trener też go zobaczy i będzie wiedział, w którym miejscu ten człowiek jest i będzie wiedział jak mu w tym pomóc, żeby był w innym miejscu, żeby był w jakimś dalszym miejscu, czyli mnie się wydaje, że taki układ w ogóle szkolenia, że, że jest, że jest trochę, sprawdź, naucz się, wypróbuj, wróć-
Popraktykuj.
Taki spiralny, to jest tak, jak my uczymy języka, w sposób spiralny, uczymy troszkę, potem są inne tematy, wracamy do tego pierwszego tematu i dodajemy do niego i tak dalej i tak dalej, tak samo jest tutaj.
Czyli takie warstwy nakładamy, warstwy.
Takie warstwy nakładamy, tak, tak.
Bo to się nie da.
Ślimakiem wjeżdżamy do góry, jak na, na parking na dachu.
No bo to się nie da wszystkiego naraz, po prostu mózg nie przyswoi.
Tak myślę. Moim zdaniem to są praktyczne rzeczy bardzo, wiesz, my tak naprawdę na tych szkoleniach rozmawiamy jak nauczyć jakiegoś słowa. Jakiegoś wyrażenia. Jak operować fleshcardami. Jak się ruszać z dziećmi, jak, jak wykonywać te nasze właśnie propsy. Po to, żeby uczyć na przykład wielosensorycznie, żeby to dziecko nie tylko patrzyło na nas i słuchało, ale też żeby mogło czegoś dotknąć, wiesz, my, my, czy my nawet tak, że my przecież kosztujemy różne rzeczy. W sensie smakujemy, tak, wiesz, no, no, no, no uczymy wszystkimi zmysłami, to, no jest mnóstwo rzeczy, których taki nauczyciel musi się nauczyć i jego możliwości poznawcze są takie jak każdego normalnego człowieka, tak? Czyli po kolei, krok po kroku i po to do nas wraca, żeby, żeby móc zrobić jeszcze więcej.
No dobra, mówiłaś, że pomoce naukowe to nie propsy, propsy to nie pomoce naukowe, czym to się różni w takim razie?
Nie, no, wiesz co, bo jak ja, bo jak ja słyszę słowo „pomoce naukowe”, to ja zawsze myślę o mojej nauczycielce biologii, która miała tam takie różne rzeczy w formalinie, nie? Tak jakoś mi się kojarzą.
Albo plastikowego, plastikowe zwłoki i można było powyciągać.
Tak, albo na geografii jakieś skały takie zakurzone i wiesz, opisane, nie? To były, to są dla mnie pomoce naukowe, tymczasem, tymczasem nasze pomoce naukowe to są tak naprawdę różne przedmioty, zabawki, wszelkiego rodzaju gry i bardzo dużo też operujemy fleshcardami, czyli kartami, na których są jakieś rysunki.
No bo, bo one też są, jakby, dają możliwość, znaczy mogą być użyte na tysiąc sposobów i dają możliwość takiego skutecznego nauczenia, powtórzenia słownictwa też.
No ale jak jest nauka o jabłkach to są jabłka, a jak banany to banany.
Wiesz co, tak, tylko, że tak, jak jest nauka o jabłkach to oczywiście, że my musimy spróbować, tak, musimy, musimy spróbować i czasami też nawet, nawet spróbować z zamkniętymi oczami. Z zasłoniętymi oczami, żeby dziecko poczuło i rozpoznało czy to jest jabłko, czy to jest gruszka, czy to jest banan, czy to jest śliwka, czy to jest truskawka i tak dalej.
Bo u nas też te grupy wyrazowe są całkiem spore, ale też będzie i plastikowy banan, jabłko, śliwka, cokolwiek i będzie też taki pluszowy, taki, żeby był miękki i będzie też oczywiście karta z tym, obrazek z tym na jakimś etapie, bo do różnych, do różnych, do różnych ćwiczeń potrzebne nam są różne rzeczy.
Okej, co jeszcze można dodać o szkoleniu nauczycieli i opiece nad nimi?
Co można dodać.
Chyba wyczerpaliśmy temat.
Nauczycieli, czy wyczerpaliśmy temat, hmm, wiesz co, są ludzie, którzy zostają bardzo długo z nami.
No właśnie, bo my mamy takich nauczycieli, co, tak jak ty, dwadzieścia, dwadzieścia plus lat.
Tak, dokładnie, tak, wiesz, co roku, kiedy mamy te konferencje nasze doroczne w tych różnych tam pięciu miejscach w Polsce, tak? To, to, to przyznawane są takie, wiesz, wiadomo, certyfikaty, dyplomy uznania i tak dalej, za ileś tam lat pracy, jest mnóstwo już ludzi z piętnastoletnim doświadczeniem, z dziesięcioletnim nauczyciele… doświadczeniem nauczycieli.
No, czyli wiesz, to i to, co jest piękne i to jest, uważam, że to jest w ogóle niesamowite, to to jest to, że my, znaczy, że osoba, która w to wejdzie, której się to spodoba, ona bardzo rzadko odczuwa tak zwane wypalenie zawodowe, nie? Bo wiesz, można by pomyśleć, że jeśli robi się coś, w sumie to samo, tak? Przez naście lat albo dwadzieścia lat, no to właściwie można wejść w jakąś taką rutynę, popaść w taką rutynę i już nie chcieć tego robić albo robić to tak wiesz, ziewając, lewą nogą. Ale u nas tak nie jest.
Dlaczego tak nie jest, dlatego, że u nas jest taka fajna proporcja między tym, co jest stałe i znane, mamy bardzo solidne książki nauczyciela, nauczyciel dostaje scenariusze lekcji gotowe, ale wiesz, on też nie jest taką maszyną, która ma te scenariusze, takim robotem, który ma je wypełniać wszystkie tak samo, no bo jest ten taki czynnik, który jest dla nas najważniejszy, czyli ta grupa dzieci.
I każda grupa dzieci jest inna, dosłownie. I kiedy ja na przykład uczę, po raz setny jakiś kurs, bo są takie kursy, co już naprawdę tyle razy uczyłam i wiesz i to nie jest tak, że ja mam jakiś plan lekcji, który kiedyś tam, dawno temu napisałam sobie i po prostu jest zakurzony, zniszczony, ja z niego korzystam, ja zawsze na nowo otwieram książkę nauczyciela, otwieram, biorę kartkę papieru i ja tworzę plan lekcji dla tej grupy, z myślą o tych dzieciach w tej grupie.
I oczywiście, że mam już zrobionych mnóstwo różnych propsów, mam już, wiesz, wszystkie zabawki, których potrzebuję, ale, ale już sobie wybieram, ta grupa to ta gra, ale nie tamta gra, bo, bo znam te dzieci, czyli jest taki fajny, ciągle element nowości, element tworzenia, kreowania dla tych konkretnych dzieci. Wiesz, na przykład, czasami mam trzy grupy tego samego rodzaju w tygodniu, tak?
Czyli grupy na jakimś poziomie, ale są to trzy różne grupy, trzy różne zestawy dzieci i ja oczywiście mogłabym to pudełko rozpakować i tylko trzy razy powtórzyć coś według tego planu, co mam, ale ja nie mogę, bo co, każda z tych grup jest inna i każda z tych grup wymaga czegoś innego i myślę, że to jest fajne też, że mamy małe grupy, dlatego, że ja mam wiesz, no minimalnie cztery, maksymalnie ośmioro dzieci, czyli ja mogę dopasować do tych konkretnych dzieci, no bo gdybym miała piętnaścioro to już pewnie byłoby ciężko.
No ale to nie jest tak, że wszyscy nauczyciele zostają na tak długo jednak.
To prawda, to prawda, wiesz, to jest tak, że pierwszy rok jest taki, powiedziałabym, krytyczny, tak? To znaczy, pierwszy rok jest taki, gdzie nauczyciel musi w to sporo zainwestować, tak? On musi się nauczyć tego, on musi się nauczyć korzystać z tych naszych książek nauczyciela.
On musi sobie zgromadzić te propsy, no, nie wiem, znaleźć w swoim centrum choćby, albo jeszcze nowe, swoje własne wykonać i taka, na początku ta proporcja przygotowanie versus uczenie, czas spędzony na jednym a drugim, jest taka trochę niekorzystna, tak?
Wiesz, to nie jest tak jak korki, że generalnie nic nie robisz przed korkami, może otworzysz książkę, ale już ją dobrze znasz na pamięć, wiesz, po prostu robisz, tak?
Na początku rzeczywiście to wymaga, wymaga większego wkładu, ale potem z każdym rokiem ten wkład już jest mniejszy, w sensie czasowy wkład, tak? Bo już, już masz tyle rzeczy z automatu, już masz tyle rzeczy gdzieś tam po prostu, no wiesz, że je masz i z nich korzystasz.
I czasami jest tak, że są nauczyciele, którzy właśnie jeszcze w tym czasie, kiedy muszą więcej inwestować niż już tylko odcinać kupony, nie? To oni, to oni gdzieś tam wymiękają wtedy, że tak powiem, tak? Gdzieś, gdzieś czują, że, że nie mają takiej gotowości. Wiesz, no nie możemy.
Muszą przetrwać pewien moment.
Tak, muszą przetrwać pewien moment, kiedy ta proporcja się odwróci i wtedy i wtedy już.
Myślisz, że to jest przyczyna dlaczego rezygnują?
Wiesz, ja nie wiem dlaczego rezygnują, no.
Że to jest jakiś taki element.
Ludzie mają, to są kwestie osobowości, kwestia, no nie wiem, no, jakiejś wygody życiowej, no wiesz, no korki, korki są prostą rzeczą, tak? Czy są skuteczną? Ja uważam, że nie, nie, od dawna ich nie daję, tak? Natomiast wiesz, no, czy uczenie jeden do jeden, na pewno nie, uczenie w grupie jest dużo bardziej skuteczne, ale wiesz, to są moje przekonania, a może nie, nie, nie każdy się do tego przekonuje, no.
No dobra, dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Moją gościnią była Kasia Strzała, nauczycielka i trenerka nauczycieli w Helen Doron i dziękuję bardzo.
Dziękuję.