To co piękne, gdzie, gdzie słyszymy dziecko, nastolatek mówi: „Ja nawet nie wiem, że się uczę, a tutaj okazuje się, że graliśmy w jakąś grę i znam to wszystko, te całe struktury”. To to są bardzo, bardzo potoczne i częste teksty u młodych naszych uczniów.
Słuchaj na:

SpreakerSpotifyGoogle PodcastApple PodcastYouTube

Grzegorz Grabiec: Moją gościnią dzisiaj jest Marzena Gorstka, nauczycielka i franczyzobiorczyni metody Helen Doron, nauczycielka od tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego, franczyzobiorczyni od dwutysięcznego, mama czwórki dzieci i może od tego wątku zacznijmy, no bo jeżeli masz czwórkę dzieci, w jakim wieku?

Marzena Gorstka: Witam serdecznie. Tak, jestem mamą czwórki dzieci, syn najstarszy ma dziewiętnaście, później trzy córki, szesnaście, trzynaście i sześć.

Rozumiem, że dzieci chodziły na angielski metodą Helen Doron?

No tak, tak, no nadal chodzą jeszcze co poniektóre.

Okej.

Właściwie poza synem, który już nie uczestniczy w zajęciach, to wszystkie trzy córki biorą udział w zajęciach regularnie.

Rozwój dzieci poprzez naukę angielskiego

Jak nauka języka angielskiego metodą Helen Doron wpłynęła na rozwój twoich dzieci, no bo jednocześnie miałaś spostrzeżenie z każdej strony, jako nauczycielka, jako franczyzobiorczyni i jako matka więc…

Tak, prawda, dokładnie. Wyróżniłabym dwie, dwie ścieżki, wiadomo angielski jako, jako umiejętność posługiwania się, komunikowania się.

No i druga ścieżka to, to co metoda robi dla dzieci, jak im pomaga w ogólnym rozwoju. Jeśli chodzi o komunikację, no to akurat u syna, syn uczy się chińskiego i uczy się głównie native’ami, to jemu bardzo pomaga, ponieważ posługują się językiem angielskim też, tak?

Córki trzy są sportowcami, łyżwiarki figurowe, uczestniczymy często w różnych zgrupowaniach międzynarodowych, nie wyobrażam sobie tutaj funkcjonowania bez języka angielskiego, komunikacja z trenerami, z rówieśnikami w grupie, na żywo można to obserwować.

Natomiast należy tutaj bardzo mocno podkreślić, jako mamo myślę, że mogę powiedzieć, że to było chyba nawet cenniejsze dla mnie, oglądanie tego jak sama metoda pomaga dzieciom w nauce świata. W nauce przedmiotów szkolnych, jak poprawia ich pamięć. Tutaj nasze bierne słuchanie, regularne, działanie na wszystkie zmysły, to są rzeczy nieocenione, o których często zapominamy nawet w kontakcie z klientami, żeby o tym powiedzieć, a jest to bardzo ważne.

Taki pierwszy pamiętam przykład szkolny, z życia mojego syna, kiedy miał się nauczyć wiersza, takiego na stronę A4, oczywiście zapomniał i przyszedł do domu i mówi, że on zdał ten wierszyk. Jak to zrobiłeś? „No przeczytałem sobie kilka razy, posłuchałem jak koledzy zdawali, wcześniej, przede mną, i już umiałem”.

I to to taki był namacalny, namacalny przykład tego, jak bierne słuchanie, jak działanie na wszystkie zmysły, dwujęzyczność, jak to działa na, na rozwój też mózgu, pamięci. No i mnóstwo, mnóstwo przykład w życiu naszych dzieci.

Też dostawaliśmy wiele takich zwrotnych informacji od klientów, bardzo cennych, gdzie, gdzie widzimy nie tylko wpływ na komunikację, na język, ale też na funkcjonowanie mózgu, na pamięć dla dzieciaków, także jest to bardzo cenne dla mnie.

Czyli ewidentnie jest wpływ pozajęzykowy, nie tylko sam angielski?

Tak, oczywiście, oczywiście, mega.

No a jak łączysz to wszystko, no bo czwórka dzieci, no to więcej niż przeciętna, czyli dużo roboty, praca jako nauczycielka, więc też absorbująca, no i jednocześnie szkoła?

Obecnie po dwudziestu latach pracy, jako nauczyciel w dużej mierze, teraz staram się rzeczywiście głównie zarządzać, a mniej uczyć. Bardziej wchodzę na jakieś zastępstwa. Ewentualnie to są pojedyncze grupy, które prowadzę.

Natomiast tak naprawdę powinnam powiedzieć, że piątka dzieci, bo Helen Doron, to było takie moje pierwsze dziecko. Jeszcze przed byciem mamą, byłam nauczycielem, byłam franczyzobiorcą i tak naprawdę metoda też bardzo mi tutaj pomogła w byciu mamą. Zaraz po TTC mieliśmy, mieliśmy spotkanie wszystkich nauczycieli, ogólnopolskie-

Po TTC, czyli po szkoleniu dla nauczycieli.

Po szkoleniu, tak, przepraszam, dla odbiorców, dla nauczycieli. Mieliśmy konferencję z samą Helen, tak samo szkolenie nasze też odbywało się z Helen i pamiętam, że Helen bardzo dużo poświęcała czasu podczas szkolenia na temat takiego przekazywania nam informacji o ogólnym rozwoju dziecka.

To było bezcenne później w trakcie moich pierwszych chwil po urodzeniu mojego syna i bardzo, bardzo wpłynęło, dało mi pogląd na, na pewne fakty, połączenie ich pozwoliło na, no mogę to powiedzieć, na szybką rehabilitację, na działanie.

To, co zobaczyłam, naprawdę zadziało się, zadziało się dużo rzeczy dzięki, dzięki wiedzy, którą otrzymałam właśnie dzięki Helen.

Dwadzieścia lat temu to jeszcze bardzo mało słyszeliśmy o takim rozwoju wczesnym dziecka, o tym, co ono powinno robić, co jest właściwe, trudno było o jakąkolwiek rehabilitację, no taki upór mój, ale głównie właśnie z tego, że, że tę wiedzę otrzymałam podczas tych szkoleń. 

Yhm.

Także jestem jej osobiście wdzięczna, też jako mama.

Rehabilitację, czyli jeśli można spytać, co tam, jakieś problemy ze zdrowiem były?

Tak, tak, tak.

Jak rozpocząć współpracę z siecią franczyzową

Powiedz jak to się zaczęło, dlaczego w ogóle zdecydowałaś się na podjęcie współpracy z siecią Helen Doron wtedy, w dziewięćdziesiątym dziewiątym, a może to jeszcze wcześniej było, jak to się zaczęło?

Właściwie to był czas szkoły, końcówki szkoły podstawowej, początku liceum, kiedy odkryłam takie pragnienie, ogromne, pracy z dziećmi. Wtedy myślałam o bardzo małych dzieciach, aczkolwiek to, to słowo „bardzo” i tak mnie przerosło później, jak się okazało przy Helen Doron.

Ten angielski gdzieś tam się pojawił w moim życiu, te dwadzieścia lat czy więcej temu, to bardzo, bardzo tutaj skąpo na rynku było, jeżeli chodzi o jakiekolwiek miejsca do uczenia dzieci.

Ponieważ pracowałam w szkole, nie skończywszy jeszcze studiów, była bardzo duża potrzeba, poszukiwano nauczycieli i potrzebowałam kursu pedagogicznego po prostu, żeby, żeby móc pracować w szkole i tam poznałam Asię Cesarz-Krzystanek. Która, pamiętam na zakończenie naszych zajęć, wyciągnęła taką plastikową teczuszkę i pokazała nam materiały, i zapytała, kto chciałby uczyć małe dzieci. To jest proszony o pozostanie.

No i zaprezentowała nam materiały, to był zupełny początek metody. Asia sprowadziła metodę do Polski i właściwie to nikt nie wiedział co będzie dalej.

Bardzo szybko zapisałam się na, na szkolenie najbliższe i tak to się zaczęło. Przy czym, wtedy mówiąc o małych dzieciach, mówiliśmy o dzieciach czteroletnich, pięcioletnich, wszyscy byli w szoku, że można takie dzieci uczyć, nieszkolne.

Pamiętam to wzburzało duże kontrowersje wtedy.

Tak, ogromne kontrowersje, tak, tak. Teraz oczywiście cztero, pięciolatek już nikogo nie dziwi, uczący się języka obcego, troszkę się zmieniło w tym zakresie.

Jaka była, jakie były pierwsze reakcje klientów na, na taką ofertę, że dla trzy, czterolatków?

Yhm. No, no większość była mega, mega zdziwiona. Przeważająca część uczniów to, to byli uczniowie szkolni, prawie wszyscy, natomiast pojedyncze grupki udało się nam tworzyć tych dzieciaków trzy, czteroletnich.

Pierwszy rok, no to tak ludzie troszeczkę ze zdziwieniem właśnie na ten wiek reagowali. Natomiast później, widząc efekty tej naturalności w przyswajania języka, przekonywali się, oczywiście metodą pantoflową najbardziej i z roku na rok było coraz więcej tych dzieciaków.

No teraz właściwie to jest ogromna, ogromna, jeżeli chodzi o ten wiek, już nie mówiąc o tym, że, że ten wiek najmłodszy się nam znacznie przesunął.

Zajęcia online i przyszłość nauczania

Jak widzisz, no bo to jest dwadzieścia lat doświadczenia, prawda? Jak widzisz dzisiejszą sytuację z tej perspektywy? No bo mamy pandemię-

Yhm.

Problemy, bo część lekcji jest online i jak w tej perspektywie widzisz swoją pracę? Czy w perspektywie dwudziestu lat ten dzisiejszy trudny moment?

Yhm. Czas, ten słynny moment w marcu dwa tysiące dwudziestego…

Dwa tysiące dwadzieścia.

No to, no mogę powiedzieć, to było takie zrzucenie mnie z wygodnej kanapy na, na goły beton, naprawdę. Bardzo, bardzo był to trudny czas dla mnie, już troszkę, troszkę jestem wiekowa i ogarnięcie lekcji online myślę, że mnie samej sprawiało dużo więcej problemów niż, niż moim nauczycielom, którzy, którzy niejednokrotnie służyli mi pomocą.

Z resztą tutaj zaangażowałam całą rodzinę do pomocy, no, no nie był to łatwy czas, myślę, że dla każdego przedsiębiorcy. Natomiast tutaj samo ogarnięcie Zoom’a przez klientów, nasza pomoc im, gdzie to było dla nas też nowe narzędzie. 

Przetrwaliśmy do końca czerwca, no prześmieszne sytuacje i też nauczycielki zgłaszały, też ja sama miałam, ponieważ wszystkie te najmłodsze dzieci, dwu, trzyletnie, które mieliśmy w grupach przejęłam ja i w zasadzie dzieliliśmy zajęcia czterdziestopięciominutowe na kilka spotkań w tygodniu.

Czasem, krążą anegdoty po mojej, po moim domu, że widzę się częściej z klientami niż z własną rodziną haha. Ale daliśmy radę, nauczyło nas to bardzo wiele, że, że nie można w zasadzie być niczego pewnym, trzeba być cały czas elastycznym, uczyć się nowych rzeczy.

Myślę, że wyszliśmy z tej sytuacji obronną ręką bardzo mocno. To co nam zostało, teraz na przykład prowadzimy konsultacje z rodzicami, zebrania z rodzicami w dwóch wersjach, są konsultacje stacjonarne, a dla chętnych odbywają się one online’owo i tego na przykład, takie narzędzie dała nam pandemia, tak?

Nie znaliśmy takich, takich platform jak Zoom wcześniej i nawet nie przyszłoby nam do głowy, żeby spotykać się rodzicami online’owo. Natomiast dla tych zapracowany, dla tych którzy nie mają możliwości przyjścia do nas, siedzą we własnej kanapie, w domu i mogą z nami porozmawiać o postępach dziecka, o ewentualnych kwestiach do rozwiązania, o zapytaniach.

Tak samo zebrania z rodzicami jesteśmy w stanie, może, może tutaj wspomnę też nasz słynny piknik na zakończenie, festyn zawsze na zakończenie, w okolicach czerwca mamy taki festyn rodzinny-

Mówisz o pikniku w dwa tysiące dwudziestym?

Tak, dwa tysiące dwudziestym.

I to był piknik online?

Był wodzirej, cała ekipa ha ha. Nauczycielki w swoim domu, ja w szkole razem z panią sekretarką, z panią Kasią i z wodzirejem, i prowadziliśmy normalnie piknik rodzinny. Dzieci piekły ciastka, robiły lemoniadę, bawiły się, to było ogromną niespodzianką dla nas, bo spodziewaliśmy się bardzo, bardzo małego odbioru.

Natomiast dzieci razem z rodzicami, z dziadkami, z sąsiadami zasiadły przed, przed monitorami i naprawdę bawiły z nami. Także mega doświadczenie, bardzo, bardzo radosne, chcieli z nami być, nie mogli być na miejscu.

No podobnie wyglądały zajęcia świąteczne, które szesnasty raz teraz prowadziliśmy, stacjonarnie. Nazywamy je „Christmas star” w naszym centrum.

Natomiast w dwa tysiące dwudziestym, w grudniu również te zajęcia świąteczne, rok temu, było online’owo, no i tutaj już, już mieliśmy doświadczenie tych, tego pikniku rodzinnego, ale tutaj też nas, przerosło to nasze oczekiwania, jak tłumnie dzieci wzięły udział.

Piekły pierniczki, robiły ozdoby świąteczne, nagrywały się, miłe że, że mimo tych wszystkich obostrzeń, problemów zewnętrznych jesteśmy w stanie się ostać, dalej poprawiać swoją komunikację, uczyć się i przede wszystkim pokazywać to, że, że język angielski może być zabawą, tak?

To co piękne, gdzie, gdzie słyszymy dziecko, nastolatek mówi: „Ja nawet nie wiem, że się uczę, a tutaj okazuje się, że graliśmy w jakąś grę i znam to wszystko, te całe struktury”. To to są bardzo, bardzo potoczne i częste teksty u młodych naszych uczniów.

Powiedz czy jak widzisz przyszłość, czy angielski, rozwój, nasz angielski metodą Helen Doron, jak to wpływa, czy wpłynie na, na przyszłość, na rozwój dzieci w ogólności? Czy te wszystkie zmiany, które nastąpiły i następują cały czas w naszym podejściu, naszej wiedzy, umiejętnościach, jak one wpłyną na, na rozwój w przyszłości? Jak to postrzegasz?

Metoda Helen Doron i my jako nauczyciele mamy ogromny, ogromny wpływ na przyszłe pokolenie, na obecne. No przede wszystkim dlatego, że ten angielski jest ich tak naprawdę przyjacielem, jeżeli jest podany w takiej formie, jaką my proponujemy, miłe, przyjemne, i najważniejsze, z efektem.

Dla mnie też ogromną taką potęgą metody jest to, jak możemy wpływać na dzieci nie tylko w zakresie języka, nie tylko w zakresie komunikacji, ale choćby poprzez nasze pozytywne podejście do dziecka.

Dzięki małym grupom, poprzez takie podejście też indywidualne do każdego, dzięki temu, że widzimy drobne rzeczy, drobne sukcesy dziecka, widzimy jak ono rośnie, tak? Jest to niesamowite.

Kiedy spotykam się też z moimi lektorami, zawsze podkreślamy to, jaką mamy tak naprawdę władzę, jako nauczyciele, jak możemy u tych dzieci przenosić góry tak naprawdę, bo możemy im dodać takiego poczucia wartości.

I oczywiście też działa to w drugą stronę, jeżeli lektor użyje negatywnego wzmocnienia, no to w tym momencie tego, tego efektu dobrego nie ma. Natomiast zawsze podkreślamy to, że jesteśmy właśnie nie tylko po to, żeby, żeby uczyć dzieci komunikacji, ale żeby też dotknąć tego ich miejsca gdzieś w środku, takim pozytywnym, pozytywnym wzmocnieniem i dodać im pewności siebie.

Bo tak naprawdę, jeżeli, jeżeli będziemy negatywnie wykazywać wszystkie błędy tylko i wyłącznie, no to ono, ono się zamknie, ono, wiadomo, znamy to, nie będzie się komunikować, tylko będzie bało się popełnić błąd.

Dziękuję bardzo za rozmowę i poświęcony czas.

Dziękuję.

Moją gościnią była Marzena Gorstka, a teraz zapraszamy na piosenkę i zapraszamy do słuchania nas w przyszłości. Do widzenia, do usłyszenia.